Edith Wharton – „Ethan Frome”

Książka na krawędzi biurka

 

Kim jest Ethan Frome? Jaką tajemnicę skrywa jego przeszłość? 

Takie pytania zadawał sobie narrator powieści „Ethan Frome” amerykańskiej pisarki Edith Wharton, kiedy po przybyciu do Starkfield w stanie Massachusetts poznał tytułowego bohatera.

Ów złamany cierpieniem mężczyzna od pierwszych chwil budził jego ciekawość. I nic dziwnego, był przecież „najbardziej niezwykłą postacią w Starkfield, chociaż była to już tylko ruina człowieka. (…) Jego sztywny i niepewny krok sprawiał wrażenie, jakby mu nogi skrępowano łańcuchem”[1], twarz miała wyraz „posępny i nieprzenikniony”, a przy tym był tak niedołężny i posiwiały, że choć miał dopiero pięćdziesiąt dwa lata, z łatwością można go było wziąć za starca.  

Zgłębienie tajemnicy okazało się trudne, ponieważ okoliczna społeczność, rozplotkowana we wszelkich innych sprawach, w tej jednej z jakichś powodów zachowywała daleko idącą dyskrecję. W końcu jednak narratorowi udało się zbliżyć do Ethana i poznać jego tragiczną historię.

Ethan był dobrze zapowiadającym się młodzieńcem. Wyjechał do Worcester na studia, a będąc głodnym wiedzy i technicznych nowinek, miał nawet pewne widoki na karierę. Jego marzenia legły w gruzach, gdy z powodu choroby ojca musiał wrócić do domu i zająć się zaniedbaną farmą i podupadającym tartakiem, choć jego „umiłowanie natury nie miało nic wspólnego z rolnictwem. Zawsze chciał być inżynierem, mieszkać w miastach, gdzie mógłby uczęszczać na wykłady i do bibliotek i gdzie są «ludzie czynu»” (s. 64). Kiedy jakiś czas później podupadła na zdrowiu również jego matka, do niemałych trosk, jakich przysparzało mu zajmowanie się chorą, dołączyła jeszcze jedna, dość nieoczekiwana trudność – matka, dotąd bardzo rozmowna, praktycznie przestała mówić i w domu tylko z rzadka rozlegał się jej głos. Toteż Ethan z ulgą przywitał moment, gdy kuzynka Zenobia Pierce przybyła z sąsiedniej doliny,  żeby pomóc mu w opiece nad chorą. „Po martwej ciszy, jak podczas długiego uwięzienia, paplanina Zeeny brzmiała niby muzyka w jego uszach. Miał uczucie, że mógłby tak jak matka «sfiksować», gdyby się nie zjawiła, by dźwiękiem swego głosu przywrócić mu równowagę” (s. 63–64).

Ethan oświadczył się Zeenie z obawy przed samotnością, ale małżeństwo z nią – do którego prawdopodobnie by nie doszło, gdyby matka Ethana nie umarła zimą – nie okazało się szczęśliwe. Zeena była – czy też: stała się – chłodną, zgryźliwą, małostkową, zgorzkniałą, cierpką w obejściu kobietą. Nie podzielała pasji swojego męża i, wiecznie niezadowolona, zaczęła skupiać się wyłącznie na własnych chorobach.

Życie na farmie toczyło się cicho i monotonnie, dopóki pewnego dnia nie zjawiła się tam uboga krewna, przygarnięta pod presją rodziny Mattie Silver. Dziewczyna szybko znalazła z Ethanem wspólny język. Narodziło się między nimi uczucie, a wraz z nim dręcząca wątpliwość: jak wiele można poświęcić dla miłości?

Historia Ethana jest historią tragiczną, a ów tragizm w dużej mierze wynika z niezdecydowania, które jest może najbardziej wyrazistym rysem w portrecie tego bohatera. Ethan nie potrafi dokonywać wyborów  jego decyzja o poślubieniu Zeeny została podyktowana przez… porę roku, a owiane tajemnicą dramatyczne wydarzenia, które od pierwszych stron pobudzają wyobraźnię narratora, zaszły w istocie za podszeptem Mattie.

I oto taki człowiek musi rozstrzygnąć: czy może porzucić Starkfield i szukać szczęścia z dziewczyną, którą kocha z wzajemnością i z którą poza tym łączy go pokrewieństwo dusz? Czy powinien raczej pozostać na farmie i opiekować się kobietą, która budzi w nim niemal odrazę, ale którą poślubił z własnej woli i za którą jest odpowiedzialny?

