Józef Ignacy Kraszewski – „Macocha”

Książka, w tle drzewo w kwieciu

Zdaje się, że gdyby jutro świat miał się kończyć, korzystając z ostatniego wieczoru, we wszystkich tych szczęśliwych miastach i miasteczkach, gdzie są sale balowe, danoby jeszcze tańcującą zabawę. Jest coś w naturze ludzkiej niepojętego, pędzącego do szału i rozrywek w przededniu zgonu. Historia zapisuje te stypy, całe epoki są nimi. Wiek XVIII, w którym runął świat stary, tańcował, czerwone korki swych trzewików farbując we krwi strumieniach. Koniec tego wieku u nas też odznacza się nie tylko niepomiernem pragnieniem zabawy, roztargnienia, ale całą ekonomią społecznego życia, wręcz przeciwną pierwszym jego potrzebom[1].

 

Rzeczpospolita schyłku XVIII stulecia jest zbiorowym bohaterem powieści „Macocha” Józefa Ignacego Kraszewskiego, której podtytuł nie bez kozery brzmi „Z podań XVIII wieku” .

Jest to obszerna, barwna i bardzo wciągająca powieść o dość mylącym tytule – kluczową postacią nie jest w niej macocha, lecz pasierbica – dziewczyna młoda, bystra i równie barwna jak opowieść o niej.

Rzecz dzieje się w przedrozbiorowej Polsce i nosi wszelkie znamiona baśni. Na dalekim Polesiu, pośród dzikich ostępów, chciałoby się powiedzieć: za siedmioma górami, za siedmioma lasami, mieszczą się Borowce, a w nich – stare zamczysko. Mieszka w nim wdowiec, pan Salomon Dobek, ostatni męski spadkobierca jednej z gałęzi rodu Dobków, o którego niezwykłym bogactwie krążą w okolicy rozmaite pogłoski. Salomon jest odludkiem, żywiącym głęboką niechęć do wielkiego świata, której dorównuje jedynie jego skąpstwo. Ten niepoprawny dusigrosz darzy jednak czułym przywiązaniem swoją jedyną córkę, urodziwą Laurę. Rozpieszczana przez ojca, uwielbiana przez wszystkich wokół za bystrość i gołębie serce, dziewczyna wiedzie w Borowcach szczęśliwe życie i pomimo swego odosobnienia wcale nie narzeka na nudę. Kiedy jednak pan Salomon ulega urokowi owdowiałej sąsiadki, pani Sabiny Noskowej, i ponownie staje na ślubnym kobiercu, sytuacja Laury diametralnie się zmienia. Macocha okazuje się przewrotną, mściwą, zachłanną kobietą, gotową dręczyć pasierbicę i knuć najpodlejsze intrygi, aby pozbawić ją ojcowskiego uczucia. Doprowadzona do ostateczności, Laura decyduje się postawić wszystko na jedną kartę i w przebraniu mężczyzny uciec z domu. Tak rozpoczyna się burzliwa podróż, która pośród wielu perypetii doprowadzi ją z głębokiej prowincji aż do stolicy…

W powieści roi się, jak już wspomniałam, od elementów rodem z baśni. Mamy owiane tajemnicą dzieje prastarego rodu Dobków, echa dawnej zbrodni, stare zamczysko, lochy, w których spoczywają ciała przodków, żywego trupa, skrzynie pełne skarbów, istoty anielskiej dobroci i rasowe czarne charaktery. Główne postacie tej niezwykłej historii – pasierbica i jej macocha – są albo na wskroś dobre, albo do szczętu złe. Tu nie ma miejsca na szarości. Laura, jasnooka blondynka, jest uczciwa, szlachetna, kochająca, odważna, roztropna, serdeczna i zdolna do wielkich wyrzeczeń; czarnowłosa pani Sabina to skupiona na sobie egoistka, intrygantka i krętaczka, całkowicie wyzuta z wyższych uczuć. Półcienie i kontrasty pojawiają się natomiast w portrecie pana Dobka – ten trzeźwo myślący człowiek i kuty na cztery nogi gospodarz, sprawnie pomnażający rodową fortunę i podejmujący decyzje, które oddają sprawiedliwość jego imieniu, okazuje się zdumiewająco słaby i nieporadny wobec wdzięków i knowań podstępnej pani Sabiny.

Jedną z największych zalet książki Kraszewskiego jest niesłychany rozmach, z jakim została ona napisana. Śledząc akcję tej historycznej, w części przygodowej, a w części wręcz łotrzykowskiej powieści, dowiadujemy się, jak wyglądało życie na prowincji i w wielkim mieście; poznajemy trudne położenie arian (z którymi autor wyraźnie sympatyzuje, doceniając czystość ich wiary); odwiedzamy stare, ponure zamki, wspaniałe dwory hetmanów, rezydencję kasztelanowej i warszawskie kamienice; przemierzamy leśne ostępy, szerokie gościńce, stołeczne ulice i aleje parkowe; stołujemy się w oberżach, bywamy na ucztach, wystawnych bankietach, proszonych kolacjach i skromnych, prowincjonalnych obiadach… A wszystko to jest opisane z umiłowaniem szczegółu i prawdziwie epickim zacięciem.

Kraszewski odmalowuje wspaniały, barwny obraz I Rzeczypospolitej w przededniu upadku. Postacie historyczne, ze Stanisławem Augustem Poniatowskim na czele, schodzą z kart podręczników i mieszają się w tej książce z fikcyjnymi bohaterami, przemawiając, wiodąc dysputy, śmiejąc się, żartując.

Niebywale ciekawym, a zarazem bardzo ważnym wątkiem jest w powieści rodzenie się polskiej sceny narodowej. Laura trafia do Warszawy w czasie, gdy Wojciech Bogusławski stara się stworzyć polski teatr. On i jemu podobni fantaści – gwoli prawdy, niezbyt liczni – śnią o sztukach polskich dramaturgów, odgrywanych przez rodzimych aktorów. Podejmowane są próby wystawiania scen z Racine’a po polsku, na karty powieści wkracza Franciszek Bohomolec, jezuita, publicysta i komediopisarz, przekładający francuskie dramaty na język ojczysty, Bogusławski inscenizuje wyimek z „Polieukta”, aby zamknąć usta sceptykom i przekonać króla Stanisława, że Polacy nie gęsi, iż swój teatr mają (a raczej: mieć powinni)…  

 

„Macocha” jest obszerną powieścią, ale wartka, wielowątkowa akcja, pełna nieoczekiwanych zwrotów, powoduje, że czyta się ją szybko i z przyjemnością. Dodatkową zachętę do lektury stanowią wyraziste portrety postaci, zwłaszcza postaci kobiecych – nakreślone z wielką wprawą, choć w niektórych przypadkach nieco zbyt czarno-białe. Kraszewski – jak to on – operuje wspaniałym, bogatym, plastycznym językiem, który sprawia, że opisane miejsca, zdarzenia i bohaterowie ożywają w wyobraźni. A przy okazji przekazuje kilka pięknie podanych pouczeń – takich jak to, że zło spotyka zasłużona kara, a cierpliwością, szlachetnością i dobrocią można otworzyć niejedne drzwi i zasłużyć na szczęście.  

 

 

 

Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza

Warszawa 1973

7/10  

 
 


[1] Józef Ignacy Kraszewski, Macocha. Z podań XVIII wieku. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1973, s. 374. 

Komentarze

  1. Bardzo interesująco opisujesz tę powieść Kraszewskiego. I jeszcze ten koniec XVIII wieku, jeden z moich ulubionych okresów historycznych. Przy lekko baśniowym charakterze myślę, że czarno-biało nakreślone postacie nie będą dużą wadą.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest bardzo interesująca powieść. :)
      Urzekł mnie wątek rodzenia się polskiej sceny narodowej, a także ciekawie poprowadzony i niemarginalny wątek arian. Jeżeli fascynuje Cię schyłek XVIII wieku, to sądzę, że nie będziesz rozczarowana tą książką. Ja czytałam ją z wielkim zainteresowaniem, nie mogąc nadziwić się tytanicznej wyobraźni i wszechstronności wiedzy Kraszewskiego.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Tak, na marginesie. Pewnie znasz, ale na wszelki wypadek napiszę :) Jeśli miałabyś ochotę przeczytać jeszcze jakąś książkę, w której jest spory wątek o arianach to polecam "Crimen" Józefa Hena.

      Usuń
    3. Nie znałam tej książki, tym serdeczniej dziękuję za rekomendację! Przeczytałam dziś to i owo na jej temat i myślę, że to rzeczywiście może być książka dla mnie. :)

      Usuń
  2. Aniu, jak widać Kraszewski potrafi nas wciągnąć w swoje historie, a ogrom pracy, którą wykonał, pasji literackiej i rozległej wiedzy robi na nas, czytelnikach duże wrażenie. Nie czytałam tej powieści, ale po Twojej niezwykle interesująco napisanej recenzji z pewnością chcę ją przeczytać. Do Kraszewskiego wracam po latach i z perspektywy upływającego czasu tym bardziej doceniam jego twórczość. Łączę serdeczne pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzajemnie, Małgosiu. Serdecznie pozdrawiam! :)
    Ja też wróciłam do Kraszewskiego po latach. "Macochę" warto przeczytać, to bardzo barwna, silnie baśniowa opowieść. Wciąga!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli jest to taka stereotypowa macocha, zła, podła, egoistyczna? Czuję się zachęcona do poznania tej książki, a najbardziej pociągają mnie takie elementy jak stare zamczysko oraz kobieta uciekająca w męskim przebraniu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to stereotypowa macocha, podła, chciwa i na wskroś zepsuta. Książka naprawdę warta jest poznania, przede wszystkim ze względu na zarysowane z rozmachem tło historyczne.
      Wiem, że jesteś oczytana w Kraszewskim, będziesz więc mogła ocenić, jak "Macocha" wypada na tle reszty jego dorobku. A to zawsze jest dodatkowy plus. :)

      Usuń

Prześlij komentarz