Stefan Zweig – „Nowela szachowa”

 

Książka na szachownicy z figurami

 

Czyż nie dopuszczamy się już zgoła obelżywego ograniczenia, nazywając szachy grą? Czyż nie są one również wiedzą, sztuką, wahając się między tymi dwiema kategoriami jak trumna Mahometa pomiędzy niebem i ziemią? (…) Czyż nie jest to jedyna gra, należąca do wszystkich ludów i wszystkich czasów, gra, o której nikt nie wie, jaki Bóg zesłał ją na ziemię, aby uśmiercić nudę, wyostrzyć zmysły, napiąć ducha?”[1]

 

Czy Stefan Zweig, znakomity pisarz austriacki, był pasjonatem szachów?

Zapewne był, „Nowela szachowa” dowodzi tego ponad wszelką wątpliwość.

Szachy stały się ostatnio dość modnym tematem. Być może spowodował to (znakomity skądinąd!) serial, który cieszył się nie tak dawno wielkim zainteresowaniem. Jako miłośniczka królewskiej gry odczuwam z tego powodu niemałe zadowolenie. Muszę jednak przyznać, że dopiero niedawno wpadłam na trop „Noweli szachowej”.

Książka powstała w 1941 roku, czyli w czasie II wojny światowej, i ma to znaczenie o tyle, że wojenna zawierucha dała Zweigowi asumpt do zbudowania fabuły. Z drugiej jednak strony, jej wymowa jest na tyle uniwersalna, że – jakkolwiek autor był zagorzałym pacyfistą – grzechem byłoby na nią patrzeć wyłącznie przez pryzmat wojny.

Rzecz dzieje się na wielkim parowcu pasażerskim, który płynie z Nowego Jorku do Buenos Aires. To tam dziwnym zrządzeniem losu krzyżują się drogi Mirka Czentovicia i doktora B. Panowie mają ze sobą niewiele wspólnego, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że trudno o dwie bardziej różniące się od siebie osoby. Łączy ich tylko jedno – obaj genialnie grają w szachy.

Ich pojedynek, wynikły bardziej z presji innych pasażerów statku niż z woli samych grających, jest centralnym punktem tego niezwykłego utworu.

Zweig w niezbyt obszerny, ale niezwykle kunsztowny sposób zarysowuje sylwetki obu przeciwników.

Mirko Czentović wywodzi się z zapadłej wsi. Jest synem biednego jak mysz kościelna szypra na Dunaju, którego po śmierci ojca wziął do siebie z litości miejscowy proboszcz. Wieczorami chłopiec przyglądał się partiom proboszcza z wachmistrzem żandarmerii, a ponieważ na co dzień nie grzeszył bystrością, nikt zapewne nie odkryłby jego talentu, gdyby pewnego wieczoru proboszcz nie został odwołany do obłożnie chorej, a Mirko nie zajął jego miejsca przy szachownicy. Tym sposobem rozpoczęła się oszałamiająca kariera, która szybko doprowadziła Mirka do tytułu mistrza świata.

Doktor B. jest prawnikiem z Wiednia, zatrudnionym w stołecznej kancelarii, który po zaanektowaniu Austrii przez Hitlera zostaje aresztowany przez gestapo i na długie miesiące uwięziony w hotelowym pokoju, gdzie żyje pośród całkowitej pustki. Przed szaleństwem chroni go znaleziona przypadkiem książka z zapisem stu pięćdziesięciu partii wielkich szachowych mistrzów. Doktor B. zaczyna odtwarzać te pojedynki – najpierw za pomocą szachownicy z prześcieradła i figur z okruchów chleba, a potem z pamięci. Szachy dają mu wytchnienie, pozwalają wyrwać się z karbów dobijającej monotonii, w końcu jednak wpędzają go w chorobę psychiczną.

Wprawa, z jaką Zweig pokazuje to stopniowe popadanie o obłęd, jest bez mała wstrząsająca. Na statku do Buenos Aires doktor B. uzewnętrznia się przed narratorem, wiedeńczykiem jak on, i z pasją szczegółu opowiada mu o tym, jak tocząc pojedynki z samym sobą, niemal zapadł na „sztuczną schizofrenię”.

Uproszczeniem byłoby więc opisywanie „Noweli” wyłącznie jako utworu o szachach. Należałoby raczej stwierdzić, że jest to studium duszy ludzkiej, krótki traktat o tym, jak pasja może przekształcić się w niebezpieczną obsesję.

