Antoni Malczewski – „Maria”

Książka na tle parku

 

Jest trosków – kolców – bolów – niemało w tym życiu / I więcej niż na jawie łez płynie w ukryciu; / A kto się hucznym  śmiechem wśrzód jęków odzywa, / Jak szalony w szpitalu – szczęsnym się nazywa”[1].

 

Szczęsny Potocki, polski polityk, dyplomata i poeta z drugiej połowy XVIII wieku, był synem jednego z najbogatszych magnatów ówczesnej Rzeczypospolitej. O jego rękę dla swoich córek ubiegali się przedstawiciele wielu znakomitych rodów, on jednak poślubił potajemnie Gertrudę Komorowską, córkę starosty nowosielskiego, którego dwór sąsiadował z majątkiem Potockich. Kiedy wiadomość o ślubie dotarła do ojca Szczęsnego, wojewody wołyńskiego, ten najpierw wystąpił o unieważnienie małżeństwa, a następnie zlecił nadwornym kozakom, aby porwali i zamordowali Gertrudę. Do zbrodni doszło 13 lutego 1771 roku. Ciało młodej żony wrzucono do przerębli na rzece.   

Ta tragiczna historia zainspirowała poetę z ukraińskiej szkoły romantyzmu, Antoniego Malczewskiego, do stworzenia pierwszej polskiej powieści poetyckiej. Utwór nosi tytuł „Maria, powieść ukraińska” i jest w moim przekonaniu jednym z najpiękniejszych dzieł polskiego romantyzmu.

Są takie książki, których pierwsze słowa zapadają w pamięć dalece bardziej niż zarys fabuły czy nazwisko autora. Tak właśnie dzieje się z „Marią”. Antoni Malczewski jest poetą, o którym dzisiaj rzadko się mówi. A przecież arcysławne jest pytanie, którym rozpoczyna swoją powieść:

„Ej! Ty na szybkim koniu gdzie pędzisz, kozacze?” (s. 6).   

 

Romantyk przenosi historię Szczęsnego oraz Gertrudy do XVII wieku i osadza ją na żyznych stepach ukraińskich. Tam stoi stary, wyniosły zamek. Pan na zamku, Wojewoda, swego czasu poróżnił się z synem i choć później długo z nim rozmawiał, to „żywe były urazy i zwady, zatruta serc pociecha” (s. 8). 

Nieopodal, pośród starych lip, mieści się rezydencja Miecznika. Miecznik jest człowiekiem, który zdążył już posunąć się w latach i którego los ciężko doświadczył. Bronił kraju przed najazdem Szwedów, a gdy powrócił w rodzinne strony, jego żona już nie żyła. Jedyną córkę Miecznika, czystą i piękną jak anioł Marię, toczy robak cierpienia: „Czarne oczy spuszczone i żałobne szaty; a w twarzy smutek, czoło co schyla w cichości (…). W ciężkich kajdanach ziemi dla nieba istota; serce nosi uschnięte”. „Lampa szczęścia”, która paliła się w jej oczach, „zgasła i swym dymem twarz całą zaćmiła” (s. 13). Oto bowiem teść Marii, a ojciec Wacława spiskuje przeciwko synowej i „w Rzymie szuka szlubów rozwiązania” (s. 17).  

Lecz pewnego dnia kozak przynosi list od Wojewody. Możny pan pisze, że chce zapomnieć o dawnych urazach. Na znak skruchy i afektu zaprasza Marię do siebie, synowi zaś przykazuje, aby rycerskim czynem dowiódł, że zasłużył na względy wybranki. Wacław żegna się więc z Marią i wraz z leciwym teściem wyrusza na wojnę z Tatarami, którzy sieją spustoszenie i  palą okoliczne wioski. Nie domyśla się knowań ojca i nie wie, co wydarzy się pod jego nieobecność…   

Historia Wacława i Marii opisana jest trzynastozgłoskowcem. Jakże piękny to tekst! Rymowane wersety szumią niczym poruszana bryzą trawa, świszczą jak wiatr, który hula po bezmiernych równinach stepów – śpiewne, nastrojowe, potoczyste.

Malczewski w czarownych słowach oddaje niezwykły klimat dzikich rubieży naddniestrzańskich, a robi to w sposób tyleż sugestywny, co złowieszczy. „Bujno rośnie, odludnie kwiat stepowy ginie; / I wzrok daleko, próżno błądzi po równinie; / A w niezbędnej zgryzocie jeśli chcesz osłody, / Chmurne na polu niebo i cierpkie jagody” (s. 27). W powieści wyraźnie wyczuwa się atmosferę grozy i iście bajronowskiego pesymizmu. Nad każdą z dwóch składających się na poemat pieśni unosi się widmo tragedii i czytelnik – nawet jeśli nie zna genezy utworu i nigdy nie słyszał o dokonanej na Gertrudzie Komorowskiej zbrodni – co i rusz odnosi wrażenie, że nieszczęście jest tylko kwestią czasu.

