Iwan Turgieniew – „Szlacheckie gniazdo”


Książka i porcelanowa figurka

 

Szlacheckie gniazdo” to pierwsza powieść Turgieniewa, jaką przeczytałam.

Muszę przyznać, że dotarłam do tego – skądinąd bardzo znanego! – autora dość okrężną drogą: pragnienie bliższego zapoznania się z jego twórczością wznieciła we mnie informacja, że Ernest Hemingway był miłośnikiem tego pisarza i na jego cześć nadał swoim „Wiosennym wodom” taki właśnie tytuł. A czy Hemingwayowi można się oprzeć?

Iwan Turgieniew był przedstawicielem realizmu krytycznego, tworzącym mniej więcej w tym samym czasie co Flaubert i Zola, i w ten też nurt wpisuje się „Szlacheckie gniazdo”.

Ta wydana w 1859 roku powieść przedstawia losy Fiodora Ławreckiego, zwanego przez bliskich Fiedią.

Ławrecki jest przedstawicielem drobnej szlachty rosyjskiej. Wcześnie osierocony przez matkę, kobietę tkliwą, lecz bezwolną, odbiera od ojca-anglomana bardzo osobliwe wychowanie. Pewnego dnia wyrusza do miasta i tam poznaje Warwarę Pawłownę. Nieobeznany z życiem i w głębi duszy dość naiwny, szybko ulega urokowi tej pięknej kobiety, pojmuje ją za żonę i wraz z nią przeprowadza się zagranicę. Poniewczasie przekonuje się, że Warwara jest zepsutą, przebiegłą osobą, a odkrywszy jej zdradę, pozostawia ją w Paryżu i wyjeżdża.

Po powrocie do Rosji zacieśnia stosunki ze swoją krewną, Marią Dmitriewną Kalitiną, i jej dwiema córkami, Lizą i Lenoczką. Wkrótce zakochuje się w Lizie, która odwzajemnia tę miłość i dla niego odrzuca oświadczyny młodzieńca o świetlanych perspektywach, Panszyna. Gdy z Francji dociera wiadomość o śmierci Warwary Pawłowny, wydaje się, że Fiodora i Lizę czeka wspólne, szczęśliwe życie… los jednak ma dla nich w zanadrzu przykrą niespodziankę.

Życiowe niepowodzenie bohatera, uosabiającego to, co Turgieniew określił mianem zbędnego  człowieka, staje się w powieści symbolem niepowodzenia całej klasy społecznej – wypalonej, biernej, niezdolnej do wprowadzania koniecznych zmian. Ławrecki, choć jest wykształcony i dobrze obeznany z sytuacją w kraju, nie potrafi zdobyć się na żadne konkretne działania. Owszem, głosi potrzebę czynu, sam jednak pozostaje pasywny, bezwolny wobec przeciwności, jakie się przed nim piętrzą. I dotyczy to zarówno spraw gospodarczych, jak i osobistych.

Zdradzony przez żonę, wycofuje się i wyjeżdża, a potem, gdy zdobywa wzajemność szlachetnej i wielkodusznej Lizy, zraża się nieoczekiwanymi trudnościami i zamiast walczyć o swoje szczęście – o szczęście ich obojga! – poddaje się woli wybranki i bez sprzeciwu godzi się z jej decyzją. I mimo że jest to decyzja podyktowana przez pobożność i względy moralne, trudno się na niego nie zżymać za tę ustępliwość.

Turgieniew ustawicznie wplata w tekst wzmianki o nudzie. To uczucie zdaje się dominować w życiu Ławreckiego. Nie myli się spotkany po latach kolega z uniwersytetu, który wytyka Fiodorowi gnuśność oraz bezczynność i wróży mu życiową katastrofę, jeżeli ten się nie ocknie.

Ławrecki, jakkolwiek bierny, jest jednak doskonale sportretowany. Zresztą korowód żywych, zapadających w pamięć postaci jest – obok wyśmienitych dialogów – największą zaletą powieści. Sędziwy Lemm, nauczyciel muzyki niemieckiego pochodzenia i niespełniony kompozytor, światowiec Panszyn, zapatrzony w Zachód urzędnik wielu (rzekomych) talentów, i kapitalna Marfa Timofiejewna, dziarska staruszka, otaczająca się własną, jakże osobliwą, świtą – wobec tych bohaterów po prostu nie da się przejść obojętnie.

Na koniec warto wspomnieć o kontekście, w jakim osadzone są perypetie Ławreckiego. Turgieniew barwnie odmalowuje życie rosyjskiej prowincji. Mamy tam przejawy pobożności prawosławnej, z popem i ikonami, przed którymi płoną świece, mamy obraz rozrywek, jakim oddawała się ówczesna drobna szlachta, z kartami, wyprawami na ryby, grą na fortepianie i morzem herbaty, którą raczono się obficie przy każdej dogodnej okazji, mamy wreszcie znakomite portrety służących, zawsze gotowych służyć swoim dobrodziejom…

Wszystko to sprawia, że książkę czyta się szybko i z niegasnącym zaciekawieniem.

To znakomita lektura, na której z pewnością nie zakończy się moja przygoda z twórczością Turgieniewa.

Warto po nią sięgnąć. 

Słowo Hemingwaya!   

 

 

Wydawnictwo TPPR „Współpraca”

Warszawa 1985

Tłumaczył Jerzy Jędrzejewicz

9/10

 

Komentarze

  1. Ostatnio przeglądałam kilka książek w antykwariacie, m.in. właśnie ,,Szlacheckie gniazdo" Turgieniewa:), zastanawiałam się nad tą książką, bo wydała mi się godna przeczytania. Choć nie przepadam za literaturą rosyjską, to po przeczytaniu Pani znakomicie skonstruowanej recenzji z pewnością sięgnę po tę pozycję. Barwne postacie na tle rosyjskiej prowincji i wartka akcja to z pewnością duże atuty tej lektury. Turgieniew wydaje się być wartym literackiego zgłębiania:).Pani Aniu wielkie dzięki za ten trop:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto go poznać. To wybitny pisarz - i to się czuje. Postacie są barwnie zarysowane (podobnie jak kontekst), a dialogi naprawdę świetne. Mnie Turgieniew urzekł.
      Gdyby się Pani zdecydowała na lekturę, będę bardzo wdzięczna za podzielenie się wrażeniami.
      A tymczasem dziękuję i zasyłam serdeczne pozdrowienia. :)

      Usuń

Prześlij komentarz