John Steinbeck – „Zima naszej goryczy”

 Książka na tle kamienicy


Człowiek opowiadający tajemnice lub bajki musi myśleć o tych, którzy słuchają albo czytają, bo opowieść ma tyle wersji, ilu czytelników. Każdy z niej bierze to, co chce albo co może, i w ten sposób odmienia ją na swoją miarę. Jedni wybierają pewne części, a odrzucają resztę, inni przeciskają opowieść przez siatki swoich przesądów, jeszcze inni ubarwiają ją swoim zachwytem. Opowieść musi mieć jakieś punkty styku z czytelnikiem, żeby mógł czuć się w niej swobodnie”[1]. 

 

Jeżeli prawdą jest, że każdy czytelnik odmienia czytane historie „na swoją miarę”, to ja odmieniłam „Zimę naszej goryczy” przez wszystkie przypadki rozgoryczenia i deziluzji. 

Ostatnia powieść Johna Steinbecka, opublikowana w roku 1961, jest zapisem przemyśleń i perypetii człowieka, którego niefortunny splot okoliczności życiowych postawił przed koniecznością dokonania wyboru. Co jest ważniejsze: spokój ducha, jaki daje wierność wyznawanym ideałom, czy chęć sprostania wymaganiom najbliższych?

Rzecz dzieje się na początku lat sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, w New Baytown w stanie Nowy Jork. New Baytown jest nadmorskim miasteczkiem, które czasy świetności ma już za sobą. Dawniej prosperowało dzięki wielorybnikom, którzy wyprawiali się na statkach po olej wielorybi, oświetlający dużą połać zachodniego świata. „Lampy studentów Oksfordu i Cambridge czerpały paliwo z tej amerykańskiej placówki” (s. 242). Potem jednak odkryto tanią naftę, morscy łowcy stracili pracę, a New Baytown popadło w odrętwienie.    

Główny bohater książki, Ethan Allen Hawley, podzielił niejako losy New Baytown. Jego przodkowie byli zamożnymi ludźmi, z którymi się liczono i którzy mieli sporo do powiedzenia. Niestety, ojciec Ethana stracił całą fortunę i Ethan musi pracować jako subiekt w sklepie kolonialnym, który niegdyś należał do jego rodu.

On sam nie uważa tego za uwłaczające, jednak najbliżsi  wywierają na niego nacisk. Jego żona, Mary, nie może pogodzić się z tym, że jej mąż jest tylko subiektem, a nastoletnie dzieci, syn Allen i córka Ellen, marzą o dostatnim życiu i luksusach, na które ich bardziej zamożni rówieśnicy mogą sobie pozwolić. Ethan jest uczciwym człowiekiem, wykształconym i kierującym się w życiu określonym kodeksem moralnym, lecz poddany ciągłej presji, zaczyna w końcu zastanawiać się, czy nie powinien zapomnieć o skrupułach i poważyć się na coś, co zapewniłoby mu pieniądze i wysoką pozycję w lokalnej społeczności.

Otoczenie mu nie pomaga: w New Baytown machlojki są na porządku dziennym i wielu jest takich, którzy dla poprawy własnego statusu są gotowi na oszustwo, przekupstwo i korupcję... 

Tytuł powieści Steinbecka nawiązuje do tragedii „Ryszard III” Szekspira i mam wrażenie, że Ethan Allen Hawley również jest postacią tragiczną. Ten w gruncie rzeczy dobry człowiek, oczytany, mający na strychu imponującą biblioteczkę, lubiący spędzać noce na kontemplowaniu fal i dokarmiający bezdomnego kocura, musi bezustannie mierzyć się z oczekiwaniami innych względem siebie. Jego uczciwość i kręgosłup moralny wydają się nie posiadać żadnej wartości w skorumpowanym świecie; wprost przeciwnie, są postrzegane jako zawada i niemal codziennie poddawane próbie. To prowadzi w końcu do rozdarcia i przemiany, która jest właściwym tematem tej smutnej historii.

„Zima naszej goryczy” nie oczarowała mnie tak jak inne powieści Steinbecka. Być może z powodu specyfiki narracji, która jest prowadzona raz w trzeciej, a raz w pierwszej osobie (co tworzy wrażenie niespójności), a być może dlatego, że nie ma w niej dramaturgii, która tak bardzo porusza w „Gronach gniewu” czy „Myszach i ludziach”. Ethan jest kreowany na postać, która powinna budzić sympatię, a nawet rozbawienie (te jego przemowy do puszek konserw, ta niegasnąca chęć wymyślania pieszczotliwych zwrotów do żony!), nie odnalazłam w nim jednak tego czegoś, co sprawiłoby, że miałabym ochotę mu kibicować.

Nie wyczuwa się też w powieści tej wiary w człowieka, z którą nieodparcie kojarzy mi się Steinbeck. Niemal wszyscy w „Zimie naszej goryczy” są albo zepsuci, albo – w najlepszym razie – podatni na zepsucie, a zwykła uczciwość to zbytek, na który rzadko można sobie pozwolić.

Może tylko pierwszy raz jest przykry”, rozmyśla Ethan pewnej nocy. „Trzeba się z tym pogodzić. W interesach i w polityce człowiek musi sobie wyrąbywać i torować drogę poprzez ludzi, ażeby zostać Królem Gór. Kiedy raz się tam znajdzie, może być wielkoduszny i dobry – ale najpierw musi tam dotrzeć” (s. 232).

A kiedy indziej: „Potrafimy wystrzeliwać rakiety w przestrzeń kosmiczną, ale nie potrafimy uleczyć gniewu czy niezadowolenia” (s. 235).

„Zima naszej goryczy” nie jest więc powieścią, która dawałaby nadzieję. Niewątpliwie daje za to asumpt do refleksji. Jaka jest cena uczciwości? Ile warto poświecić w zamian za święty spokój? Czy prawy człowiek może oszukać własne sumienie? A jeżeli tak, to jaką cenę musi za to zapłacić?

Ostatnia książka Steinbecka zrobiła na mnie mniejsze wrażenie niż pozycje, które czytałam wcześniej. Z pewnością nie pozostanie ze mną tak długo jak „Grona gniewu”. To wciąż jednak literatura najwyższych lotów. Powieść, którą warto znać.

 

 

 

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Warszawa 2015

Tłumaczył Bronisław Zieliński

6/10

 

  

John Steinbeck - "Myszy i ludzie"  

[1] John Steinbeck, Zima naszej goryczy, tłum. Bronisław Zieliński. Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 109.

Komentarze

  1. Aniu dziękuję za tak wnikliwe i kunsztowne zrecenzowanie pozycji mojego ulubionego autora amerykańskiego! Nie czytałam tej powieści, ale Twoja analiza wskazuje, że jest nieco słabszym utworem aniżeli wcześniejsze. Tak bywa, i to dość często u pisarzy. Tym razem zamiast afirmacji życia i hołdowania człowieczenstwu wybrzmiewa nuta goryczy, rozczarowania, a może nawet zmęczenia autora i pewnego zniechęcenia postawami społecznymi. Choć trudniej się czyta tego typu lektury, to jednak Steinbecka odbieram jako autentycznego i szczerego twórcę, który z ogromną wnikliwością przygląda się człowiekowi i pięknym stylem oddaje klimat społeczeństwa amerykańskiego minionego wieku. Pełna zgoda, iż tę powieść warto znać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą powieścią jest moim zdaniem tak: na tle innych książek Steinbecka jest przeciętna, ale na tle dzieł wielu innych autorów wznosi się na niebotyczne wyżyny. ;) Wszystko zależy od punktu odniesienia.
      W pełni podzielam Twoje odczucia co do szczerości Steinbecka. Wpadła mi ostatnio w ręce jego książka o podróżach w poszukiwaniu Ameryki. Kusi mnie ta lektura.
      A "Zimę" polecam, nie jest powiedziane, że nie odbierzesz jej zgoła inaczej! :)
      Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknego popołudnia. :)

      Usuń

Prześlij komentarz