Tarjei Vesaas – „Pałac lodowy”

Książka na śniegu w promieniach popołudniowego słońca


Tarjei Vesaas jest stosunkowo mało znanym pisarzem, który jednak w swoim rodzinnym kraju, Norwegii, uchodzi za jednego z najwybitniejszych prozaików XX wieku.

Ów mistrz nieobszernych, oszczędnych w stylu tekstów był kilkakrotnie nominowany do literackiej Nagrody Nobla, której wszakże nigdy nie otrzymał. W „Szkicach o literaturze skandynawskiej” Jarosław Iwaszkiewicz napisał o nim: „Niech się, co chce, mówi o Vesaasie – i to, że jest tak bliski pisarzom amerykańskim, i że niedaleko od niego i do Faulknera, i Knuta Hamsuna – a jednak jest to romantyk całą gębą i tak bardzo twórczy w kreowaniu tajemniczych, niedopowiedzianych i pięknych nastrojów”[1].

„Pałac lodowy” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Vesaasa. Pierwsze i jakże udane – ta powieść z 1963 roku, uhonorowana Nagrodą literacką Rady Nordyckiej, zauroczyła mnie swoją baśniowością, pięknem języka i iście nordycką surowością, która jednak pod płachetką prostoty skrywa zdumiewające bogactwo znaczeń.

Jest to wielka metafora życia i śmierci, rozkwitania i przemijania, przedstawiona poprzez historię dwóch dziewczynek.

Któregoś dnia do pewnej norweskiej miejscowości przybywa jedenastoletnia Unn. Dziewczynka straciła matkę i zamieszkała u ciotki. W szkole trzyma się na uboczu. Unika kontaktu z innymi dziećmi, a w czasie przerw w lekcjach wystaje pod ścianą. Jej skrytość budzi u rówieśników ciekawość i klasowa „przywódczyni”, Siss, nie posiada się z radości, kiedy pewnego dnia Unn zaprasza ją do siebie. Dziewczynki spotykają się w domu ciotki Unn i z miejsca nawiązują serdeczną, po dziecięcemu egzaltowaną przyjaźń. Unn obiecuje wyjawić Siss swoją tajemnicę, nieświadoma, że to pierwsze spotkanie jest zarazem ostatnim. Nazajutrz, zamiast do szkoły, dziewczynka wybiera się samotnie do lodowego pałacu, aby już nigdy stamtąd nie powrócić… Gdy uporczywe poszukiwania, w które angażuje się cała okoliczna społeczność, nie przynoszą efektów, Siss musi pogodzić się z myślą, że więcej nie zobaczy Unn, i stawić czoła nieoczekiwanej stracie.   

Akcja powieści rozgrywa się zimą, pośród śniegów, oszronionych drzew i lodu, którego złowieszcze trzaskanie raz po raz roznosi się po okolicy. Mróz kąsa w policzki, przyroda jest pogrążona w zimowym śnie i tylko tytułowy pałac, który w istocie jest zamarzniętym wodospadem, ustawicznie rozrasta się i pięknieje. Zbudowany z lodowych żebrowań, daszków, kopuł i koronek, rzuca czar na każdego, kto go ogląda – czy będzie to Unn, czy Siss, czy mężczyźni poszukujący zaginionej dziewczynki, czy wreszcie szybujący wokół wodospadu ptak.

Czymże właściwie jest ów pałac? Złożony z komnat krzyku, płaczu, uspokojenia, zamierania i światłości, może być równie dobrze metaforą życia, które zaczyna się krzykiem, a kończy wiecznym snem, jak symbolem żałoby. Vesaas nie narzuca żadnej interpretacji, raczej zachęca do wysnucia własnych wniosków – i to w jego książce jest piękne. 

Piękne są także opisy surowej, nordyckiej przyrody, konsekwentnie personifikowanej, która zdaje się być pełnoprawnym bohaterem tej wspaniałej opowieści. Dzięki nim wrażenie baśniowości, już i tak silne, jeszcze się pogłębia.

 

„W ten pół zimowy, pół wiosenny wieczór świat zmieniał się w zamgloną i niespokojną wizję, powoli sunącą przed oczami, mur prześlizgujący się po obu stronach człowieka. Bielejący śnieg wskazywał drogę. Wysokie drzewa ostrzegawczo wyciągały ramiona. Sunęły także smolisto czarne, pochylone do przodu, niewielkie skałki, podobne do zaciśniętych pięści wspierających czoło”[2].