Ważną rolę odgrywają u Malczewskiego złe przeczucia. Młodziutka Maria z niepokojem rozmyśla o swoim położeniu i o tym, „jak miło, by nie wadzić w światowym zamęcie, / zniknąć – na zawsze zniknąć pod śmierci objęcie!” (s. 14). Wacław na polu bitwy czuje, „że jego serce w takim nagle drzeniu, / jakby kto kir przeciągnął w śpiącego ocknieniu / i w strachu go zostawił – w trosce – i zdziwieniu” (s. 35). 

Złowieszcze jest nawet to, co z założenia powinno być radosne – pieśń zapustnych śpiewaków.

„Ah! Na tym świecie śmierć wszystko zmiecie, / Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie”, brzmi ustawicznie powracający refren.

Portrety postaci są kreślone oszczędnie, a jednak Malczewskiemu udaje się oddać nie tylko ich indywidualne charaktery, lecz także wady i zalety Polaków: wierność, zapalczywość, bogobojność, umiłowanie korzeni, patriotyzm. „Bóg wiara – ufność szabla – i łby pospadają / Jak kłosy, co to niby migocą się świetnie, / Nazajutrz leżą zwiędłe, gdy kosa je zetnie. / Ale nicht nie potrafi jeść kaszy spokojnie, / Jeśli wybić szarańczy nie umie na wojnie” (s. 33), duma Miecznik.

W „Marii” nie ma linearnej narracji. Wydarzenia składające się na fabułę są przedstawiane urywkowo, w sposób niechronologiczny, i trzeba pewnego wysiłku, żeby ułożyć je w logiczny ciąg.

Wymowa jest posępna. Smutna historia Marii i Wacława jest historią samotności i tęsknoty. Miłość, jakkolwiek szczera i wzajemna, napotyka na przeszkodę w postaci podłości i występku. Poemat nie nastraja optymistycznie. Trudno mieć nadzieję, skoro kresem wszystkiego i tak jest śmierć.

To jednak piękna książka. Poetycka, przejmująca, sugestywna, romantyczna od pierwszej do ostatniej strony. Wspaniały język, niepokojący urok świata przedstawionego i niebywałe wyczucie w odmalowywaniu targających człowiekiem namiętności stawiają ją, jak sądzę, w szeregu arcydzieł polskiej literatury. Naprawdę szkoda, że nie cieszy się dzisiaj takim powodzeniem, do jakiego uprawniałyby ją jej literackie walory.

Gorąco polecam.

 


 

Universitas

Kraków 2002

8/10   



[1] Antoni Malczewski, Maria, powieść ukraińska. Universitas, Kraków 2002, s. 36.

Komentarze

  1. Świetna recenzja! :) Czytałam "Marię" jakiś czas temu i bardzo mi się podobała. Jest taka, jak piszesz, sugestywna, przejmująca, mroczna. Dziękuję za przypomnienie o tym utworze, bo koniecznie muszę do niego wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę. :) Tak, "Maria" jest wspaniała. Przeczytałam ją kilkakrotnie i za każdym razem wprawiała mnie w zachwyt. Mam wrażenie, że Ty również nie rozczarujesz się ponowną lekturą. :)

      Usuń
  2. I kolejny pisarz, po Pontoppidanie i Dygasińskim, który powinien być znany, lecz z jakichś powodów nie jest... Nie czytałam „Marii”. Widzę, że wiele straciłam. Ale na szczęście nigdy nie jest za późno, by nadrobić zaległości. Piękne są te cytaty. Niektóre z nich – na przykład ten o robaku lęgnącym się w bujnych kwiecie – znam, choć nie wiem skąd. To ciekawe, że utwór napisany jest trzynastozgłoskowcem. To tak jak Pan Tadeusz i Sonety krymskie, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu..." Dziękuję za ożywienie wspomnień z czasów licealnych. :)
      "Marię" z całego serca polecam. To krótki tekst, ma ledwie kilkadziesiąt stron. A ile uroku! Co do cytatów... Mam wrażenie, że niektóre fragmenty tej książki są o wiele bardziej znane niż autor.
      Malczewski to była bardzo ciekawa postać. Położył nawet pewne zasługi dla polskiego... alpinizmu. Wielka szkoda, że przedwczesna śmierć przerwała jego literacką karierę.

      Usuń
  3. Zatopiłam się w tej recenzji jak w samej „Marii” – pięknie opowiedziana opowieść o opowieści. Twoje słowa pokazują, że Malczewski naprawdę zasługuje na powrót do czytelniczego obiegu – nie tylko jako twórca pierwszej polskiej powieści poetyckiej, ale jako prawdziwy mistrz nastroju, języka i romantycznego tragizmu. Dzięki Tobie aż chce się sięgnąć po ten tekst raz jeszcze, w skupieniu i ciszy. Dziękuję za przypomnienie, że klasyka to nie obowiązek, tylko skarb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje słowa są niezwykle budujące, serdecznie dziękuję. :)
      Masz rację, klasyka to skarb, a "Maria" jest klasyką w naprawdę znakomitym wydaniu. Cieszę się, że zachęciłam Cie do powrotu do tej książki. Ja też wróciłam do niej po latach i jestem pod wielkim wrażeniem.

      Usuń

Prześlij komentarz