Bohumil Hrabal – „Pociągi pod specjalnym nadzorem”

 Książka, płot, białe róże

 

Wojna jest tragedią, ale to jeszcze nie znaczy, że rozprawiając na jej temat, trzeba bezustannie uderzać w tragiczne tony – zdaje się mówić Hrabal w „Pociągach pod specjalnym nadzorem”.

Słynne opowiadanie, będące kanwą niemal równie słynnego filmu Menzla, jest opowieścią o wielkiej wojnie widzianej oczyma mieszkańców niewielkiej miejscowości gdzieś w Czechach. Choć niewielka, miejscowość ma jednak duże znaczenie strategiczne, ponieważ przebiega przez nią ważny szlak kolejowy. Pod koniec drugiej wojny światowej, gdy losy Niemców wydają się już przesądzone, przejeżdżają tamtędy tytułowe pociągi pod specjalnym nadzorem. Przewożą na front amunicję, co czyni z nich cel ataków czeskiego ruchu oporu.    

Funkcję narratora pełni dwudziestodwuletni Miłosz Pipka (w innym tłumaczeniu: Miłosz Łono). Jest to wrażliwy na ludzką krzywdę młodzieniec, nieśmiały i niepotrafiący odnaleźć się w świecie do tego stopnia, że do rozpaczy doprowadza go myśl o cudzych oczach, obserwujących go zza okien.

„W owych czasach mieszkaliśmy jeszcze za miastem, dopiero później przeprowadziliśmy się do miasta i mnie, przwykłemu do pustkowi, świat wydawał się ogromnie ciasny. Od tego czasu oddychałem pełną piersią dopiero wtedy, kiedy znajdowałem się za miastem. A kiedy znowu wracałem, kiedy za mostem ulice i uliczki się zwężały, zmniejszały, zwężałem się i zmniejszałem i ja; zawsze miałem i mam, i będę miał wrażenie, że za każdym oknem znajduje się co najmniej jedna para oczu, które na mnie patrzą. Kiedy ktoś zwracał się do mnie, stawałem w pąsach, wydawało mi się bowiem, że wszystkim ludziom coś się we mnie nie podoba”[1].   

Miłosz współczuje rannym żołnierzom, a nawet przewożonemu w wagonach bydłu (powodowany litością, podaje umierającym z głodu cielakom palce do ssania).

Na co dzień jest praktykującym na stacji elewem, którego zadanie polega na odprawianiu pociągów, także tych pod specjalnym nadzorem. Praca pochłania go, podobnie jak tocząca się jeszcze wojna, ale jego największy problem, źródło najbardziej piekącej zgryzoty, jest zupełnie innej natury – zakochany w Maszy młodzieniec nie potrafi udowodnić swojej męskości.

Na stacji, poza Miłoszem, pracują zwykli ludzie, szarzy zjadacze chleba, których życie obfituje w mniejsze i większe dziwactwa. Przełożony naszego bohatera, zawiadowca stacji, marzy o awansie na stanowisko inspektora kolei państwowych, tymczasem jednak z pasją urządza swój gabinet (Czegóż tam nie ma? Perski dywan, tureckie taborety, biurko z mahoniu, fotel wenecki… jest nawet olbrzymia palma, tworząca coś na kształt baldachimu!) i z nie mniejszym zaangażowaniem hoduje gołębie. Dyżurny ruchu, Władysław Całusek, to przysłowiowy pies na baby. Słynie w całej okolicy ze swoich podbojów i przyprawia o napady furii zawiadowcę, który obawia się, że jego kanapa ucierpi wskutek wybuchów ognistego temperamentu. Całusek jest również autorem sławetnego rozróżnienia – dzieli kobiety na te, które „mają przewagę od pasa w dół”, i te wyróżniające się urodą powyżej pasa. Jest wreszcie telegrafistka Zdeniczka Święta, która zyskała sobie pewną sławę, kiedy dyżurny ostemplował jej pośladki.

Wszystkie te dziwactwa, przydające postaciom rysów groteskowych, są jakby kontrapunktem dla wojennej tragedii. Wojna, owszem, toczy się, a składy pełne konającego bydła i ciężko rannych – bądź martwych – żołnierzy ustawicznie o niej przypominają, ale równolegle toczy się zwykłe życie, obfitujące w wielkie dylematy i małe śmiesznostki.

Znamienny jest sposób, w jaki elew Miłosz opowiada o losach swojej rodziny. Pozornie lekko, jak gdyby to była gawęda, mówi o dramatach swoich przodków („żadna inna rodzina nie leżała tak na wątrobie całemu miastu”, wyjawia szczerze). O pradziadku, który w wieku osiemnastu lat, podczas Wiosny Ludów, został ranny w kolano i od tamtej pory pobierał rentę, regularnie spożytkowywaną na rum i tytoń, a ponieważ przechwalał się nią wszem i wobec, zbierał cięgi i w końcu pobito go na śmierć. O dziadku, który pracował jako hipnotyzer w małym cyrku, przez co powszechnie uważano go za obiboka, a który zginął jak bohater, próbując w pojedynkę powstrzymać jadące na Pragę niemieckie czołgi. Wreszcie o ojcu, który pracował jako maszynista, ale wcześnie przeszedł na emeryturę, i który gromadził w domu mnóstwo bezużytecznych przedmiotów, odstępowanych później potrzebującym. 

Nie ma w tych opowieściach patosu ani użalania się nad sobą. Dramatyczne szczegóły powplatane są w spokojną z pozoru relację, niemal gawędę, niewolną od elementów humorystycznych.

Jak elew Pipka przedstawia losy swojej rodziny, tak Hrabal przedstawia wojnę. Jego bohaterowie nie są pomnikowi, wprost przeciwnie, to przeciętni, niepozbawieni wad ludzie, którzy jednak – jak dziadek Miłosza – potrafią zdobyć się na akty heroizmu. A rubaszny ton, w jakim prowadzona jest opowieść, nie ujmuje im godności. Bo pod przykrywką rubaszności i specyficznego humoru, który niejednokrotnie jest czarnym humorem, kryją się prawdziwe dramaty.  

„Wyszedłem na peron, dałem znak przejazdu pociągowi sanitarnemu, który jechał z frontu, były to jednostki pociągu pośpiesznego przemienione w szpital. I w tym pociągu sanitarnym, na który patrzyłem, najdziwniejsze były ludzkie oczy, oczy tych rannych żołnierzy, jakby to cierpienie tam, na froncie, jakie zadawali innym i jakie im z kolei inni zadano, jakby to cierpienie uczyniło z nich innych ludzi” (s. 39).

Obok tego tekstu nie sposób przejść obojętnie. To książka, którą zdecydowanie trzeba znać.

I której polecanie wydaje się w związku z tym tak oczywiste, że niemal trywialne. 

 

 

 

Mediasat Poland

Kraków 2004

Tłumaczył Andrzej Czcibor-Piotrowski

8/10

 

 



[1] Bohumil Hrabal, Pociągi pod specjalnym nadzorem, tłum. Andrzej Czcibor-Piotrowski. Mediasat Poland, Kraków 2004, s. 10.

Komentarze

  1. Uwielbiam Hrabala!, jego gawędziarski styl, humor i ironię, no i te pełne uroku opowieści o zwyczajnych ludziach rzuconych w wir często wielkiej historii. Opowieści bez patosu, ujmujące słodko- gorzką blyskotliwścią autora. ,, Pociagi pod specjalnym nadzorem" to jedno z moich ulubionych opowiadań Hrabala, ustępuje mu jedynie ,, Obsługiwałem angielskiego króla ", polecam również:) i serdecznie dziękuję Aniu za przypomnienie mi o tej książce. Wiele szczegółów zatarło się w pamięci, zwłaszcza tych humorystycznych, na szczęście sentyment do Bohumiła pozostał, tak jak i do czeskiej kultury, którą bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Małgosiu, "Obsługiwałem angielskiego króla" to zdecydowania moja ulubiona powieść Hrabala. Fantastyczna! Było to, zdaje się, moje pierwsze spotkanie z tym autorem (Autorem) i pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarł na mnie ten jego rubaszno-humorystyczno-kpiący ton. Nie mogłam wyjść z podziwu. Niezapomniana lektura, do której - skoro mi o niej przypomniałaś - muszę powrócić. Dziękuję za ożywienie przemiłych wspomnień. :)
      Dobrego wieczoru, Małgosiu, i serdecznie dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Dziękuję Aniu!, ...i znów podążamy tymi samymi ścieżkami literackimi:), cieszę się:)....spokojnego wieczoru życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja bardzo zachęcająca. :) Do tej pory czytałam jedną tylko książkę Hrabala, „Auteczko”, w której był opis okrutnego znęcania się nad kociętami, i od tamtej pory unikam autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam książki, o której piszesz. Przez "Pociągi" też przewijają się sceny z udziałem zwierząt, a ściślej: opisy bydła przewożonego w nieludzkich warunkach przez stację, na której pracują bohaterowie. Mimo to gorąco zachęcam do lektury, to naprawdę znakomita proza z bardzo silnym przesłaniem.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  4. Dziękuję i za polecenie, i za przypomnienie o tej książce :) Jest to jedna z tych pozycji, które, jak piszesz, zdecydowanie trzeba znać. Niestety, widziałam tylko jej znakomitą ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco polecam. :)
      Hrabal ma bardzo specyficzne spojrzenie na wojnę i równie specyficzne poczucie humoru. To niedługi (nieco ponad sto stron) tekst, który na długo pozostaje w pamięci.

      Usuń

Prześlij komentarz