Isabel Allende – „Długi płatek morza”

Książka i globus na tle bzu

Victor Dalmau jest młodym sanitariuszem, gdy jego życie zmienia się raz na zawsze. W 1938 roku, podczas wojny domowej w Hiszpanii, na kataloński dworzec trafiają ranni. Jeden z nich, mały żołnierzyk z Poboru Osesków, ma otwartą ranę na piersi i lekarze, nie wyczuwając pulsu, uznają go za zmarłego. Wówczas Victor, kierowany jakimś niewyjaśnionym impulsem, wsuwa palce do jego rany, ujmuje serce i uciska je rytmicznie dopóty, dopóki ono znów nie zaczyna pracować. Pod wpływem tego wydarzenia sanitariusz odkrywa swoje powołanie – pragnie służyć ludziom jako kardiolog.

Życie Roser Bruguery również zmienia się pod wpływem przypadku. Jako uboga dziewczynka z wioski Santa Fe Roser trudniła się wypasem kóz i gdyby pewnego dnia nieznajomy jegomość nie udzielił jej pomocy, zapewne nigdy by się nie dowiedziała, że posiada wielki talent, nie zaczęła szlifować swoich umiejętności pod okiem wybitnego muzyka i kompozytora, pana Dalmau, i nie została pianistką.

Gdy profesor Dalmau umiera, a wojna domowa kończy się zwycięstwem generała Franco, Victor i Roser postanawiają uciekać z Katalonii. Przeprawiają się przez Pireneje do granicy francuskiej, a potem, na pokładzie ogromnego statku Winnipeg, dalej, do Chile. Tam rozpoczyna się dla nich nowy rozdział. Jako emigranci muszą stawić czoła tysięcznym trudnościom, w końcu jednak zadamawiają się w nowym świecie. Nawiązują przyjaźnie, realizują się zawodowo i wiodą normalne życie… dopóki kolejna dyktatura – tym razem Pinocheta – nie burzy ich spokoju po raz drugi.

 

Akcja powieści Isabel Allende pt. „Długi płatek morza” toczy się na przestrzeni niemal sześciu dekad – od 1938 roku do połowy lat dziewięćdziesiątych.

Jest to powieść historyczna i stwierdzenie, że rolę głównych bohaterów odgrywają w niej Roser i Victor, w pewnym sensie mija się z prawdą, bo czołową bohaterką tej książki jest w gruncie rzeczy wielka historia.

„Po raz pierwszy usłyszałam o «Winnipegu», statku nadziei, w dzieciństwie, w domu mojego dziadka”, pisze Allende w Podziękowaniach. „Nie byłam wtedy pisarką i w ogóle sobie nie wyobrażałam, że kiedyś nią zostanę, ale historia tego statku i ładunku uchodźców zapisała się w mojej pamięci. I właśnie teraz, czterdzieści lat później, mogę ją opowiedzieć”[1].   

Opowieść jest piękna, ale też tragiczna. Allende bierze nas za rękę i poprzez swoich bohaterów prowadzi przez okropieństwa wojny domowej, dyktatury, obozów, przewrotów i prześladowań. Opisuje zmagania człowieka z bezduszną machiną wojenną i z reżimem, tudzież jego bezsilność wobec spraw, które mają rozstrzygający – i druzgocący – wpływ na jego życie, a na które on sam nie ma żadnego wpływu.

Nad książką nie unosi się jednak widmo beznadziei, wprost przeciwnie. Na tle nakreślonych wprawną ręką historycznych dramatów uwypuklają się cenne przymioty człowieka – jego siła, hart ducha, ocierający się chwilami o niezłomność, chęć pomagania innym, solidarność, wierność ideałom, a wreszcie umiejętność adaptacji, odnalezienia się w nowym świecie – nawet jeżeli ów świat położony jest na drugiej półkuli. 

Roser i Victor napotykają na swojej drodze osoby, które wyciągają do nich pomocną dłoń. Czasami ratunek nadchodzi z zupełnie niespodziewanej strony. Przykładów takich godnych pochwały postaw jest w książce sporo i  być może właśnie za ich sprawą ogólna wymowa jest mniej pesymistyczna niż – w świetle przedstawionych zawirowań historycznych – można by się tego spodziewać.

Niepoślednią rolę odgrywa w powieści Pablo Neruda. Allende nie tylko opatruje każdy z trzynastu rozdziałów mottem zaczerpniętym z jego dzieł, lecz także wprowadza Nerudę jako bohatera „z krwi i kości”, pozwalając nam dowiedzieć się czegoś więcej o jednym z najwybitniejszych i najbardziej popularnych poetów XX wieku. Dowiadujemy się na przykład, że po wojnie domowej w Hiszpanii Neruda pomagał hiszpańskim uchodźcom przedostawać się do Chile, owego „nieznanego, wydłużonego kraju w Ameryce Południowej, który przywarł do gór, żeby nie wpaść do morza”, i który poeta opisywał jako „płatek długi morza i wina, i śniegu” (podsuwając tym Allende pomysł na tytuł).

Neruda postrzegał wspieranie uciekinierów z ogarniętej chaosem Hiszpanii jako moralny obowiązek, ale też wierzył, że uchodźcy z Europy mogą przyczynić się do kulturalnego rozwoju jego kraju. „Mówi pan, że pańska żona jest pianistką?”, zapytał Victora w biurze chilijskiego poselstwa w Paryżu, stawiając pieczątkę na jego podaniu, a kiedy Victor uściślił, że jest również krawcową, odparł: „Mamy krawcowe w Chile, ale pianistek nam brak”.  

Postać Nerudy przewija się przez karty powieści także później – poznajemy go jako noblistę, narodowego barda, którego wiersze były na ustach wszystkich, i zagorzałego przeciwnika Pinocheta.

Jego obecność sprawia, że wielka historia przeplata się w książce z wielką literaturą.

„Długi płatek morza” to powieść historyczna, ale nawet ci, którzy nie pasjonują się historią, z pewnością docenią jej literackie walory – obok lekkiego pióra i pięknego języka Isabel Allende trudno przejść obojętnie, a jej dar snucia opowieści jest doprawdy nadzwyczajny. Jedyne, czego żałowałam, to pewna powierzchowność w kreśleniu psychologicznego portretu postaci. Jako że akcja rozgrywa się na przestrzeni blisko sześćdziesięciu lat, przeskoki czasowe są spore, a niektóre sprawy – siłą rzeczy traktowane „po macoszemu”. Nie sprzyja to głębi portretu i, co za tym idzie, utrudnia zżycie się z bohaterami.

Niemniej jednak, „Długi płatek morza” jest książką, po którą warto sięgnąć. Choćby dlatego że dzisiaj, gdy problem uchodźców znów jest ustach całego świata, jej przesłanie rozbrzmiewa ze szczególną siłą.  

Polecam.   

 

 

 

Wydawnictwo Marginesy

Warszawa 2020

Tłumaczyła Anna Sawicka

7/10



[1] Isabel Allende, Długi płatek morza, tłum. Anna Sawicka. Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2020, s. 323.

Komentarze

  1. Dziękuję za ten wybór Pani Aniu! Widzę że często podążamy tymi samymi ścieżkami literackimi:-) i to mnie niezmiernie cieszy. Isabel Allende cenię za wszystko co niesie nadzieję w literaturze; jej bohaterowie nie poddają się tak łatwo przeciwnościom losu, towarzyszy im hart ducha i odwaga. Przeczytałam chyba wszystkie książki Allende( oprócz tych dla młodzieży) I nigdy się na nich nie zawiodłam.,, Długi płatek morza" bardzo mi się podobał, kilka razy także wracałam do mojej ulubionej: ,, Dom duchów". To wspaniale, że Pani pochyliła się jednocześnie nad Pablo Neruda, jego wiersze poruszają niezmiennie czułe struny w mojej duszy. Recenzja jest wspaniała, wartościowa, pięknie napisana. Gratuluję Pani i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serca, Pani Małgorzato!
      Mnie też bardzo cieszy to lekturowe powinowactwo. :)
      Co do Allende... Podobał mi się "Długi płatek morza", muszę jednak przyznać, że "Dom duchów" urzekł mnie jeszcze bardziej. Jest w tej książce coś niezwykłego, co trudno ubrać w słowa. Oczywiście pamiętam również Pani recenzję "Ewy Luny". Jeszcze nie dotarłam do tej książki, tak wnikliwie i zachęcająco przez Panią zrecenzowanej, ale to się zmieni. :)
      Pozdrawiam jak najserdeczniej i życzę udanego popołudnia. Pogoda szczęśliwie nas rozpieszcza. :)

      Usuń
  2. Dziękuję pięknie i wzajemnie Pani Aniu, dobrego popołudnia i pięknej pogody na cały tydzień.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz