Frances Hodgson Burnett – „Tajemniczy ogród”


Książka wśród róż

 

Kiedy Mary Lennox została wysłana do Misselwaite Manor, ażeby zamieszkać tam przy wuju, twierdzono ogólnie, że jest to najbardziej niesympatyczne dziecko, jakie kiedykolwiek widziano. I było to szczerą prawdą”[1]. 

Słynna powieść Frances Hodgson Burnett, zatytułowana „Tajemniczy ogród”, rozpoczyna się taką oto niepochlebną opinią na temat głównej bohaterki. „Niesympatyczne dziecko” zasługuje jednak na to, żeby napisać kilka słów na jego obronę.

Dziewczynka urodziła się w Indiach, jako córka urzędnika administracji kolonialnej. Ojciec, który był nie tylko zapracowany, ale też niezdrowy, nigdy nie miał dla niej czasu. Matka, znana w okolicy piękność, zupełnie nie posiadała instynktu macierzyńskiego i wolała bawić się na przyjęciach, w otoczeniu wesołego towarzystwa, niż dbać o córkę. Mary, wychowywana pod okiem hinduskiej niańki, szybko nauczyła się tyranizować otoczenie i krzykiem zmuszać służbę do spełniania jej zachcianek.

Gdy w okolicy wybuchła epidemia cholery, Mary z dnia na dzień straciła rodziców, niańkę i wszystkich służących, którzy bądź to pomarli, bądź to w wielkim pośpiechu uciekli z domu, zapominając o panience. Sierota została wysłana do hrabstwa Yorkshire w Anglii, gdzie mieszkał jej wuj, pan Archibald Craven. Ale choć z początku mogło się wydawać, że trafiła z deszczu pod rynnę – pan Craven wiecznie przebywał poza domem i też nie miał ani czasu, ani ochoty zajmować się młodą krewniaczką – to Mary nawiązała w Misselwaite Manor kilka bezcennych przyjaźni. Przede wszystkim zaś odkryła tajemniczy ogród, który odmienił zarówno jej życie, jak i losy paru innych bohaterów tej pięknej historii…

 

„Tajemniczy ogród” jest adresowany do młodych odbiorców, ale to jedna z tych książek, których lektura będzie cennym doświadczeniem dla czytelników w każdym wieku. Ta historia opiera się upływowi czasu, a płynące z niej przesłanie jest na tyle uniwersalne, że najprawdopodobniej nigdy nie straci na aktualności.  Nie zdezaktualizują się też proponowane przez Frances Hodgson Burnett postawy.

Mary przyjeżdża do hrabstwa Yorkshire jako chuda, grymaśna, wiecznie naburmuszona osóbka. Skoncentrowana wyłącznie na sobie, nie lubi innych ludzi, nie potrafi zdobyć się wobec nich na serdeczność, nie ma apetytu, nie umie nawet sama się ubrać ani włożyć butów. Wobec Marty, która posługuje w Misselwaite Manor, zachowuje się z rezerwą i wyniośle. Kiedy jednak postanawia wyjść z domu i stopniowo zawiera nowe znajomości, rozpoczyna się w niej proces przemiany. Dotąd bierna i skwaszona, Mary nabiera odwagi, zaczyna interesować się otaczającą ją rzeczywistością, otwiera się na świat i ze zdumieniem odkrywa, że wbrew temu, co sama o sobie myślała, jest zdolna darzyć sympatią drugiego człowieka. Ba, grono tych, których szczerze lubi, ustawicznie rośnie!

Bardzo podobny proces staje się udziałem syna pana Cravena, Colina. Dziesięcioletni kuzyn Mary jest głęboko nieszczęśliwym chłopcem. Jego matka umarła. Ojciec, który gorąco kochał żonę i nie może się pogodzić z jej śmiercią, przez większą część roku przebywa z dala od Misselwaite Manor, a kiedy już zdarza mu się zjechać do posiadłości, odwiedza pokój syna jedynie wtedy, gdy ten śpi. Colin spędza całe dnie w łóżku, pewien, że wyrośnie mu garb i że niebawem umrze. Tymczasem jednak przyprawia opiekunów o rozpacz ciągłymi napadami złości i grymaszeniem. Przełom następuje w chwili, kiedy chłopiec poznaje Mary i wraz z nią udaje się do tajemniczego ogrodu.

Te dwie młode postacie – postać Mary i postać Colina – są wspaniałą egzemplifikacją teorii, którą przesiąknięta jest cała powieść: że oto każdy człowiek jest częścią przyrody, podlega jej prawom, z niej czerpie energię i radość życia. Na kartach książki nie przez przypadek króluje wiosna, a opisy wrzosowiska i ogrodu są kluczowym elementem tekstu. Natura – świeże powietrze, słońce, nawet wiatr – odgrywa decydującą rolę w powrocie Mary (a później także Colina) do zdrowia i pełni sił.

