Oskar Wilde – „Salome”

Książka na białej serwetce, nad nią hiacynt

 

Salome, wnuczka Heroda Wielkiego, jest postacią kojarzoną z Biblią, a ściślej, ze śmiercią Jana Chrzciciela. Mateusz i Marek pisali o niej w Ewangeliach jako o córce Herodiady, która porzuciła swojego pierwszego męża, Heroda III, i poślubiła Heroda Antypasa, tetrarchę Galilei. Ten ostatni zachwycił się tańcem pasierbicy i przysiągł spełnić każde jej życzenie, a wtedy ona za podszeptem matki zażądała głowy Chrzciciela.  

Sława Salome wykroczyła jednak poza biblijne ramy i wtargnęła do świata sztuki. Stała się inspiracją dla malarzy (na czele z Botticellim, Tycjanem oraz Caravaggiem) i muzyków. Richard Strauss poświęcił jej słynną operę. A przy pisaniu libretta opierał się na dramacie Oskara Wilde’a, którego dotyczy ta recenzja.

Tworząc „Salome. Tragedię w jednym akcie”, Wilde inspirował się narracją biblijną. Akcję osadził w Galilei, w rezydencji Heroda Antypasa, na wielkim tarasie obok izby biesiadnej.

Jest noc, księżyc świeci na niebie, z pałacu dochodzą odgłosy uczty na cześć tetrarchy.

Żołnierze, kapitan gwardii i paź rozmawiają, a ich ożywiona rozmowa nie tylko wprowadza czytelnika w atmosferę owego szczególnego dnia, lecz także zarysowuje przed nim mentalność tamtych czasów.

(„DRUGI ŻOŁNIERZ: Na przykład brat tetrarchy, jego starszy brat, pierwszy mąż królowej Herodiady, był tam więziony przez lat dwanaście. I to go nie zabiło. W końcu – po latach dwunastu – trzeba go było udusić.

KAPADOCJANIN: Jednak straszna to rzecz zadusić króla.

PIERWSZY ŻOŁNIERZ: Dlaczego? Wszakże królowie mają szyję, jak inni ludzie.”[1])

Od czasu do czasu z cysterny, w której niegdyś więziono wzmiankowanego króla, dobiega głos Jokanaana (czy też: Jana Chrzciciela). Opis proroka jest żywcem zaczerpnięty z Biblii – Jokanaan karmi się szarańczą i dzikim miodem, jest okryty sierścią wielbłąda, a wokół lędźwi ma skórzany pas.

Salome zjawia się na tarasie, a gdy na jej życzenie Jokanaan zostaje wyprowadzony z cysterny, zakochuje się w nim i stara się go zauroczyć. On jednak pozostaje nieczuły na jej względy. Reszta jest dobrze znana…

Wilde oparł się, jak pisałam, na narracji biblijnej i w wielu względach dochował jej wierności. Wiernie przedstawił rodzinne powiązania Salome i nienawiść Herodiady, której prorok wyrzucał  niemoralność. Doskonale opisał też dylemat Heroda, który z jednej strony czuł, że powinien dotrzymać złożonej Salome obietnicy, a z drugiej wzdragał się przed poświęceniem Chrzciciela, którego uważał za wielkiego proroka i którego darzył szacunkiem. „To święty człowiek”, powiedział o nim.

Nieoczekiwanym, a bardzo ciekawym zabiegiem autora było natomiast ukazanie ewolucji Heroda, którego uczucia do pasierbicy uległy pod wpływem sprawy Jokanaana dogłębnej przemianie. 

Co więcej, będąc mistrzem słowa, Wilde wprowadził do tekstu symbole i elementy, które pozwoliły mu zbudować napięcie i umiejętnie „zagęścić” atmosferę. W rozmowach osób dramatu raz po raz przewija się motyw księżyca (jeden z bohaterów mówi: „Spojrzyj na księżyc! Jak dziwnie księżyc wygląda! Podobny jest do kobiety, powstającej z grobu. Podobny jest do kobiety umarłej. Można by sobie uroić, że szuka istot umarłych”[2], a inny: „Pełnia dziwnie wygląda dziś wieczorem. Czy nie wygląda dziwnie? Podobna jest do szalejącej kobiety, do kobiety, która szuka wszędzie kochanków”[3]). Z oddali dochodzą szmery, a Herodowi ciągle się wydaje, że słyszy złowieszczy łopot ptasich skrzydeł.

Oczywiście świadomość, jaki będzie koniec tej historii, potęguje wrażenia czytelnika i czyni go bardziej podatnym na wprawnie tworzoną ponurą aurę.

Język jest wspaniały, wykwintny, brzemienny w znaczenia, a słowa, jakie Salome wypowiada, próbując uwieść Jokanaana, to prawdziwy majstersztyk. Jeżeli ktoś lubi styl Wilde’a, to czytając ten dramat, prawdopodobnie przypomni sobie – za co.

Myślę, że na koniec należałoby dorzucić dwa słowa na temat samej edycji. Wydanie, które czytałam, pochodzi z Bibliofilskiej Serii Biblioteki Miniatur Wydawnictw Artystycznych i Filmowych. Książeczka jest mała, a druk wręcz mikroskopijny, co stanowi, rzecz jasna, pewną niedogodność (zwłaszcza dla krótkowidzów!), ale dwa względy sprawiają, że w moim mniemaniu warto się potrudzić. Jednym z nich jest język – wydawca oparł się na pierwszym tłumaczeniu tekstu, z 1914 roku, zachowując nawet oryginalną pisownię. Ten archaiczny wydźwięk, jakże pasujący do treści dzieła Wilde’a, dodaje lekturze uroku. Drugi wzgląd to szata graficzna. W książce znalazły się ilustracje przedwcześnie zmarłego rysownika angielskiego, Aubreya Beardsleya. Czarno-białe, niepokojące i ponure, świetnie uzupełniają tekst. Warto zwrócić na nie uwagę.

Wilde urzekł mnie po raz kolejny.

Polecam „Salome” każdemu, kto lubi dramaty… albo po prostu chciałby spojrzeć na dobrze znaną z Biblii historię z nieco innej perspektywy.

      

 

 

Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe

Warszawa 1985

Tłumaczył Leon Choromański

8/10

     

 

 

   



[1] Oskar Wilde, Salome. Tragedia w jednym akcie, tłum. Leon Choromański. Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1985, s. 18–20.

[2] Tamże, s. 7.

[3] Tamże, s, 54.

Komentarze

  1. Ileż tu perełek Pani Aniu! Zarówno sławny autor, jak i jego niepowtarzalny język, biblijna historia w oryginalnej odsłonie, bibliofilskie wydanie w ciekawej szacie graficznej...i zachęcająca recenzja...wszystko przemawia za sięgnięciem po ten dramat. A po przeczytaniu można ewentualnie spotęgować wrażenia oglądając i słuchając opery Straussa, nawet dostępnej na youtube:), sprawdziłam. Tyle dobrego płynie z tragedii w jednym akcie! Pięknie dziękuję za rozbudzenie mojej ciekawości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że zawsze można liczyć na miłe słowo od Pani. :)
      Dziękuję też za wiadomość o YouTubie, zdaje się, że skorzystam i posłucham. :)
      Tak, Wilde stworzył wiele perełek. Jestem jego wielką fanką.
      Właśnie zamówiłam "De profundis" jego autorstwa. Przygotowuję się na trudną, ale - jak sądzę - znakomitą lekturę.
      Życzę Pani dobrej niedzieli.

      Usuń
    2. Nie czytałam jeszcze ,, De profundis" lecz słyszałam o jej artyzmie i głębi właściwej dla twórczości tego wrażliwego twórcy, którego bardzo cenię. Świetny wybór Pani Aniu, będę czekać na kolejną recenzję. Miłego wieczoru i udanej niedzieli Pani życzę.

      Usuń
  2. Ja też zawsze bardzo sobie cenię otoczkę okołoliteracką. Autorce dziękuję za wspaniałą recenzję, a p. Małgorzacie za cenne uzupełnienie w związku z możliwością wysłuchania opery online.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. :) Zachęcam do lektury książki. Warto!

      Usuń
    2. Chyba skorzystam. :)

      Usuń
    3. Dziękuję Pani Magdo za miłe słowo:)

      Usuń

Prześlij komentarz