Erskine Caldwell – „Chłopiec z Georgii”

Książka wśród żółtych bratków


Erskine Preston Caldwell to pisarz, o którym nieczęsto się mówi.

Swego czasu porównywany do takich tuzów literatury amerykańskiej jak Francis Scott Fitzgerald czy John Steinbeck, przez niektórych zestawiany również z Hemingwayem i Faulknerem, nie dorównał im jednak sławą.

Urodzony na początku XX wieku w Georgii, zjeździł wzdłuż i wszerz południe Stanów Zjednoczonych i poznał je, kolokwialnie mówiąc, od podszewki. Tam osadził akcję większości swoich powieści i nowel. Opisywał niełatwe życie ubogich południowych farmerów, pochylając się przy okazji nad problemem dyskryminacji rasowej.

Kwestie te odbijają się echem w książce „Chłopiec z Georgii” z 1943 roku, będącej przedmiotem tej recenzji, jest to jednak dość specyficzna powieść – lżejsza w tonie i bardziej pogodna niż wiele innych dzieł Caldwella.

Powieść jest złożona z czternastu krótkich rozdziałów, z których każdy opowiada inną historię. Są to w gruncie rzeczy scenki z życia rodziny Stroupów z Sycamore w stanie Georgia.

Marta i Morris Stroup mają jednego syna, chłopca o imieniu William. To właśnie on pełni w powieści funkcję narratora – z jego ust dowiadujemy się, jak mają się sprawy w niewielkim gospodarstwie, w którym poza rodziną mieszka jeszcze czarnoskóry służący i chłopak na posyłki w jednej osobie, Przystojniak Brown, a także wysłużona szkapa o imieniu Ida.

Stroupowie nie opływają w dostatki. Głowa rodu, Morris, którego perypetie są właściwą treścią każdego z czternastu rozdziałów, jest darmozjadem, łasym na kobiety krętaczem i patentowanym wałkoniem. Jego życie upływa na stronieniu od wysiłku. Żadnej pracy nie ima się dłużej niż kilka dni i marnotrawi czas, obmyślając, jak można by zdobyć pieniądze, a przy tym się nie przemęczyć. Raz nabywa maszynę do belowania, wierząc, że dorobi się fortuny na tworzeniu bel ze starego papieru, innym razem zatrudnia się jako dzwonnik, jeszcze innym – jako hycel. Nie gardzi kradzieżą i nagminnie zdarza mu się wysługiwać w pracy synem bądź chłopcem do wszystkiego. Najczęściej jednak zbija bąki, wygrzewając się na werandzie.

Marta jest silną kobietą, nieco szorstką w obejściu, zapobiegliwą, pragmatyczną i obrotną. To ona utrzymuje rodzinę, dorabiając jako praczka. Stara się wiązać koniec z końcem, wychowuje syna, krótko trzyma męża i ma dla niego anielską wprost cierpliwość.

Mały William jest żywym i bystrym chłopcem. Caldwell dobrze wiedział, co robi, powierzając mu funkcję narratora – obsadziwszy w tej roli dziecko, naiwne, wszędobylskie i ciekawe świata, uczynił opowieść soczystą i bezstronną, a przy tym uchylił się od konieczności wydawania osądów, które w innym przypadku byłyby nieuniknione. Jedynie ktoś, kto jest za młody, żeby zrozumieć pewne sprawy, może ze spokojem opowiadać o ekscesach ojca, który sprowadza do domu obce kobiety i regularnie maltretuje swojego Bogu ducha winnego służącego.

Postać Przystojniaka Browna może budzić kontrowersje. Pochodzenie Browna pozostaje zagadką, wiemy tylko, że trafił do domu Stroupów jako jedenastoletni przybłęda i od tamtej pory pomaga w pracach gospodarskich, ustawicznie strofowany, znieważany, wyszydzany i wykorzystywany przez swojego pana. Podejrzewam, że gdyby powieść Caldwella miała być wydawana dzisiaj, fragmenty dotyczące Browna zostałyby poddane ciężkiej cenzurze.

Książka jest mocno osadzona w realiach południa Stanów Zjednoczonych i wprawnie oddany koloryt lokalny na pewno przydaje jej uroku. Caldwell malowniczo opisuje społeczność Sycamore, w której obok przyzwoitych ludzi mieszkają krętacze i kombinatorzy pokroju Morrisa Stroupa czy szeryfa Simmonsa, próbującego zbić fortunę na handlu rozsuwanymi trumnami. W miasteczku kwitnie handel zamienny (mały William wymienia jaja na kukurydzę) i odbywają się spotkania Postępowej Ligi Kobiet, a miejscowi pasjonują się meczami drużyn baseballowych i walkami kogutów.

Cała opowieść – pomimo licznych przejawów dyskryminacji rasowej i dwuznacznej moralnie postaci Morrisa Stroupa – utrzymana jest w pogodnym tonie. Nie brakuje akcentów humorystycznych ani komizmu sytuacyjnego. Kilka historii – na przykład historię biednego Studencika – czyta się z uśmiechem na ustach, a podejmowane przez Stroupa „niezawodne” próby szybkiego wzbogacenia się często mają komiczny finał. 

Dla kogoś, kto poszukuje w literaturze poważnych dylematów i górnolotnych wywodów, „Chłopiec z Georgii” z pewnością będzie rozczarowującą lekturą. Nie jest to również pozycja dla miłośników wartkiej akcji. Ci jednak, którzy cenią niewymuszoność, lekkie pióro i zaprawione humorem opowiastki z życia prostych ludzi, gdzie atak dzięciołów czy inwazja kóz na dach awansują do rangi ważnego wydarzenia, bez wątpienia nie pożałują poświęconego powieści Caldwella czasu.

To dobra, niewymagająca, sprawnie napisana książka, pozwalająca oderwać się na chwilę od codziennych spraw i przenieść do innej, dosyć dla nas egzotycznej rzeczywistości.

Polecam!    

 

 

 

Państwowy Instytut Wydawniczy

Warszawa 1973

Tłumaczyła Mira Michałowska

7/10

Komentarze

  1. Dzień dobry Pani Aniu! Czytałam Erskine Caldwella ,, Blisko domu" i także była to interesująca książka, choć raczej mało humorystyczna. A przy ,, Chłopcu z Georgii" można jak czytam złapać nieco oddechu:). Widzę także pewne podobieństwa głównych bohaterów tych dwóch lektur, no i przede wszystkim osadzenie historii w realiach południa Ameryki tamtych czasów, zmagającej się z plagą rasizmu. Swoją drogą niektóre problemy przetrwały do dnia dzisiejszego, niestety. Z pewnością Coldwella polubią wszyscy wrażliwi na krzywdy społeczne. Dziękuję za wnikliwą, wartościową recenzję .Ponownie przypomniałam sobie postać autora i jego pisarstwo. Miłej i udanej majówki Pani życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Pani Małgorzato. Jakże miło czytać Pani komentarz!
      Nie będę ukrywać, że właśnie recenzja "Blisko domu" skłoniła mnie do sięgnięcia po Caldwella, w pewnym sensie jestem więc Pani dłużniczką. :)
      Ten autor był dla mnie miłym odkryciem. To prawda, realia, które opisuje, sa ponure, jest jednak w jego prozie - a przynajmniej w "Chłopcu z Georgii" - coś, co sprawia, że czyta się ją szybko i chętnie.
      Ja również życzę udanej majówki. Pozdrawiam jak najserdeczniej!

      Usuń

Prześlij komentarz