François Mauriac – „Koniec nocy”

Książka na tle pnia drzewa

 

Teresa Desqueyroux poślubiła Bernarda jako młoda dziewczyna. Nie zrobiła tego ani z miłości, ani z przymusu – ot, z pewnych względów, mających więcej wspólnego z rozsądkiem niż z porywem serca, taka decyzja wydała się jej zasadna. Jednakże to, co początkowo jawiło się jako rozsądne rozwiązanie, szybko okazało się być ciasną klatką. Teresa nie czuła się spełniona – nie była szczęśliwa jako żona, a po urodzeniu jedynej córki, Marysi, nie doświadczyła też szczęścia jako matka.

Jej życie zmieniło się diametralnie, kiedy padł na nie cień zbrodni, i choć sprawa o otrucie ostatecznie została oddalona, Teresa musiała odpokutować swój postępek.

Owa pokuta, a także retrospekcje, odsłaniające przed nami wcześniejsze życie bohaterki i okraszone dużą dozą przemyśleń, stały się głównym tematem powieści „Teresa Desqueyroux” François Mauriaca.

Teresa – kobieta dogłębnie nieszczęśliwa, tragicznie rozdarta między potrzebą wolności a oczekiwaniami otoczenia – należy do tych postaci, które głęboko zapadają w pamięć. Co ciekawe, musiała też zapaść w pamięć swojemu twórcy, skoro osiem lat po wydaniu poświęconej jej powieści Mauriac zdecydował się wyjawić światu dalsze koleje jej życia. Zrobił to w książce pod wielce wymownym tytułem „Koniec nocy”.   

„«Koniec nocy» nie miał być dalszym ciągiem «Teresy Desqueyroux», lecz obrazem kobiety u schyłku lat, tej samej, którą już odmalowałem w okresie jej występnej młodości”[1], napisał noblista we wstępie do swojego dzieła.      

Ten, kto przeczytał „Teresę Desqueyroux”, rozstał się z bohaterką w Paryżu, gdzie Teresa zamieszkała. I jeśli sięgnie po „Koniec nocy”, to właśnie tam, w stolicy, spotka się z nią ponownie.

Mija piętnaście lat od momentu, gdy po umorzeniu sprawy przeciwko niej Teresa opuściła mury sądu okręgowego. Czas nie obszedł się z nią łaskawie. Bohaterka żyje w skromnym mieszkaniu w jednej z paryskich kamienic, rodzinne interesy idą źle, jej mąż popadł w niedostatek, a ona sama – w chorobę. Serce dokucza jej do tego stopnia, że chociaż zerwała z nałogiem, wszelkie silniejsze wzruszenia mogłyby okazać się dla niej fatalne. Jest teraz kobietą zniszczoną, na wpół martwą, dręczoną poczuciem, że oto „w jej piersiach pulsuje nieunikniona obietnica śmierci”.

Nęka ją również inna obawa – paniczny lęk przed samotnością. Nocami Teresa boi się zostawać sama i za wszelką cenę próbuje zatrzymać przy sobie służącą, Annę, która jednak wolałaby korzystać z praw młodości i, zamiast czuwać nad snem swojej pani, spotykać się z narzeczonym.

Jednej z owych nocy, gdy służąca ma wychodne i Teresa musi samotnie potykać się ze swoimi demonami, z wizytą nieoczekiwanie przyjeżdża jej córka. Teresa nie posiada się ze zdumienia – dobrze wie, że jej mąż i teściowa (konsekwentnie określana w powieści staropolskim słowem „świekra”) nie życzą sobie, żeby dziewczyna kontaktowała się z matką-zbrodniarką. Marysia ma jednak ważny powód: chciałaby ułożyć sobie życie z Jerzym, na którego jej krewni patrzą krzywym okiem (i którego rodzina patrzy z kolei krzywym okiem na nią), i liczy, że Teresa jej w tym pomoże.

Teresa czuje, że oto dostała od losu drugą szansę, i choć nigdy nie doznawała silnych uczuć macierzyńskich, postanawia odkupić własne winy, poświęcając się dla córki. Nie przypuszcza, że los ma w zanadrzu kolejną niespodziankę i że u schyłku swojego życia doświadczy jeszcze romantycznej miłości…

„Koniec nocy” należy do tych książek, które – jakkolwiek nie są obszerne – należy czytać powoli, cierpliwie i w skupieniu, bo to, co się w nich dzieje, dzieje się przede wszystkim we wnętrzu, na poziomie myśli, doznań, uczuć. Nazbyt pośpieszna lektura mogłaby skutkować uronieniem istotnych dla ogólnego przekazu szczegółów i tym samym spłycić portrety postaci, których głębia jest, jak sądzę, najpotężniejszym atutem tej pięknej powieści.

Na pierwszy plan wysuwa się, rzecz jasna, Teresa. Mauriac pisze o niej we wstępie do swojego dzieła:

„Jakkolwiek pisałem te kartki jedynie w intencji rzucenia pełnego światła na postać cierpiącej Teresy, wiem dzisiaj, jakie jest ich znaczenie dla mnie i co mnie w nich uderza przede wszystkim: moc, którą obdarzone są istoty najbardziej bodaj obarczone fatalizmem – ta moc powiedzenia «nie» prawu, które je przytłacza” (s. 5–6).

Teresa dźwiga na swoich barkach brzemię winy. Kiedy przed piętnastu laty zwrócono jej wolność, nie domyślała się, że oto wraca „do więzienia gorszego niż najciaśniejszy grób: do więzienia swego czynu, skąd nie będzie ucieczki już nigdy” (s. 13).

Nie oznacza to bynajmniej, że zbrodnią, za którą należy zadośćuczynić, jest wyłącznie czyn naganny w oczach prawa. Nie, zbrodnia jest dla Mauriaca czymś o wiele pojemniejszym znaczeniowo, czymś, co sięga znacznie głębiej, wypadkową zewnętrznych uwarunkowań i wewnętrznych predyspozycji. Zbrodnia Teresy narodziła się w momencie, gdy ta związała się z Bernardem, wydała na świat dziecko i, będąc kimś, kto – jak sama o sobie powiedziała – urodził się „wyjęty spod praw”, poddała się ogólnym prawom.

Teresa jest więc postacią tragiczną, szamotającą się z losem i z własnym życiem.  

„Ilekroć będzie trzeba, zawsze wspinać się będzie ku górze aż do ponownego upadku, jak gdyby na świecie nie było nic innego do czynienia, tylko wyrywać się z odmętów i znów się ześlizgiwać, i znów podnosić się bez końca; przez szereg lat nie zdawała sobie sprawy, że to był rytm jej przeznaczenia” (s. 116).  

Mauriac nie tworzy ani białych, ani czarnych bohaterów. Malując portrety postaci, nurza pędzel w różnych odcieniach szarości. Nie ma w jego książce charakterów, które można by jednoznacznie sklasyfikować jako dobre bądź złe – wszystkie mają wady, wszystkie mają zalety. Teresa z jednej strony jest skłonna wyrzec się siebie dla córki, z drugiej – szuka pociechy w myśli o ostatnich romantycznych porywach. Marysia opiekuje się matką, ale całą jej energię pochłaniają próby przywiązania do siebie Jerzego. Jerzy okazuje się niestały w uczuciach i infantylnie uzależniony od opinii swojego przyjaciela, a Bernard, choć z pozoru wyrozumiały i prawy, odmawia Teresie spełnienia jej ostatniej woli.

A przecież – i jest to jedno z piękniejszych zdań powieści – „okropne, drobne uczynki, utajone, spełniane w samotności i w poczuciu zupełnego bezpieczeństwa, lepiej nas określają niż wielkie zbrodnie…” (s. 189).

„Koniec nocy” to książka, która nastraja refleksyjnie. Skłania do poszukiwania odpowiedzi na istotne pytania. Czym w gruncie rzeczy jest zbrodnia? Czy o tym, co nią jest, a co nie, decyduje jedynie prawo? Czy można zrzucić z siebie ciężar popełnionych przewinień? Czym tak naprawdę jest poświęcenie? Jak wielu rzeczy jesteśmy w stanie się wyrzec dla drugiego człowieka? I czy warto?

Mauriac pisze we wstępie: „Niekoniecznie trzeba było znać tamta Teresę, aby interesować się tą, której ostatnią miłość tutaj opowiadam” (s. 5). W istocie, „Koniec nocy” to zamknięta całość, powieść znakomita sama w sobie. Teresa Desqueyroux jest jednak na tyle złożoną i fascynującą postacią, że warto przeczytać obie poświęcone jej książki. Bo to po prostu wyborna literatura.    

 

 

 

PAX

Warszawa 1956

Tłumaczyła Maria Rafałowicz-Radwanowa

7,5/10

 

 

François Mauriac - "Teresa Desqueyroux" 



[1] François Mauriac, Koniec nocy, tłum. Maria Rafałowicz-Radwanowa. PAX, Warszawa 1956, s. 5. 


Komentarze

  1. Jeszcze jedno klasyczne dzieło, po które chętnie sięgnę :) Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co. :) Tylko jeżeli nie czytałaś jeszcze "Teresy Desqueyroux", to radziłabym jednak zacząć od tej właśnie książki, a dopiero później sięgnąć po "Koniec nocy". Choć obie powieści są odrębnymi całościami.

      Usuń
  2. Jeszcze nie sięgałam po Mauriaca, ale intuicyjnie wyczuwam, że mogłabym się nim bliżej zainteresować, zwłaszcza po tak zachęcających, doskonałych recenzjach, poprzedniej, ,, Teresy..." i jej dzisiejszej kontynuacji. Bardzo mnie zachęciłaś Aniu do tych lektur, dużo w nich psychologii i obyczajowości, ciekawa fabuła i szerokie pole do przemyśleń, a to mi się podoba!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, Małgosiu, że to literatura szyta na Twoją miarę. Gorąco zachęcam do lektury! "Teresa" jest wspaniała, "Koniec nocy" także. Jest w tych książkach głębia. Obie nastrajają refleksyjnie i dają dużo satysfakcji. Polecam... i serdecznie pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Ależ mnie zaskoczyłaś informacją, że „Koniec nocy” to dalsze losy Teresy! Ciekawa jestem, na jaką osobę wyrosła jej córka. Czy jest choć trochę podobna do matki? Bardzo bym chciała sięgnąć po tę powieść. :) A słowo świekra ogromnie mi się podoba. Żałuję, że spotykam je wyłącznie w starych książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysia, podobnie jak Teresa, buntuje się przeciw okowom narzucanym jej przez ojca i babkę, poza tym jednak ma z matką niewiele wspólnego. Nie jest to, jak mi się wydaje, postać, która mogłaby zjednać sobie sympatię czytelnika.
      Gorąco zachęcam do sięgnięcia po "Koniec nocy". Ja miałam trudności ze znalezieniem książki w bibliotekach (od 1956 roku prawdopodobnie nie była wznawiana), na szczęście w sieci można ją kupić za grosze. Warto!
      Mnie też bardzo podoba się słowo "świekra", tak jak wiele innych staropolskich słów. Zresztą Mauriac wspaniale operuje językiem i choć nie znam francuskiego, to mam wrażenie, że przekład oddaje mu pod tym względem sprawiedliwość. Świetnie się to w każdym razie czyta. :)

      Usuń

Prześlij komentarz