Lew Tołstoj – „Szczęście rodzinne”

 

Książka w lsmpionie w kształcie domku


 

Szczęście rodzinne” to mój powrót do Tołstoja po latach.

Nie ma w tej niewielkiej książce monumentalności „Wojny i pokoju” czy „Anny Kareniny”, ale jest to samo urzekające piękno języka, ta sama niezwykła głębia obserwacji, tak właściwa prozie tego autora.

Historia jest dosyć pospolita…

Po śmierci matki siedemnastoletnia Maria, zwana Maszą, i jej młodsza siostra, Sonia, zostają same pod opieką dobrotliwej Katii, nauczycielki i przyjaciółki domu. Masza nie może pogodzić się z sieroctwem i popada w melancholię, która stopniowo się pogłębia. Życie całej trójki zmienia się, gdy z wizytą do dworku zajeżdża Sergiusz Michałowicz. Ten szlachetny i z gruntu uczciwy mężczyzna, dosyć już posunięty w latach, przyjaźnił się niegdyś z ojcem Marii, a usłyszawszy, że rodzinę nawiedziła kolejna tragedia, postanowił wyciągnąć do osieroconych dziewcząt i ich opiekunki pomocną dłoń.

Od tego momentu życie w dworku zaczyna płynąć nowym torem. Z początku Masza patrzy na gościa z onieśmieleniem i obawą; wciąż ma w pamięci słowa matki, która powiedziała jej kiedyś, że ten poczciwy człowiek byłby dla niej dobrym mężem. Z wolna jednak onieśmielenie ustępuje innym uczuciom – podziwowi, zaciekawieniu, fascynacji, serdecznemu przywiązaniu… Masza pragnie podobać się Sergiuszowi, dla niego uczy się altruizmu i troski o innych, zaczyna dostrzegać potrzebujących, dojrzewa do wyższych uczuć… W końcu, pomimo dużej różnicy wieku, zakochuje się w nim i doznaje szczęścia, gdy jej miłość okazuje się odwzajemniona.

Sergiusz ma wątpliwości, obawia się, że dziewczynie nie będzie na dłuższą metę odpowiadał stateczny, znacznie starszy mąż, który zdążył już zakosztować szaleństw młodości i teraz marzy jedynie o spokojnym domu na wsi. Maszy udaje się jednak przełamać jego opory i para staje na ślubnym kobiercu. Zaczyna się wspólne życie…

Można by pomyśleć, że tak piękna, czysta i szlachetna miłość pokona wszelkie przeszkody, jednak po pierwszym okresie niczym niezmąconego szczęścia młodej żonie zaczyna doskwierać nuda, a wspólny wyjazd do Petersburga tylko pogarsza sytuację. W wielkim mieście małżeńska miłość zostaje wystawiona na ciężką próbę…

Wypadki relacjonowane są w pierwszej osobie, czytelnik poznaje więc przebieg wydarzeń bezpośrednio z opowieści młodej Maszy. To jej oczyma widzi świat – zarówno ten wewnętrzny, świat uczuć, jak i zewnętrzny.

Akcja toczy się na wsi i w mieście. Cała pierwsza część osadzona jest w wiejskich realiach. Tołstoj w niezwykle barwny sposób opisuje sytuację dziewiętnastowiecznych ziemian rosyjskich. Życie w dworku Sergiusza Michałowicza toczy się wytyczonym od pokoleń torem. Władzę nad gospodarstwem sprawuje matka; to ona decyduje o posiłkach, a nawet o tym, o której godzinie należy chodzić spać (Sergiusz, zbliżający się już do czterdziestki, bardzo zważa na to, żeby w niczym nie uchybić tej statecznej matronie). Domownicy ściśle przestrzegają pewnych rytuałów, takich jak na przykład cowieczorne posiedzenia przy samowarze (podczas których obowiązuje określony podział ról).

Życie włościan jest mocno osadzone w sferze religijnej, co wyraża się nie tylko poprzez regularny udział w nabożeństwach w cerkwi, lecz także poprzez wierność naczelnym wartościom chrześcijańskim. Masza modli się (i skłania do modlitwy męża), nieobce są jej uczynki miłosierdzia…

W mieście sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Nie ma tam miejsca na uczciwość i szlachetną prostotę, a odbywające się co i rusz bale są istnym targowiskiem fałszu, zepsucia i obłudy. Na nieobytą w świecie wiejską dziewczynę, taką jak Masza, czyha w Petersburgu mnóstwo niebezpieczeństw…

Tym, co w książce uderza najbardziej, nie są jednak ani wspaniałe obrazy z życia dziewiętnastowiecznych włościan rosyjskich, ani urzekające opisy przyrody, która stanowi tło dla perypetii Sergiusza i Marii. Największe wrażenie zrobiła na mnie głębia obserwacji, a także to, jak doskonale Tołstoj przedstawił arkana kobiecej psychiki. Masza jest pełnokrwistą bohaterką, a choć „Szczęście rodzinne” po raz pierwszy ukazało się w odległym 1859 roku (!), to jej uczucia, obawy i przemyślenia równie dobrze mogłyby być uczuciami, obawami i przemyśleniami współczesnej dziewczyny – tak niewątpliwa jest ich ponadczasowość.

Autor wplótł również w tekst szereg uniwersalnych prawd.

„Nie ma takiej sytuacji, w której człowiek nie mógłby być szczęśliwym”, twierdzi Sergiusz Michałowicz. 

„Szczęście rodzinne” to przepiękna opowieść o miłości, która rozpala się, płonie i gaśnie. Choć „gaśnie” nie jest najtrafniejszym określeniem, właściwiej byłoby powiedzieć: „przechodzi metamorfozę”, „z gwałtownego, namiętnego uczucia przeradza się w spokojne, stateczne przywiązanie”.

Dla każdego, kto ceni klasykę, a przy tym jest wrażliwy na urodę i szlachetną subtelność stylu, „Szczęście rodzinne” będzie prawdziwą literacką ucztą.  

 

   

           Książka i Wiedza

Warszawa 1982

Tłumaczyła Eleonora Słobodnikowa 

9/10

 

Komentarze

  1. Pani Aniu, zdjęcie ,, Szczęścia rodzinnego" nie dość, że jest przepiękne, to mówi wiele o tym, jak ulotne ono bywa i jak łatwo ucieka na zewnątrz:), przynajmniej ja mam takie skojarzenia. A błyskotliwa recenzja książki przypomina mi nieco życie samego autora- Lwa Nikołajewicza i jego żony Zofii. Duża różnica wieku i charakterów państwa Tolstojow stanowiły ogromny problem w ich zwiazku. I tak jak młodej Maszy doskwierała nuda w małżeństwie z Sergiuszem, tak też często czuła się Zofia u boku swego trudnego we współżyciu męża-Lwa Tołstoja. Lew pragnął być wielki i podziwiany, zwykłe życie go nie zajmowało, bywał nieczuły i obojętny wobec żony. Wiele musiała przez niego znosić...Zastanawiałam się wiele razy, jak to możliwe, że wielki pisarz, wrażliwy na ludzką krzywdę i znający tak doskonale ,, arkana kobiecej psychiki" jak trafnie to Pani określiła, bywał tak niewrażliwy, a nawet okrutny dla swojej żony i gromadki dzieci. Cóż, człowiek jak widać jest istotą niezwykle skomplikowaną, wymykającą się wszelkim kryteriom jednoznacznej oceny. Z pewnością sięgnę po ,, Szczęście rodzinne", dziękuję za tę recenzję, a ze swej strony polecam ,,Pamiętniki" Zofii Tołstoj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Małgorzato, bardzo dziękuję.
      Po raz kolejny jestem pod ogromnym (!) wrażeniem Pani erudycji. Zaskoczyło mnie to, co Pani pisze - pewnie dlatego, że dotąd czytałam głównie Tołstoja, nie o Tołstoju.
      Tym bardziej dziękuję, że dzieli się Pani ze mną swoją wiedzą.
      Książkę jak najgoręcej polecam. To lektura na jeden wieczór, a jest naprawdę znakomita. Wyborna.

      Usuń
    2. Z wielką przyjemnością przeczytam Pani Aniu, dziękuję za polecenie raz jeszcze.

      Usuń

Prześlij komentarz