Erich Maria Remarque – „Czas życia i czas śmierci”

 Książka, w tle sucha trawa w wazonie, świeca


Kiedy przyszłość stoi pod znakiem zapytania, a jego życie wisi na włosku, człowiek uczy się czerpać radość z rzeczy, na które w normalnych warunkach w ogóle nie zwróciłby uwagi albo które, w najlepszym razie, uznałby za banalne – taki między innymi wniosek nasuwa mi się po kolejnym spotkaniu z twórczością Ericha Marii Remarque’a. 

Po „Nocy w Lizbonie” przyszła pora na „Czas życia i czas śmierci”. Lektura tej pierwszej książki zbudowała bardzo wysokie oczekiwania co do drugiej… i istotnie, po raz kolejny wzięłam udział w literackiej uczcie, która zachwyca, a zarazem budzi grozę potwornością przedstawionych realiów.

Bohaterem powieści jest młody niemiecki żołnierz, Ernst Graeber, który po dwóch latach walk na rosyjskim froncie niespodziewanie dostaje urlop. Kiedy opuszcza Rosję, żeby na trzy tygodnie powrócić do kraju, spodziewa się, że wreszcie będzie mógł odetchnąć od wojennej zawieruchy. Wie co prawda, że sytuacja na froncie jest nieciekawa (niemiecka armia zostaje zepchnięta do defensywy i ustawicznie się wycofuje), ale wierzy, że w rodzinnych stronach będzie mu dane zaznać odrobiny spokoju.

Jakież więc jest jego zdumienie, gdy po przyjeździe do rodzinnego miasta odkrywa, że dom, w którym się wychował, leży w gruzach, rodzice zaginęli, a cała ludność żyje w strachu przed kolejnymi nalotami i bombardowaniami. Jednak los ma dla niego w zanadrzu także inne – mniej ponure – niespodzianki: Ernst spotyka Elżbietę – dziewczynę, którą znał niegdyś jako chłopiec, a która obecnie pracuje jako szwaczka w fabryce – i zakochuje się w niej z wzajemnością. Chwile szczęścia, im krótsze, tym dogłębniej przeżywane, przeplatają się odtąd z chwilami rozpaczy i gorzkich refleksji.

Remarque po mistrzowsku kreśli wizerunki bohaterów. Nie ma w tej książce papierowych, sztucznych postaci; wprost przeciwnie: bohaterowie są przekonujący, wyraziści, na wskroś ludzcy i skonstruowani w taki sposób, że łatwo się z nimi zżyć. Nie ma arbitralnego podziału na tych złych i tych dobrych; nawet Binding, kolega Graebera ze szkoły, pnący się z powodzeniem po szczeblach nazistowskiej hierarchii, potrafi szczerze przywiązać się do Ernsta i zdobyć się wobec niego na niespodziewaną hojność.

Spotkania Ernsta z dawnymi kompanami stają się niejako pretekstem do tego, aby przedstawić losy pokolenia ludzi, którzy przyszli na świat po pierwszej wojnie światowej i których młodość przypadła na czasy drugiej wojny. Jedni toczyli ciężkie walki na froncie, inni robili karierę jako zwolennicy reżimu, jeszcze inni ginęli albo odnosili ciężkie rany (przejmujący jest opis wizyty Ernsta na oddziale, na którym dochodzą do siebie inwalidzi wojenni, pozbawieni rąk albo nóg, albo i jednych, i drugich…).

Właściwą bohaterką powieści jest jednak wojna. Wojna bezwzględna, bezlitosna, ślepo okrutna, nielicząca się z nikim. Wojna, która zbiera krwawe żniwo wszędzie – wśród dzieci, ludzi w kwiecie wieku oraz starców – i w której zaciera się granica między dobrem a złem. Oprawca staje się w niej ofiarą, a ofiara – oprawcą. Mieszkańcy niemieckich miast doświadczają na własnej skórze tego, czego niegdyś mieszkańcy innych krajów doświadczali z ręki Niemców.

Wojna to również czas mroku, tak w przenośni, jak i dosłownie. To czas, gdy otwarcie w nocy okna oświetlonego pokoju było surowo karanym wykroczeniem przeciwko przepisom obrony przeciwlotniczej. Miasta tonęły w ciemnościach i tylko neutralna Szwajcaria, jak mówili lotnicy, wyglądała z góry jak wyspa światła.

Remarque nie cofa się przed drastycznymi obrazami.  Opisuje egzekucje całych rodzin, bombardowania i pożary, wybuchy paniki w schronach… Potworne sceny często stają się przyczynkiem do rozważań i dylematów natury moralnej.

Graeber zaczyna wątpić w słuszność sprawy, o którą walczy, i z rozpaczą myśli o chwili, gdy będzie musiał wrócić na front. W rozmowach ze swoim byłym nauczycielem porusza problem współwiny (a więc kwestii, wobec której nawet religia okazuje się bezsilna) i odpowiedzialności. Czy jednostka, będąca tylko małym trybikiem w wielkiej machinie wojennej, ponosi odpowiedzialność za okrucieństwa wojny?, zapytuje Remarque.

„Czas życia i czas śmierci” jest rozpaczliwym wołaniem o pokój. Wojna nie zna pojęcia „zwycięstwo”, w niej wszyscy są przegrani. Pomimo obrazowości i niezaprzeczalnego piękna języka, jakim posługuje się Remarque, jest to trudna i wymagająca lektura. Z pewnością jednak warto po nią sięgnąć. Zwłaszcza że dzisiaj, gdy krwawe konflikty znów są na porządku dziennym, wybrzmiewa szczególnie mocno…          

 

 

 

Wydawnictwo Bellona

Warszawa 1991

Tłumaczył Juliusz Stroynowski

9/10

 

 

Erich Maria Remarque - "Noc w Lizbonie"  

Komentarze

  1. Piękna i bolesna to powieść, a utalentowany Remarque wnikliwie ukazał w niej wszystkie odsłony wojny, która rządzi się swoimi prawami, a raczej w której nie obowiązują prawa pokoju. Wstrząsająca i ponadczasowa opowieść wobec której nie pozostaje się obojętnym. I za to ogromnie cenię twórczość Remarque'a, i chętnie do niego powracam. Dziękuję Aniu za tę wnikliwą, jak zawsze doskonale dopracowaną recenzję oraz czas poświęcony na jej napisanie. Pozdrawiam, życząc miłego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się, do Remarka warto powracać, nie tylko ze względów literackich. Pisze znakomicie, a do tego w bardzo poruszający sposób. Mam jednak wrażenie, że jego książki trzeba sobie dawkować - przeczytałam "Czas życia i czas śmierci" tuż po "Nocy w Lizbonie" i później, pomimo szczerego zachwytu, odczułam silną potrzebę sięgnięcia po inną, "lżejszą" literaturę.
      Z radością odwzajemniam pozdrowienia i życzę pięknego wieczoru! :)

      Usuń

Prześlij komentarz