Umberto Eco – „O bibliotece”

Książka Eco na tle innych książek


Umberto Eco zasłynął przede wszystkim dzięki „Imieniu róży”, ale był także wybitnym włoskim semiologiem, filozofem, publicystą, mediewistą i bibliofilem.

Książka „O bibliotece”, będąca przedmiotem tej recenzji, jest w głównej mierze pokłosiem jego zainteresowań bibliofilskich.

Tekst, a właściwie odczyt, który Eco wygłosił w 1981 roku z okazji jubileuszu biblioteki mediolańskiej, uderza humorem i niesamowitą lekkością, z jaką został napisany. Podobną lekkość odnajdowałam swego czasu w pracach Eco z zakresu semiologii, które miałam  sposobność czytać i które mimo swojej naukowej natury okazywały się zdumiewająco „lekkostrawne”. Przystępując do lektury „O bibliotece”, spodziewałam się zatem, że przyjemnie spędzę czas – i tak też było w istocie.

Książka kierowana jest nie tylko do dyrektorów czy pracowników bibliotek, lecz także do ludzi, którzy regularnie bywają w tych przybytkach wiedzy. Od samego początku czułam się więc niejako „wywołana do tablicy”.

Eco rozpoczyna swoje rozważania od cytatu z książki „Fikcje” Jorge Luisa Borgesa. W tymże zbiorku, cytowanym niemal jako święta księga, znalazło się między innymi opowiadanie pt. „Biblioteka Babel”, w którym Borges nawiązał do motywu tzw. biblioteki totalnej.

Odwołując się do „Fikcji”, Eco w przystępny sposób wyjaśnia, jak na przestrzeni dziejów zmieniało się pojmowanie funkcji bibliotek. Na przykład za Polikratesa ich nadrzędnym celem było gromadzenie woluminów, ale już w czasach rozkwitu zgromadzeń benedyktyńskich – przede wszystkim przepisywanie.

Rozprawiwszy się pokrótce z historią, autor Imienia róży w dziewiętnastu punktach – i w przezabawny sposób! – opisuje negatywny model biblioteki (cechujący się m. in. mnożeniem kategorii i działów, straszliwie rozbudowanymi sygnaturami, które nijak nie mieszczą się na rewersie, bardzo długim czasem oczekiwania na książkę, zniechęcaniem odwiedzających do wypożyczenia czegokolwiek [bibliotekarz jest w tym przypadku wrogiem czytelnika] itp.), aby w końcu, na zasadzie kontrastu, pokazać, jak powinna wyglądać instytucja przyjazna czytelnikom.

Taka „biblioteka na miarę człowieka” to przede wszystkim biblioteka radosna, wyposażona w wygodne fotele i łatwy w obsłudze katalog, zapewniająca możliwość „wypicia kawy ze śmietanką”… jednym słowem: taka, do której chodzi się chętnie i w której z ochotą spędza się wolny czas.

Jako mola książkowego najbardziej może zachwycił mnie fragment, w którym Eco obala mit, jakoby do biblioteki chodziło się po konkretny tytuł. W przeważającej części przypadków jest zupełnie na odwrót. Biblioteki, przekonuje włoski semiolog, są głównie po to, żeby czytelnicy mogli dokonywać odkryć, natykać się na dzieła, których istnienia nie podejrzewali, a które nagle okazują się niezwykle ważne. Nie ma nic bardziej fascynującego niż przechadzanie się między regałami (o tak!) i szperanie na półkach (zdecydowanie!). Krótko mówiąc, wizyta w bibliotece powinna być wspaniałą przygodą.

Sporo jest w tych rozważaniach elementów autobiograficznych. Eco zgromadził w swoim domu w Mediolanie trzydzieści tysięcy woluminów i konsekwentnie odmawiał, gdy asystentka proponowała mu, że skataloguje jego zbiory. Twierdził, iż pozbawiłoby go to przyjemności, jakiej doznawał, gdy spacerując pośród regałów, ni stąd, ni zowąd znajdował dawno zapomniane dzieła.

Czerpiąc ze swoich doświadczeń jako wykładowcy akademickiego, autor porusza z kolei problem tzw. kserokultury. Przekonuje, że fotokopie dobijają wydawnictwa, które wypuszczają na rynek coraz mniej książek w coraz wyższych cenach. Nadmienia nawet o zjawisku nazywanym neurozą fotokopii.

Ubolewa nad tym, jak wielu ludzi nie ma dzisiaj pojęcia, na czym polega właściwe korzystanie z biblioteki, choć ta – i tu znowu powraca Borges – jest modelem wszechświata.

Książka urzeka humorem i niesamowitą swadą, z jaką Eco prowadzi swoje rozważania.

Nie chciałabym uogólniać, ale mam wrażenie, że to lektura obowiązkowa dla każdego, kto bywa w bibliotekach i komu leży na sercu ich los.

Polecam!

 

 

Świat Książki

Warszawa 2007

Tłumaczył Adam Szymanowski

8/10  

 

       

 

 

     

Komentarze

  1. Pewnie Umberto- bibliofil byłby zadowolony, gdyby dane mu było zajrzeć w przyszłość:). Wszak dzisiejsze biblioteki to właśnie miejsca, w których można przeżyć wspaniałą przygodę:), a możliwość swobodnego dokonywania odkryć książkowych podczas szperania między półkami, to doprawdy ogromną przyjemność. A do tego cały cyfrowy świat publikacji, łatwy dostęp do przeróżnej literatury itd. Ale najważniejsze, co mnie zawsze urzeka, to miłe, uśmiechnięte i pomocne panie bibliotekarki, przynajmniej mam przyjemność takowe spotykać na swej drodze bibliotecznej:).No i dzisiejsze biblioteki to miejsca pełniące rolę lokalnych instytucji kulturalnych, z całą gamą propozycji spędzania czasu wolnego i rozwijania zainteresowań. Może jeszcze doczekamy się także wygodnych foteli i miejsca na wypicie kawy ze śmietanką:) jak marzył Umberto Eco:), chociaż są już np. kawiarnie z książką. Jednym słowem żyjemy w niesamowitym świecie, o którym kiedyś inni marzyli....Zachwycająco przedstawiła Pani recenzję ,, O bibliotece". Wiele dobrego dowiedziałam się o samym autorze oraz jego zainteresowaniach.A że był miłośnikiem książek, to tym bardziej go polubiłam:). Pięknie dziękuję Pani Aniu za ten wnikliwy materiał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pięknie dziękuję za komentarz! Mnie, jak Pani wie skądinąd, środowisko bibliotekarskie jest bardzo bliskie. Z tym większą przyjemnością obserwuję procesy, o których Pani pisze.
      Nawiasem mówiąc, jeszcze się chyba nie zdarzyło, żebym wyszła z biblioteki tylko z tym, po co do niej poszłam. :)

      Usuń
    2. Jako bibliotekarka podpisuję się rękami i nogami pod spostrzeżeniami Pani Małgorzaty. 🙂

      Usuń
  2. Piękna recenzja😊, książkę czytałam i również mam w swoich zbiorach (jak przystało na bibliotekarkę 😉)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przystało na Bibliotekarkę z powołania. :) Ślicznie dziękuję za komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz