Jon Fosse – „Białość”

Książka na tle innych książek
 

Z prostego toru w naszych dni połowie

Wszedłem w las ciemny; jaka gęstwa dzika (…).

Powiem, com widział, wiele rzeczy innych.

Jak w ten las wszedłem, przypomnieć nie mogę.

Senny, prawdziwą opuściłem drogę”[1].  

 

Pierwsze wersety „Boskiej komedii” Dantego Alighieri mogłyby w istocie być mottem dla opowiadania „Białość” norweskiego noblisty Jona Fossego.

Bohater tego niezbyt obszernego dzieła zapuszcza się, jak niegdyś włoski poeta, do ciemnego lasu, aby tam badać otchłanie własnej tożsamości.

Poznajemy go pewnego zimnego dnia późnej jesieni, gdy, owładnięty nudą, wsiada do samochodu i jedzie, gdzie go oczy poniosą, bez planu i konkretnego celu („Jak w ten las wszedłem, przypomnieć nie mogę”). W pewnym momencie jego samochód grzęźnie na garbie i bohater nie jest w stanie ani ruszyć naprzód, ani się wycofać. Kiedy tak siedzi, zaczyna padać śnieg, a ponieważ o tej porze roku dni są krótkie i niebawem może zapaść zmrok, postanawia wyjść z ciepłego pojazdu i poszukać kogoś, kto mógłby mu pomóc. W końcu jednak gubi się w lesie („Senny, prawdziwą opuściłem drogę”) i kiedy, zmarznięty, postanawia schronić się przed zimnem w samochodzie, odkrywa, że nie wie, jak wrócić. Wkrótce potem dostrzega w oddali tajemniczą świetlistą postać, jedną z czterech, na jakie przychodzi mu się natknąć…

Im dalej nasz bohater brnie w las, tym więcej się o nim dowiadujemy. Bezimienny, nieokreślonego wieku, statusu społecznego i zawodu, z początku jawi się po prostu jako człowiek próbujący zabić nudę. Potem jednak, w miarę jak zagłębia się we własne refleksje (jakby i one były lasem), zarysowuje się przed nami portret boleśnie samotnej i wyobcowanej osoby. Bohater nie ma nikogo, kto byłby mu szczególnie bliski, i wie, że gdyby zaginął, nikt by się tym specjalnie nie przejął.

Opowiadanie cechuje się introwertyczną narracją. Fosse stosuje technikę strumienia świadomości, tekst jest więc zapisem przemyśleń bohatera. A dotyczą one rozmaitych problemów, w tym tak ważkich spraw jak śmierć, osamotnienie czy miłość. Autor niczego jednak nie narzuca – nie znajdziemy u Fossego aksjomatów, a rozważania bohatera mają nas co najwyżej zachęcać do snucia własnych.

Interpretacyjna dowolność – bodaj najbardziej wyrazista cecha recenzowanego opowiadania – dotyczy również tożsamości świetlistej postaci, którą bohater spotyka na swej drodze. Cóż ona symbolizuje? Czy śmierć? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale biorąc pod uwagę sprytnie przemycane pomiędzy wierszami odniesienia religijne, można przypuszczać, że chodzi o Boga. Bohater nie jest w stanie określić płci tej promienistej istoty (z teologicznego punktu widzenia Bóg nie ma płci), kiedy zaś pyta ją, kim jest, ona odpowiada: „Jestem tym, kim jestem”. „Jestem, który jestem”, odpowiedział Bóg, gdy Mojżesz zapytał Go o imię (Księga Wyjścia 3, 14).

Opowiadanie stoi zresztą nawiązaniami do innych tekstów i motywów. Jest Biblia, jest Dante, jest nawet luźna wariacja na temat słynnego danse macabre, tańca śmierci.

W tym mocno onirycznym tekście, w którym nie do końca wiadomo, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna ułuda, wszystko jest albo czarne (las, ciemność, garnitur mężczyzny bez twarzy), albo białe (śnieg, świetlista istota). Jedynie żółty księżyc przełamuje tę arcyciekawą dychotomię.

Czytając, w pewnym momencie można się zgubić jak bohater – w lesie myśli i zdań, które tworzą jeden zwarty blok, bez wydzielonych dialogów, bez akapitów. Taka forma sprawia, że łatwiej jest dać się porwać strumieniowi świadomości i wraz z rozważaniami bohatera płynąć przez tekst. Znakomite tłumaczenie, nadające lekturze rytm, wydatnie to ułatwia.

Czy więc spotkanie z „Białością” było dla mnie udane?

I tak, i nie. Tak, ponieważ panujący w opowiadaniu specyficzny klimat mnie przekonał. Ponieważ takie teksty jak „Białość” zmuszają do zadawania sobie pytań, do refleksji nad własnym życiem.

Nużący może się natomiast wydać sam język. Nie ma właściwie w tym tekście fragmentu, w którym nie byłoby powtórzeń…

„A może to w tym miejscu, w którym teraz stoję, widziałem rodziców. Może stali właśnie tu, gdzie teraz stoję ja. Możliwe, że to było tutaj. Tak, wydaje mi się, że właśnie tutaj. To było tutaj. Teraz jestem pewien. To było tutaj. W żadnym innym miejscu. Nie tam, tylko tu. Właśnie tu. Nie tam, tylko tu. Tu, w tym miejscu”[2].

… i choć jasno zdawałam sobie sprawę, że jest to celowy zabieg, to z biegiem czasu i narracji ten nadmiar zaczął mi przeszkadzać, a pod koniec wręcz mocno irytować.

Mam jednakowoż wrażenie, że warto rozpocząć przygodę z twórczością Fossego od „Białości”. Chociażby po to, żeby przefiltrować rozważania bohatera przez własne myśli i emocje.

 

 

 

ArtRage

Warszawa 2024

Tłumaczyła Iwona Zimnicka

6/10

 



[1] Dante Alighieri, Boska komedia, Piekło, Pieśń I, tłum. Julian Korsak.

Cytat pochodzi z witryny Wolne Lektury.

[2] Jon Fosse, Białość, tłum. Iwona Zimnicka. ArtRage, Warszawa 2024, s. 33.

Komentarze

  1. Moje spotkanie z tym autorem zaczęło się od ,,Septologii", następnie przeczytałam ,,Białość" i taka kolejność, choć intuicyjna, dała mi szersze spojrzenie na styl pisarski Fossego. Myślę, że gdybym zaczęła od ,,Białości" miałabym podobne odczucia do Pani, Pani Aniu. To krótkie opowiadanie jest specyficzne i może trochę irytować:), mnie jednak Fosse przypadł do gustu właśnie poprzez ,,Drugie imię. Septologia", dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne części cyklu. Świetnie, że Pani również zrecenzowała ,,Białość" i tak doskonale podzieliła się swoimi przemyśleniami po lekturze. Zgadzam się w pełni, że ten krótki utwór można wielorako interpretować i to także jest jego wielka zaleta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za komentarz, Pani Małgorzato. Może faktycznie lepiej było zacząć od czegoś innego. A może zwyczajnie nie powinnam była sięgać po ten tekst krótko po lekturze Steinbecka czy Fitzgeralda. W zestawieniu z ich pięknym, soczystym, bogatym językiem Fosse wypadł bardzo słabiutko (mówię wyłącznie o języku, który jednak mocno rzutuje na odbiór całości)...

      Usuń
  2. Moja przygoda z twórczością Fossego również zaczęła się od lektury "Białości". Muszę przyznać, że spostrzeżenia po lekturze są bardzo podobne. Sama historia wywarła na mnie duże wrażenie i - zgodnie z zamierzeniem - skłoniła do refleksji, jednakże nie do końca odpowiadał mi styl oraz ilość powtórzeń. Niemniej cieszę się, że na moją literacką "półkę" przeczytanych książek trafiła pozycja kolejnego już noblisty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Ja także się z tego cieszę. A niepokaźne rozmiary tekstu i efektowne wydanie na pewno stanowią dodatkową zachętę do lektury. :)

      Usuń
  3. Książki jeszcze nie czytałam, ale doceniam polecajkę. Bardzo dobra recenzja. Jestem pod wrażeniem licznych odniesień. Uwidaczniają Twoją bogatą kulturę literacką.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, dziękuję za dobre słowo! Bardzo mi miło. :) Do lektury zachęcam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też już przeczytałam i mam podobne wrażenia. To jest męcząca a zarazem bardzo poruszająca lektura.
    Galene

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz