Thomas Hardy – „Pierwsza hrabina Wessex”

Książka na tle dużej kamienicy

 

Święta, jak wiadomo, są czasem prezentów.

Dla mnie takim prezentem była możliwość nieco bliższego zapoznania się z twórczością Thomasa Hardy'ego, pisarza, o którym miałam dotąd raczej mgliste pojęcie i który kojarzył mi się przede wszystkim z „Tessą d’Uberville”.

Użyłam słowa „prezent”, ponieważ jest on z założenia czymś miłym, a spośród wszystkich przymiotników, jakie przychodzą mi do głowy, właśnie ten – choć jest może trochę wyświechtany – najlepiej opisuje lekturę książki, która w minionych dniach przypadkiem wpadła mi w ręce.

Książka nosi tytuł „Pierwsza hrabina Wessex” i już sam ten fakt klasyfikuje ją w pewnym sensie jako dzieło Hardy’ego, bo ów angielski pisarz i poeta miał zwyczaj osadzać akcję swoich utworów w tym właśnie hrabstwie. Nie jest to powieść, ale zbiór dwóch opowiadań – „W pewnym miasteczku” oraz „Pierwsza hrabina Wessex”.

Teksty z pozoru nie mają ze sobą wiele wspólnego. Akcja pierwszego toczy się w XIX wieku w mieście, akcja drugiego – w trzeciej dekadzie XVIII stulecia na wsi.  

„W pewnym miasteczku” jest historią niespełnionej miłości pana Barneta, który pojął za żonę pannę niewzbudzającą w nim gorętszych uczuć, tracąc przez to szansę na szczęście u boku zakochanej w nim (z wzajemnością) Lucy Savile. „Pierwsza hrabina Wessex” dotyczy z kolei sercowych rozterek młodej Betty Dornell, córki zwaśnionych rodziców, którzy spierali się ze sobą o to, kogo właściwie powinna poślubić ich jedyna latorośl, nie kłopocząc się bynajmniej opinią samej zainteresowanej. Wskutek tych dość żałosnych podchodów Betty w wieku zaledwie trzynastu lat została wywieziona do Londynu i potajemnie wydana za mąż za znacznie od niej starszego mężczyznę, którego jej matka upatrzyła sobie na zięcia. Dowiedziawszy się o tym, pan Dornell dostał ataku apopleksji i poprzysiągł, że nie spocznie, dopóki nie dowiedzie żonie, jak bardzo się pomyliła…

Oba opowiadania, pomimo zachodzących pomiędzy nimi różnic, rozwijają więc temat miłości, a czynią to w sposób, który nazwałabym przekornym. Hardy porusza problemy wielkiej wagi – takie jak niespełniona miłość, utrata ukochanej osoby, aranżowane małżeństwo – myliłby się jednak ten, kto by przypuszczał, że dla ich przedstawienia uderza w dramatyczne tony i raczy czytelnika poważnymi, nużącymi, umoralniającymi wywodami. W istocie jest wręcz odwrotnie: opowiadania porywają nieoczekiwanymi zwrotami akcji, nie brakuje w nich również – zwłaszcza w drugim! – elementów humorystycznych. Czytając „Pierwszą hrabinę Wessex”, nie potrafiłam oburzać się zachowaniem pani i pana Dornell, dla których chęć postawienia na swoim okazała się ważniejsza niż dobro jedynej córki (skądinąd szczerze uwielbianej), a przy lekturze ostatnich akapitów byłam serdecznie rozbawiona.

Kolejnym elementem, który łączy oba teksty, jest pewna szlachetność postaw. Zarówno pan Barnet, jak i Stefan Reynard, małżonek młodej Betty, są z gruntu prawi, uczciwi i rycerscy. Barnet walczy o życie swojej żony-topielicy, choć jej śmierć dałaby mu możliwość zabiegania o względy Lucy (opis jego duchowych zmagań jest w mojej opinii najlepszym fragmentem całego tekstu), a Reynard okazuje się zdumiewająco odpowiedzialny i wyrozumiały wobec sercowych dylematów Betty.

Na wspomnienie zasługuje wreszcie pisarski artyzm Hardy’ego. Jest w tych prostych z pozoru opowiadaniach dbałość o każde słowo. Przejawia się ona w uroczych szczegółach, takich jak rzucona mimochodem wzmianka o jedwabnej sukni Lucy, ocierającej się w kościele o podstawę chrzcielnicy. W teksty wplecione są również ponadczasowe prawdy – na przykład o tym, że jedynym stałym atrybutem życia jest jego… zmienność.  

„Pierwsza hrabina Wessex” to znakomita książka o tym, że życie jest nieprzewidywalne. Po mistrzowsku skonstruowana i świetnie przetłumaczona, rozwija poważne tematy w przystępny, a momentami nawet humorystyczny sposób. Nie ma w niej moralizatorskich wywodów, jest za to sprawnie przeprowadzona intryga, która czyni tekst zajmującym. Krótko mówiąc, klasyka w najlepszym wydaniu.

Szczerze polecam!

 

 

 

Książka i Wiedza

Warszawa 1977

Tłumaczyły Jadwiga Korniłowiczowa 

i Krystyna Jurasz-Dąmbska

9/10 

                   

    

  

 

 

Komentarze

  1. Miło ponownie zajrzeć do świata bohaterów literackich na Pani blogu:). Święta zbyt szybko minęły, ale przed nami równie piękny okres noworoczny, i choć na czytanie czasu mi brakuje, to mam nadzieję, że Nowy Rok przyniesie kolejne czytelnicze niespodzianki i dostarczy nowych wrażeń. Bardzo się cieszę, że tym razem zaciekawiła mnie Pani Thomasem Hardym, gdyż po przeczytaniu jego jakże smutnej, aczkolwiek pięknej powieści ,,Tessa d'Uberville" czułam się trochę przytłoczona tą lekturą i do tej pory nie sięgałam po inne utwory tego pisarza. Teraz już wiem, że Hardy dostarcza również dobrego humoru, sprawnej intrygi i nie lubi moralizować, czego dowodem są opowiadania, które Pani z pasją zrecenzowała. Pięknie dziękuję za nie Pani Aniu jak również za przybliżenie postaci samego Autora, człowieka utalentowanego, posługującego się pięknym językiem i poruszającego tematy trudne i ważne społecznie. Pozdrawiam Panią i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Pani Małgorzato!
      Ja miałam identyczne odczucia po lekturze "Tessy". Sięgając po "Pierwszą hrabinę Wessex", powiedziałam sobie, że jeśli pierwsze opowiadanie mnie przytłoczy, nie przeczytam drugiego. Tymczasem nie tylko przeczytałam drugie, ale też zaczęłam żałować, że nie ma kolejnych. Niech to będzie najlepszą rekomendacją. :)
      Życzę Pani, żeby Nowy Rok przyniósł wiele miłych niespodzianek - nie tylko czytelniczych, lecz także tych życiowych. Wszystkiego dobrego!

      Usuń
  2. Z całego serca dziękuję Pani Aniu:), wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz