Ulla-Lena Lundberg – „Lód”

Książka na łące

Wcale nie jest łatwo być nowym pastorem na małej wyspie. Wszak wiadomo, wyspa to odrębny świat. Tutejsi ludzie są inni niż mieszkańcy pozostałych regionów, mają inną mentalność, inne przyzwyczajenia i, być może, inne oczekiwania. Na szczęście kiedy jest się młodym człowiekiem, pełnym zapału, życzliwie usposobionym do świata i chętnie rozmawiającym z każdym, kto pragnie zostać wysłuchanym, a do tego ma się piękny, donośny głos i w trakcie nabożeństwa, w przeciwieństwie do poprzednika, potrafi się śpiewać, szybko można zyskać sobie przychylność miejscowej wspólnoty. Tak jak Petter Kummel z powieści „Lód”.

Ulla-Lena Lundberg, fińska pisarka szwedzkojęzyczna, zabiera nas w swoje rodzinne strony, do niezwykłego świata, jakim są Wyspy Alandzkie. Życie na tym mało znanym fińskim archipelagu nie jest usłane różami: lato jest krótkie, ciepłych dni jak na lekarstwo, a wody pomiędzy wyspami przez długie miesiące skuwa lód. Nieprzychylna aura wymaga od mieszkańców hartu ducha. Trzeba być zorganizowanym, zapobiegliwym i ostrożnym. To ostatnie przydaje się zwłaszcza wtedy, gdy w chłodne miesiące człowiek musi przemieszczać się między wyspami w taki sposób, żeby lód nie załamał się pod jego ciężarem.

Lokalna społeczność wie, że przyjezdnym nie jest łatwo, i z pewnym lękiem wita nowego pastora, Pettera Kummela, który przybywa na Örlandię ze swoją małżonką, Moną, i małą córeczką, Sanną. Obawy okazują się niepotrzebne: Kummelowie szybko aklimatyzują się w nowym miejscu. Petter błyskawicznie wkrada się w łaski parafian, a Mona ze zdumiewającą wprawą przejmuje pieczę nad domem i małym przychówkiem – pastorostwo dziedziczą dwie krowy i dwie owce.

Nie opływają w dostatki. Dom jest zimny i bardzo skromny, gospodarstwo zaniedbane, a słabo zaopatrzona spiżarnia – nieprzystosowana do wizyt gości, których, o czym młoda pastorowa dobrze wie, nie można odprawić o pustym żołądku. Mimo to Örlandia wydaje się być ich miejscem na ziemi. Tam wreszcie zdobywają niezależność, zyskują przyjaciół i szacunek otoczenia, mogą myśleć o powiększeniu rodziny…

„Lód” nie jest powieścią, która porywałaby zadziwiającymi zwrotami. Powiedzieć, że akcja toczy się tutaj powoli, to eufemizm. Szczegółowo poznajemy życie młodej pary, ich perypetie w nowym domu, zacieśnianie więzi z mieszkańcami innych wysepek, trudności gospodarskie, przygotowania do nabożeństw…  

Ulla-Lena Lundberg przepięknie odmalowuje życie niewielkiej społeczności wyspiarskiej. Rzecz dzieje się tuż po drugiej wojnie światowej i wspomnienie niedawnego konfliktu nadal jest żywe. Sytuacja polityczna jest niepewna, dostawy żywności nie zawsze wyglądają tak, jak można by sobie tego życzyć… Adele Bergman, jedna z bardziej znaczących postaci tej historii, dobrze o tym wie. Inna postać, Irina Gyllen, córka fińskiego generała, schroniła się na archipelagu po ucieczce ze Związku Radzieckiego. Jest lekarką, lecz nie może wykonywać zawodu, dopóki jej dyplom nie zostanie uznany. Jej mąż zaginął, w Związku Radzieckim zostawiła dziecko…

Drogi różnych ludzi, w ten czy inny sposób poturbowanych przez los, krzyżują się ze sobą, tworząc barwny obraz życia na Örlandii.

Życie to toczy się w rytm zmieniających się pór roku. Pogoda odgrywa na tym skrawku ziemi kluczową rolę. Opisy przyrody zajmują w powieści niepoślednie miejsce. Nie wyspie nie ma lasów, ale w sezonie jest mnóstwo poziomek, a w sprzyjających okolicznościach – i przy odrobinie szczęścia – można nawet zobaczyć cud w postaci zorzy polarnej.

Najwięcej uwagi, niejako zgodnie z tytułem książki, autorka poświęca lodowi, który budzi w Örlandczykach podszyty lękiem szacunek.

„Gdy zamarza, musisz mieć otwarte uszy i oczy dookoła głowy. Jak kładzie się lód, gdzie idzie prąd. Skąd wieje. Czarne kałuże roztopionego lodu, zieleń gładkiego lodu, mlecznobłękitne jak bielmo na niewidomym oku – musisz wiedzieć, że należy się ich strzec. Oczywiste rzeczy. Zawsze noś ze sobą szpikulec do lodu i nóż, nasłuchuj, jak trzeszczy. Nie bój się, inaczej nigdzie nie dojdziesz. Nie bądź pyszny, bo zostaniesz. Musisz wiedzieć, że tam jest zimno i głęboko”[1].  

Kwestią, na którą na pewno warto zwrócić uwagę, czytając powieść Lundberg, jest portret kobiet. Mieszkanki Örlandii są zdumiewająco silne. Adele Bergman, Irina Gyllen… Mona nie jest głową rodziny, ale to na niej wszystko się opiera. Ona dopuinguje męża i jako osoba mocno stąpająca po ziemi nieraz przywołuje go do rzeczywistości. Wychowuje dzieci, przyjmuje hordy krewnych, dba o gospodarstwo, żelazną ręką prowadzi dom, a kiedy napotyka problemy, ma dość siły, żeby się nie załamać. Potrafi być czuła i sroga, kochająca i zdecydowana. Jednym słowem, istna kariatyda. Pastor, choć ujmujący i  niewątpliwie sympatyczny, wypada w zestawieniu z nią nieco blado.  

Czas poświęcony lekturze „Lodu” był dobrze spędzonym czasem. Jest to chwilami dość surowa, bardzo wprawnie napisana książka, pod wieloma względami typowo skandynawska. Jeżeli ktoś lubi porywającą akcję, będzie zawiedziony, za to ci, którzy chętnie poznają nowe, mało znane miejsca z ich specyficzną aurą i niezwykłym krajobrazem, z pewnością uznają „Lód” za godzien uwagi.

Polecam!

 

 

 

Wydawnictwo Marpress

Gdańsk 2022

Tłumaczyła Justyna Czechowska

7/10

 

 

 

 



[1] Ulla-Lena Lundberg, Lód, tłum. Justyna Czechowska. Wydawnictwo Marpress, Gdańsk 2022, s. 153.

Komentarze

  1. Odległy, nieznany świat, surowa przyroda, inna kultura, jednak powojenna rzeczywistość, w której trzeba jak najszybciej się odnaleźć i stawić jej czoła tak bardzo przypomina historie przeżywane i w naszym kraju. Tym co robi wrażenie jest zwłaszcza siła kobiet, odważny ch, zaradnych, mocno stąpających po ziemi. Nie znam ani autorki, ani jej książki, lecz z pewnością jest wartościowa, a skandynawski klimat przydaje jej uroku. Takie niespieszne lektury, kreślone często ,,surowym" językiem roztaczają dobrą energię podczas czytania, dlatego bardzo dziękuję za tę wyborną recenzję, która sama w sobie przenosi mnie do ulubionych skandynawskich krain rozpalając wyobraźnię. Życzę Pani udanego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem głęboko przekonana, Pani Małgorzato, że to ten rodzaj powieści, który trafia w Pani gusta. Tym bardziej polecam. :)
      Ja także życzę miłego weekendu. :)

      Usuń
  2. Sporo już słyszałam o tej książce, zarówno dobrych i złych rzeczy. Z jednej strony, że to doskonały portret wyspiarskiej społeczności, świetnie pokazujący surowość warunków życia, z którymi muszą się zmagać tamtejsi mieszkańcy. Z drugiej, że książka nie jest zbyt starannie zredagowana, ma sporo błędów, na przykład literówek, które psują przyjemność czytania. Dziękuję za opinię, że jednak warto ją przeczytać.
    Galene

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! :)
      Zachęcam do lektury. Nie potępiałabym tłumaczenia, choć ilość błędów rzeczywiście rzuca się w oczy. Walory książki są jednak na tyle duże, że (moim zdaniem) warto.

      Usuń

Prześlij komentarz