„Po śniadaniu wyglądała oknem na rozległe wrzosowisko, które zdawało się ciągnąć w nieskończoność, a patrząc tak, dochodziła z wolna do wniosku, że jeśli nie wyjdzie na dwór, to będzie musiała siedzieć w swym pokoju i nic nie robić. To ją skłaniało do wyjścia. Nie wiedziała, że to było najlepsze, co mogła zrobić, nie wiedziała również, że w miarę jak biegała po ścieżkach i alejach, krew szybciej poczynała krążyć w jej żyłach, a walka z wiatrem, wiejącym od strony wrzosowiska, hartowała jej siły” (s. 46).    

Nad powieścią unosi się duch franciszkański. Głęboko franciszkański jest ogólny przekaz tekstu, a franciszkańskie ideały ucieleśnia kolejna kluczowa postać „Tajemniczego ogrodu” – młody Dick Sowerby. Dick jest dwunastoletnim chłopcem, który urodził się w chacie na wrzosowiskach. Jego liczna (Dick ma jedenaścioro rodzeństwa) rodzina nie opływa, oględnie mówiąc, w dostatki, ale chłopiec nie ma w zwyczaju załamywać rąk ani użalać się nad sobą. Wprost przeciwnie, pomaga mamie, biega po wrzosowiskach i nieustająco zaraża otoczenie swoim dobrym humorem. W całej okolicy nie ma ani jednej osoby, która by go nie znała i nie lubiła. Dick potrafi rozmawiać z ptakami i przyciąga do siebie zwierzęta. Kiedy po raz pierwszy pojawia się na kartach książki, towarzyszy mu zwierzęcy orszak – bażant, dwa króliki, wiewiórka… Mary i Colin, z którymi chłopiec się zaprzyjaźnia i którym pomaga, nazywają go czarodziejem i zaklinaczem zwierząt. W rzeczywistości Dick jest przykładem dziecka, które zostało wychowane w zgodzie z naturą – mądrego, uczynnego, pełnego miłości do ludzi i świata.

Poprzez postać tego niezwykłego chłopca Burnett pokazuje, że wcale nie potrzeba bogactw ani znakomitych koligacji, żeby czerpać radość z życia – urodzony w ubogiej chacie Dick jest w chwili zawiązywania się akcji o wiele szczęśliwszy niż zamożny dziedzic Colin.  

Głównemu wątkowi powieści towarzyszy kilka naprawdę ciekawych pomniejszych wątków. Mamy historię Bena Weatherstaffa, leciwego, zdziwaczałego, mrukliwego ogrodnika, którego jedynym przyjacielem jest rudzik i który przechowuje w sercu zdumiewająco tkliwe wspomnienie swojej uwielbianej pani, przedwcześnie zmarłej matki Colina. Mamy historię Susan Sowerby, która dwoi się i troi, żeby wykarmić gromadkę dzieci, a jednak kocha życie i potrafi wpoić tę miłość potomstwu. Mamy wreszcie dramatyczną historię pana Cravena, który żarliwie kochał swoją żonę, a po jej śmierci kazał raz na zawsze zamknąć ogród, gdzie wydarzyła się tragedia.

Są też wątki bardziej „sensacyjne” – tropienie furtki do tajemniczego ogrodu, a także poszukiwanie osoby, której szlochy i krzyki rozbrzmiewają nocą w długich i ciemnych korytarzach liczącej blisko sto pokoi rezydencji Misselwaite Manor…

Nie oznacza to jednak, że „Tajemniczy ogród” jest książką posępną. Wprost przeciwnie, o sile tej powieści stanowi bijące z jej kart przekonanie, że życie jest piękne, a świat dobry, i że szczęście jest w zasięgu każdego człowieka – niezależnie od wieku, zamożności i statusu społecznego.  

„Wola działa cuda (…). I to właśnie są czary. Niech panicz nigdy nie przestanie wierzyć w dobro i niech panicz wie, że na świecie jest go pełno” (s. 274), mówi Susan Sowerby do Colina.

Aby go jednak doświadczyć, trzeba wyjść z domu, wsłuchać się w głos przyrody i otworzyć serce na świat – dodaje Burnett między wierszami.

Czy dzisiaj, kiedy telefony coraz częściej zastępują kontakt z naturą, a świat wirtualny coraz silniej wypiera ten rzeczywisty, przesłanie powieści nie staje się szczególnie aktualne?

„Tajemniczy ogród” to ponadczasowa, mądra, zachwycająca książka. Z gatunku tych, do których zawsze warto powracać.      

 

 

 

Nasza Księgarnia

Warszawa 1990

Tłumaczyła Jadwiga Włodarkiewicz

9,5/10



[1] Frances Hodgson Burnett, Tajemniczy ogród, tłum. Jadwiga Włodarkiewicz. Nasza Księgarnia, Warszawa 1990, s. 5.

Komentarze