 

Trudno ująć w słowa, czym w gruncie rzeczy jest „Pałac lodowy”. To książka o przyjaźni, którą przedwcześnie przerwała śmierć; o radzeniu sobie dziecka z czymś, co je przerasta; o żałobie i powolnym odzyskiwaniu radości życia. W stworzonym przez Vesaasa świecie nie ma złych ludzi, przysłowiowych czarnych charakterów. Wszyscy są dobrzy, serdeczni i uczynni… a jednak spada na nich cios w postaci przedwczesnej śmierci. Bo śmierć jest nieunikniona, wpisana w naturę świata tak samo jak zmieniające się pory roku. To oznacza nieuchronność smutku, lecz ma także pozytywny wydźwięk, ponieważ po zimie zawsze przychodzi wiosna – i o tym również jest ta znakomita, niejednoznaczna, ponadczasowa, skłaniająca do zadumy powieść.

Szczerze polecam!

 

 

Wydawnictwo Poznańskie

Poznań 1979

Tłumaczyła Beata Hłasko

9/10  

 

 

      

 

    

 

 

 

    



[1] Jarosław Iwaszkiewicz, Szkice o literaturze skandynawskiej. Warszawa 1977, s. 310.  

[2] Tarjei Vesaas, Pałac lodowy, tłum. Beata Hłasko. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1979, s. 108.

Komentarze

  1. Magiczna, przejmująca, nostalgiczna, wpisana w surowe piękno nordyckiej przyrody. Nie znam tego autora, lecz dzięki Pani zachwyciłam się jego utworem. Jakże wymownie brzmi tytuł oraz perfekcyjnie przez Panią opisany wygląd owego tajemniczego, lodowego pałacu. Jest coś niepowtarzalnego w literaturze skandynawskiej, coś spajającego przeżycia duchowe z magią przemienności cyklów przyrody i jej nieokiełznanej istoty. Uwielbiam takie lektury, zwłaszcza o tej porze roku:). Serdecznie dziękuję za doskonałą propozycję czytelniczą na Gwiazdkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Małgorzato, trudno jest oddać urok tej książki słowami, znacznie łatwiej go poczuć! Jestem głęboko przekonana, ba!, pewna, że ta powieść Panią oczaruje. Będę czekała na wrażenia z lektury! :)
      Na nazwisko autora natknęłam się przez przypadek, a teraz wydaje mi się, że nie mogłabym go nie znać. Często zastanawiam się, ilu jeszcze znakomitych twórców nie znam... czy może w ogóle nie poznam.

      Nawiązując zaś do cytatu z Iwaszkiewicza... Chciałabym zapytać, czy zna Pani K. Hamsuna.

      Usuń
    2. Znam Knuta Hamsuna Pani Aniu, znakomity pisarz, noblista. Jego bardzo poruszającą i zarazem trudną powieść ,, Głód" czytałam dawno temu i zamierzam ponownie sięgnąć po jego twórczość. Zgadzam się z Panią i często myślę o tym czy i ilu jeszcze fascynujących twórców dane mi będzie poznać? Ta nasza pasja czytelnicza jest doprawdy niezaspokojona, wymagająca i ekscytująca:)))

      Usuń
    3. I jeszcze....ze współczesnych skandynawskich pisarzy polecam gorąco Roya Jacobsena, jego saga bardzo mi się spodobała.

      Usuń
    4. Pytałam o Hamsuna własnie dlatego, że jestem w trakcie lektury "Głodu"! :)
      Znakomita, ale bardzo wymagająca emocjonalnie książka, której nie można czytać "na akord".
      Pozostaję pod urokiem literatury skandynawskiej. Zgadzam się z opinią, że ma w sobie niezwykły czar. Dawno temu czytałam "Krystynę" Undset, ale potem miałam przerwę i - jeśli nie liczyć drobnych wyjątków - właściwie dopiero "Tętniące serce" sprawiło, że czytelniczo znowu wróciłam na Północ. I przepadłam. :)
      Jacobsenem się zainteresuję, skoro Pani tak serdecznie poleca. :)

      Usuń
  2. Na książkę Vesaasa natknęłam się przypadkowo, jej lektura jeszcze przede mną, ale po tak znakomitej rekomendacji chyba nie mogę się jej dłużej opierać. 😉 Recenzja jest naprawdę wyborna. Z całego serca gratuluję i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) Zdecydowanie nie warto się opierać. Książka jest wyborna, gorąco polecam!

      Usuń

Prześlij komentarz