Jest to także mistrzowskie zestawienie dwóch krańcowo różnych charakterów – Czentovicia, któremu szachy otworzyły drzwi do wielkiej kariery, budząc w nim zarazem arogancję i pychę, oraz doktora B., którego gra uchroniła przed szaleństwem, a jednocześnie popchnęła w obłęd.

O ile jednak postać doktora przekonuje i porywa (również dlatego, że autor objawił w niej z całą siłą swoje antyfaszystowskie poglądy), o tyle w portrecie Czentovicia pojawia się, w moim przekonaniu, pewien zgrzyt. Trudno uwierzyć, żeby człowiek, który genialnie gra w szachy, był – jak chce Zweig – beznadziejnym tępakiem we wszystkich innych dziedzinach, rachującym na palcach i niezdolnym napisać bodaj jednego zdania bez błędów. Wielcy szachowi mistrzowie – jak Bobby Fischer, pierwowzór Beth Harmon z popularnego serialu, czy Garri Kasparow – słyną z niebotycznego ilorazu inteligencji. I choć jako czytelniczka doceniam to, że dzięki takiemu nakreśleniu postaci Czentovicia jego starcie z doktorem B. zyskało na dramatyzmie, to jako szachistka pozostaję sceptyczna…

Niemniej, „Nowela szachowa” to znakomita lektura. Nie trzeba grać w szachy, żeby rozsmakować się w tym urzekającym tekście i docenić jego językowe, fabularne i psychologiczne walory. Wobec takich utworów nie można przejść obojętnie, ponieważ skłaniają do zadumy, do wejrzenia w głąb siebie i zastanowienia się nad przepastnymi otchłaniami ludzkiego umysłu.

Gorąco polecam!

 

*Twórczością Stefana Zweiga zainteresowałam się bliżej dzięki p. Małgorzacie, której wyborne recenzje ukazują się regularnie na blogu jednej z miejskich bibliotek.

 

 

Świat Książki

Warszawa 2003

Tłumaczyła Izabella Czermakowa

8/10



[1] Stefan Zweig, Nowela szachowa, tłum. Izabella Czermakowa. Świat Książki, Warszawa 2003, s. 173.

Komentarze

  1. O jakże się cieszę Pani Aniu, że twórczość Stefana Zweiga zainteresowała również Panią. Jeszcze nie czytałam tej, chyba ostatniej w twórczości Zweiga pozycji, ale przeczytam z pewnością, tak dogłębnie i ciekawie o niej Pani napisała, że nie sposób się oprzeć. Bardzo się cieszę z tej recenzji i choć w szachy nie gram, to serial o tej królewskiej grze oglądałam, a jakże:). Zweig potrafi rozbudzić ciekawość czytelniczą kreśląc skomplikowane sylwetki bohaterów, dostarczając emocji opisywanymi wydarzeniami. Wiele napisała Pani o samej pasji szachowej, co stanowi wspaniałe dopełnienie Pani kunsztownej i jak zawsze z polotem napisanej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za zainteresowanie mnie twórczością tego Autora. Już wiem, że na "Noweli szachowej" nasza znajomość się nie skończy. :)
      Kunszt, z jakim Zweig kreśli sylwetki swoich bohaterów, jest wprost urzekający. Jestem zachwycona.
      Takie książkowe odkrycia są wspaniałe. Czasem zastanawiam się, ilu ich jeszcze dokonam... a ile perełek umknie mojej uwadze.
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  2. Jako miłośniczka szachów chyba nie mogę przejść obok tej książki obojętnie, a już na pewno nie po tak świetnej recenzji i rekomendacji. Dziękuję za nie. 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tekst nie jest zbyt obszerny, a naprawdę godzien uwagi. Szczerze zachęcam do lektury. :)

      Usuń
    2. Słowo się rzekło, a więc trzeba było go dotrzymać. 😀 Właśnie skończyłam czytać "Nowelę szachową". Lektura okazała się naprawdę znakomita i pochłaniająca (z zapartym tchem wyczekiwałam wyniku ostatniej partii szachowej). Poza tym pozwoliła mi jeszcze bardziej docenić kunszt recenzji.

      Usuń
  3. Dziękuję. Bardzo się cieszę, że udało mi się zachęcić do lektury tej książki - ubogiej pod względem objętości, za to bogatej w znaczenia. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz