Emily Brontë – „Wichrowe Wzgórza”

Książka wśród kwiatów

Druga połowa XVIII wieku, Anglia, Yorkshire. Na odludziu, pośród surowych skał i wrzosowisk, znajduje się posiadłość Earnshawów, znana jako Wichrowe Wzgórza. 

Kiedy pewnego dnia głowa rodu, pan Earnshaw, zapowiada wyprawę do Liverpoolu, dzieci, córka i syn, proszą go, żeby sprawił im prezenty. Jakież jest ich zdziwienie, kiedy zamiast spodziewanych podarunków ojciec przywozi do domu znajdę, napotkane na ulicy cygańskie dziecko bez imienia i rodziny.

Niebawem chłopiec, który odtąd nazywany jest Heathcliffem, zyskuje względy swojego opiekuna i jego córki, małej, rezolutnej Katarzyny. Dzieci dorastają razem i szybko odkrywają, że łączy je pokrewieństwo dusz. Kiedy pan Earnshaw umiera, jego syn, zazdrosny o względy, jakimi ojciec darzył podopiecznego, zaczyna pomiatać chłopcem i traktować go jak parobka. Tymczasem więź między Heathcliffem a Katarzyną zacieśnia się coraz bardziej, żeby w końcu przeobrazić się w silne, gwałtowne uczucie.  I gdy pewnego razu Edgar Linton, panicz z sąsiedniej posiadłości, Drozdowego Gniazda, prosi Katarzynę o rękę, dziewczyna musi dokonać wyboru pomiędzy swoim przystojnym, wesołym i bogatym zalotnikiem, który jednak różni się od niej „jak płomień księżycowy od błyskawicy, jak mróz od ognia”, a Heathcliffem, który zmarnował się jako parobek, ale „jest bardziej nią niż ona sama”. Jej decyzja zaciąży nie tylko na życiu tej trójki, lecz także na losach kolejnego pokolenia…

 

„Wichrowe Wzgórza”, jedyna powieść w dorobku Emily Brontë, wydana po raz pierwszy w 1847 roku, należy do najsłynniejszych powieści anglojęzycznych. Jest to historia o wszechpotężnej miłości, która okazuje się silniejsza niż śmierć, o żądzy zemsty, która jest niszczycielską siłą, i o nienawiści, która w połączeniu z determinacją, zimną krwią i sprytem potrafi zrujnować życie wielu osób, także tych najzupełniej niewinnych.

To jedna z tych powieści, które przy każdej kolejnej lekturze objawiają niedostrzeżony wcześniej potencjał, jakiś intrygujący i niespodziewany szczegół. Krótko mówiąc, zdumiewają.

W „Wichrowych Wzgórzach” zdumiewa na przykład kreacja narratora. Opowieść rozpoczyna się w roku 1801, kiedy to pan Lockwood przybywa do Wichrowych Wzgórz, aby wydzierżawić od Heathcliffa Drozdowe Gniazdo. Ale kiedy już wydaje się, że ów samotnik, poszukujący na odludziu wytchnienia od miejskiego zgiełku, będzie naszym przewodnikiem po tym niezwykłym świecie, gospodyni, pani Ellen Dean, rozpoczyna swoją opowieść. To ona krok po kroku odsłania przed nami burzliwe dzieje Heathcliffa, Katarzyny Earnshaw, Edgara Lintona i ich rodów.

Wydarzenia, których dotyczy ta niezwykle barwna historia, rozgrywają się na przestrzeni wielu lat na odludnych ziemiach Yorkshire, w krainie skał i rozległych wrzosowisk. Miejsce akcji oddane jest tak sugestywnie, że przy lekturze bardzo łatwo przenieść się w wyobraźni na te malownicze, oblewane deszczem i smagane wiatrem pustkowia. Ale sprawiają to nie tyle opisy wrzosowisk o każdej porze roku – choć takowe są, i są urzekające – ile raczej wspaniale oddana, mistyczna niemal więź pomiędzy dziką przyrodą a bohaterami książki. Chora Katarzyna marzy o tym, żeby móc pójść na wrzosowiska, ponieważ wierzy, że tam mogłaby przyjść do siebie. Znamienna jest również wizja szczęścia, jaką mają mała Katy i jej kuzyn Linton. Warto zacytować poświęcony jej fragment, bo pokazuje on nie tylko niezwykłość wrzosowisk, lecz także piękno języka, jakim są one odmalowywane.   

„On dowodził, że w upalny dzień lipcowy jest najprzyjemniej leżeć od rana do wieczora wśród wrzosów, kiedy nad kwiatami brzęczą sennie pszczoły, a w górze wysoko dzwonią skowronki i z pogodnego błękitu świeci jasno słońce. To był jego ideał niebiańskiej szczęśliwości. Ja utrzymywałam, że daleko przyjemniej  jest kołysać się wśród szumiących zielonych gałęzi na drzewie, kiedy wieje zachodni wiatr, po niebie suną szybko białe obłoczki, a zewsząd rozbrzmiewa śpiew nie tylko skowronków, lecz także drozdów, kosów, makolągiew i kukułek; w dali widać wrzosowiska upstrzone ciemnymi plamami chłodnych parowów, a bliżej bujne łąki falujące na wietrze, lasy, wody szumiące i cały świat, szalony radością życia”[1].


Zdjęcie wrzosowiska.

Życie na wrzosowiskach wydaje się dalekie od realizmu. Mnożą się tam zjawiska paranormalne. Śmierć nie budzi trwogi, a zmarli nie rozstają się z żywymi na dobre – wiara, że ich duchy krążą gdzieś w pobliżu, istotna z punktu widzenia fabuły, nikogo nie dziwi.

W książce wyczuwa się moralizatorskie zapędy Emily Brontë, choć są one znacznie mniej wydatne niż u jej sióstr, Charlotte i Anne. Autorka przemyca jednak pouczenia i wzory do naśladowania – uwagę przykuwa na przykład wywód na temat dwóch różnych sposobów radzenia sobie ze stratą najbliższej osoby: zapamiętała rozpusta Hindleya przeciwstawiona zostaje łagodnej i na wskroś chrześcijańskiej rezygnacji Edgara.

Rysunek postaci cechuje nadzwyczajna wnikliwość. Bohaterowie „Wichrowych Wzgórz” są ludźmi z krwi i kości, targanymi namiętnościami, posiadającymi godne pochwały zalety i godne potępienia wady. Nikt tam nie jest ani do szczętu zły, ani niepokalanie dobry. Edgar Linton, opisywany jako dobroduszny, cierpliwy, prawy człowiek, reaguje zadziwiającą nieugiętością na słabość siostry do Heathcliffa, a Izabela, równie łagodna jak brat, wychowuje małego tyrana. Nawet Heathcliff, kreowany przez panią Dean na demona, ma kilka bardzo ludzkich cech, które sprawiają, że bardziej niż potępiać jego szatański plan zemsty ma się ochotę współczuć jego cierpieniom.

„Wichrowe Wzgórza” to książka, która urzeka – językiem, miejscem akcji, rysunkiem postaci, siłą przedstawionych uczuć i ogólną wymową. Jest to obraz określonego zakątka ziemi, określonej epoki i określonej mentalności, daleko odbiegającej od mentalności współczesnego człowieka i pod pewnymi względami niezrozumiałej, ale choć tego rodzaju historia raczej nie mogłaby się dzisiaj wydarzyć, to pochłania się ją jednym tchem, jako przepiękną opowieść o silnych namiętnościach i o tym, jak straszną rzeczą jest sprzeniewierzenie się własnemu sercu.

To książka, do której nie przestaję wracać i która w rewanżu nie przestaje mnie zachwycać. Wspaniała powieść!

 

 

 

Prószyński i S-ka

Warszawa 1997

Tłumaczyła Janina Sujkowska

10/10         



[1] Emily Brontë, Wichrowe Wzgórza, tłum. Janina Sujkowska. Prószyński i S-ka, Warszawa 1997, s. 248.

Komentarze

  1. W pełni podzielam Aniu Twój zachwyt nad książką, bo jest to także dla mnie jedna z ulubionych, poruszających powieści, którą czytałam wielokrotnie i za każdym razem odkrywałam jej niezwykłą moc. Wspaniała lektura, plastyczny język autorki, mroczny i targający sercem klimat to wszystko czyni książkę wyjątkową. Przeczytałam większość powieści sióstr Bronte, ale ,,Wichrowe wzgórza" są wg. mnie najlepsze! Podziękowania za wspaniałą recenzję i serdeczne pozdrowienia dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w tym punkcie się zgadzamy. :)
      Lubię powieści wszystkich trzech sióstr, ale uważam, że Emily znacznie przewyższa dwie pozostałe. I Anne, i Charlotte mają zbyt wydatne zapędy moralizatorskie, za którymi nie przepadam, a ta druga żywi ponadto irytujące przekonanie o wyższości "rasy" angielskiej nad innymi, szczególnie wyraźne w "Profesorze".
      Co do "Wichrowych Wzgórz", zawsze zastanawiałam się, jak to możliwe, że lektura książki, w której autorka właściwie bezustannie gra na wysokich emocjonalnych rejestrach, jest tak zajmująca i nienużąca. I dochodzę do wniosku, że dzieje się tak z powodu niesamowitego klimatu, jaki Emily potrafiła stworzyć, a także niebywale pięknego języka, którego urodę oddaje przekład Janiny Sujkowskiej.
      Dobrej soboty, Małgosiu. Zasyłam serdeczne pozdrowienia! :)

      Usuń
  2. Dziękuję Aniu. Ja z kolei często zastanawiam się nad prawdopodobieństwem istnienia tylko jednej autorki wszystkich powieści, w osobie Emily. Jeśli byłoby tak jak sugerują niektórzy badacze twórczości rodzeństwa Bronte to byłoby to prawdziwe mistrzostwo pióra! Tak czy inaczej, świat wykreowany przez zdolną rodzinę lub jedną wybitna osobę spośród nich wciąga nas i fascynuje do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co piszesz, jest bardzo ciekawe. Ja też spotkałam się z opinią, że książki w rzeczywistości stworzyła jedna siostra, ale nie Emily, tylko Charlotte. Taką tezę proponuje Eryk Ostrowski. Nie wiem, co mam o niej sądzić, jakoś trudno mi uwierzyć w tę teorię, choć przyznaję, że jest intrygująca. :)

      Usuń
  3. „To książka, do której nie przestaję wracać i która w rewanżu nie przestaje mnie zachwycać” – pięknie powiedziane. :) Dobre powieści zachwycają przy powtórnym czytaniu, słabe – męczą, ujawniają swoje wady. Bardzo lubię „Wichrowe Wzgórza”. Piękna powieść, choć bardzo mroczna. Niezapomniane postacie, niezapomniany klimat. Książek napisanych przez pozostałe siostry jeszcze nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem "Wichrowe Wzgórza" wyróżniają się na tle powieści pozostałych sióstr (które jednak lubię, do których mam sentyment i które polecam, zwłaszcza "Dziwne losy Jane Eyre"), dlatego uważam, że dokonałaś bardzo dobrego wyboru. :)

      Usuń

Prześlij komentarz