„Szalały w nim mieszane uczucia buntu. Był zbyt młody, zbyt silny, zbyt żywotny, by tak łatwo zgodzić się na pogrzebanie wszelkich nadziei. Czy musi zmarnować wszystkie swoje lata u boku tej zgorzkniałej, zrzędnej kobiety?” (s. 107).        

Scenerią dla tej posępnej historii jest Nowa Anglia z jej niełaskawym klimatem i mroźnymi zimami. Opisy surowego krajobrazu, spoczywających pod grubą warstwą śniegu pól i skutych lodem rzek, wspaniale harmonizują ze stanem ducha tytułowego bohatera, a całej powieści dodają sugestywności. Zima wydaje się panować również na farmie Ethana – w zaniedbanej kuchni, przy skromnych posiłkach, podawanych na skromnych naczyniach (te lepsze, jak czerwona miseczka, są zazdrośnie przechowywane, żeby się przypadkiem nie stłukły), w chłodnych relacjach pomiędzy małżonkami. Ale pod lodem mkną rwące nurty uczuć, gwałtownych, choć niewyrażonych wprost.   

Narracja jest prowadzona w bardzo charakterystyczny sposób. Przed oczami czytelnika przewijają się kolejne obrazy: Mattie na zabawie tanecznej, wyjazd Zeeny do lekarza, kolacja, wspomnienie pikniku, wyprawa na dworzec… Z pozoru proste, nieskomplikowane sceny, a ileż w nich treści!

„Ethan Frome” to niezwykle smutna, napisana pięknym językiem i wprawnie poprowadzona opowieść o samotności, która czasem skłania człowieka do podejmowania nieprzemyślanych decyzji, o tragicznym konflikcie pomiędzy poczuciem lojalności a tęsknotą za szczęściem, o niespełnionych marzeniach i nieziszczonych aspiracjach, wreszcie o miłości, która przyszła za późno.

Warto przeczytać tę książkę dla szlachetnej powściągliwości stylu, sugestywności tła, znakomicie odmalowanego przez Edith Wharton, i ważnej  choć niebywale przygnębiającej  wymowy. Polecam!           

 

 

 

Czytelnik

Warszawa 1976

Tłumaczyła Urszula Łada-Zabłocka

7/10

 

Edith Wharton - "Siostry Bunner"   



[1] Edith Wharton, Ethan Frome, tłum. Urszulka Łada-Zabłocka, Czytelnik, Warszawa 1976, s. 15.

Komentarze

  1. Chętnie sięgnę po książkę, którą polecasz, zwłaszcza, że lubię pisarstwo Edith Wharton.Dobrze się czyta jej książki, a losy bohaterów są świetnie poprowadzone. Piszesz Aniu, że lektura jest smutna i przygnębiająca, osadzona w mroźnym klimacie współbrzmiacym z nastrojem całości, i właśnie to mnie zachęca jeszcze bardziej do przeczytania tej powieści:). Pięknie dziękuję za wyborną recenzję. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Małgosiu. Dla mnie to była niełatwa książka, bo jestem jeszcze pod silnym wrażeniem maestrii "Braci Karamazow" i od początku wiedziałam, że cokolwiek przeczytam zaraz potem, może wypaść blado. Jednakże Wharton wyszła z tej "opresji" obronną ręką. ;)
      Gorąco polecam tę książkę, myślę, że są ogromne szanse na to, że przypadnie Ci do gustu.
      Ja poszłam za ciosem i czytam teraz "Wiek niewinności". Podoba mi się, ale szczerze przyznam, że "Ethan Frome" bardziej mnie ujął. Chyba właśnie ze względu na tę niesamowitą aurę, jaką autorce udało się stworzyć.
      Życzę udanej lektury, a w bliższej perspektywie - udanego popołudnia! :)
      I pięknie dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Dziękuję Aniu i wzajemnie, miłego popołudnia i weekendu. Bardzo jestem ciekawa ,, Ethana Frome", przeczytam z pewnością:). I zgadzam się z tym, że niektóre arcydzieła mają ogromną moc oddziaływania na czytelnika. Po nich wszystko inne traci trochę na wartości:). Obyśmy wyłuskali jak najwięcej takich perełek spośród wielu wspaniałych dzieł literatury!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby!
      Mnie bardzo ciekawią Twoje wrażenia po lekturze. Chętnie je poznam. :) Książka należy do tych nieobszernych, lecz wciągających, mimo że akcja jest raczej szczątkowa. Ale przecież takie powieści lubimy. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz