Tadeusz Boy-Żeleński – „Pani Hańska”

 Telefon na tle rzędu książek


Mało kobiet miało to szczęście, które ja miałam: być przyjaciółką, doradczynią, jedyną miłością człowieka, który będzie zawsze uważany za jednego z największych pisarzy swego czasu. I mogę tylko być dumna z tej świadomości, żem mu była natchnieniem, pociechą, zachętą, wówczas gdy świat drwił sobie z niego i nie chciał wierzyć w jego geniusz, i że dzięki mnie, mej miłości i memu oddaniu, jego ostatnie dni na ziemi były szczęśliwe, że choć na krótko zaznał całkowitego szczęścia ziszczonych ambicji”[1].

 

O tym, że los kobiet leżał Tadeuszowi Żeleńskiemu na sercu, przekona się każdy, kto sięgnie po pisma Boya… albo po jego biografie. Pisarz zabierał głos w sprawach, które jeszcze dziś, choć minęło niemal sto lat, budzą kontrowersje.

O tym, że Żeleński był wytrawnym tłumaczem francuskich klasyków, przekona się każdy, kto lubi Balzaka. Boyowi zawdzięczamy nie tylko polskie wersje utworów z serii Komedia ludzka, lecz także wstępy do wielu z nich. Biograf Żeleńskiego, Józef Hen, opisuje w książce pt. „Błazen - wielki mąż”, jak podczas pierwszego pobytu w Paryżu młody Tadeusz przechadzał się rankiem nad Sekwaną i odwiedzał sklepiki bukinistów, aby potem przez resztę dnia zaczytywać się w „Straconych złudzeniach” i innych powieściach z cyklu Sceny z życia na prowincji.

Z tych dwóch pasji – Balzaka i, poniekąd, sprawy kobiet – wyrasta esej Boya z 1925 roku, zatytułowany „Pani Hańska”. W tym nieobszernym, ale jakże ciekawym tekście wybitny tłumacz przygląda się związkowi wielkiego pisarza z polską arystokratką, Eweliną Hańską, a przy okazji przedstawia swój pogląd na sprawę, wokół której tuż przed powstaniem eseju rozgorzały (wskutek publikacji pewnych dokumentów) nowe dyskusje.    

Esej zaczyna się od słów, które warto przytoczyć – nie tylko dlatego, że wprowadzają w temat, ale też dla pokazania niesłychanej lekkości i swady, z jaką Boy snuje swoje refleksje.

„Dwa są dla kobiety sposoby wejścia do literatury. Jeden to pisać książki; drugi to stać się czymś w życiu wielkiego pisarza. Ta druga droga jest wdzięczniejsza, bardziej kobieca i może trwalsza. Ale jakimiż w zamian najeżona niebezpieczeństwami! Pomyślcie tylko: przez setki lat każdy jej postępek, każde drgnienie serca, każde słowo będzie przedmiotem badań zawodowych znawców duszy ludzkiej, przedmiotem śledztwa ciągnącego się przez całe wieki, wciąż wszczynanego na nowo na podstawie coraz to nowych świadectw i dokumentów!”.    

„Czy jest kobieta, która by wytrzymała taki krzyżowy ogień?”, zastanawia się eseista. I bezzwłocznie udziela odpowiedzi, zaprawiając ją typowym dla siebie – i dla całego tekstu – humorem: „Może by się taka i znalazła, ale obawiam się, że na jej widok ów genialny pisarz drapnąłby, gdzie pieprz rośnie!”.

Przedmiotem takiego „śledztwa” stała się Ewelina Hańska – muza, kochanka, a później również żona Balzaka. Biografowie francuskiego mistrza pióra postawili jej ciężkie zarzuty – na tyle poważne, że Boy poczuł się w obowiązku stanąć w jej obronie, i to pomimo głębokiego przeświadczenia, że nie sposób „w jakiejś lapidarnej formułce zamknąć stosunek dwojga ludzi” – stosunek „ciągnący się przez siedemnaście lat”, „skomplikowany tyloma czynnikami”, a w dodatku „snujący się w warunkach tak zupełnie odmiennych od dzisiejszych”.

Zanim jednak odniesie się do wzmiankowanych oskarżeń, Żeleński w zwięzłych słowach przybliża nam postacie dwojga kochanków, a także okoliczności, w jakich zadzierzgnęła się ich relacja.

Pani Hańska urodziła się w 1804 albo 1806 roku („z kobietami nigdy nie wiadomo!”, dobrotliwie pokpiwa Boy) jako potomkini szlacheckiego rodu Rzewuskich. Była siostrą Henryka Rzewuskiego, powieściopisarza, a także Karoliny Sobańskiej, która przez pewien czas była kochanką Mickiewicza. W roku 1818 bądź 1822 („kobiety pod względem dat urągają najściślejszym badaniom historii literatury”, Boy ciągnie swoje żartobliwe utyskiwania) poślubiła Wacława Hańskiego i zamieszkała z nim w Wierzchowni na Ukrainie. Życie w majątku męża zdawało jej się puste i bezbarwne, a ponieważ biegle znała francuski i potrafiła docenić wartość dobrej lektury, umilała sobie czas czytaniem książek znad Sekwany. Urzeczona powieściami Balzaka, postanowiła napisać do niego list.

Balzak stał w owym czasie u progu znakomicie zapowiadającej się kariery i choć, jak wyraża się Boy, „nie miał w sobie nic z adonisa”, to rosnąca sława uczyniła go obiektem zainteresowania kilku wysoko urodzonych kobiet. List od pani Hańskiej przyszedł w samą porę, aby złagodzić gorycz miłosnych zawodów.

Rozpoczęła się korespondencja – „ufna, tkliwa, namiętna” – która trwała przez wiele lat i którą z rzadka tylko urozmaicały spotkania, bo on wiecznie tonął w długach, a ona była zamężna i miała trudności z wyrwaniem się z głębokiej prowincji. Poza tym, jak nie omieszkuje zaznaczyć autor eseju, Balzak wolał „na odległość kochać możną, wykwintną i czarującą hrabinę”. Kochankowie wzięli ślub dopiero na kilka miesięcy przed śmiercią Balzaka, kiedy wielki pisarz był bardzo schorowany.  

Po odejściu Balzaka wdowa po nim znalazła się w ogniu krytyki. Oskarżano ją o to, że zadręczała pisarza swoją zazdrością, że nie była w stanie go zrozumieć, że poprzez podróże odciągała go od pracy twórczej, że wreszcie po śmierci Wacława Hańskiego zwlekała z poślubieniem Balzaka przez dziewięć lat. Boy z pietyzmem kronikarza przytacza te zarzuty, a później stanowczo i metodycznie je odpiera.

„Mówiono, że pani Hańska nie rozumiała Balzaka”, pisze na przykład. „Mnie się zdaje, że rozumiała go bardzo dobrze, i że go kochała i ceniła tak, jak go kochają i cenią najlepsi jego wyznawcy: podziwiając jego wielkie strony, a rozumiejąc i widząc słabe. Nie rozumiała tylko jego gospodarki finansowej, bo tej co prawda nie zrozumie nikt”.

Można by sądzić, że Żeleński, bądź co bądź mężczyzna i pisarz, stanie po stronie innego mężczyzny i pisarza. Nic z tych rzeczy! Boy broni panią Hańską przed krzywdzącymi, jak sądzi, zarzutami – i to wcale nie dlatego, że była Polką (choć jej „cudzoziemskość” stanowiła dla krytyków okoliczność obciążającą), ale ze współczucia i zwykłej ludzkiej empatii. Rozumie, co przeżywała ta kobieta, gdy Balzak całymi latami składał jej płonne obietnice, i domyśla się, ile zgryzoty musiały jej przysparzać dochodzące z Paryża wieści o kolejnych miłostkach pisarza.  

Żeleński jawi się w tym eseju jako znawca kobiecej psychiki, a przy tym człowiek roztropny, trzeźwo patrzący na rzeczywistość i jak najdalszy od wydawania pochopnych osądów.   

„Doprawdy, w całych tych dziejach dwojga serc nie widzę powodu, aby się odnosić do niej z owym przekąsem, jaki spotyka się często”, pisze o pani Hańskiej. „Nie bardzo widzę, czym więcej mogłaby być ta kobieta dla Balzaka niż była: co mogłaby mu oddać z siebie więcej i lojalniej, i z większą prostotą?”. I dodaje: „Nie, doprawdy nie widzę, w czym mogłaby pani Hańska być lepsza, a Balzak ani na chwilę nie pragnie, aby była inna; nie bądźmy bardziej wymagający od niego”.           

W tekście jest mnóstwo ciekawostek. Dowiadujemy się na przykład, że Balzak, który bezustannie lawirował „wśród wypłat i terminów”, zawsze wynajmował mieszkanie z drugim, tajnym wyjściem, aby w razie potrzeby móc uciec wierzycielom, i że jednym z jego pomysłów na wybrnięcie z kłopotów finansowych było uruchomienie we Włoszech, na Sardynii, kopalni srebra…

Ci, których Balzak interesuje również pozaliteracko, znajdą u Żeleńskiego sporo ciekawych informacji. Pozostałym lektura eseju pozwoli spojrzeć z nieco innej perspektywy na poruszane na kartach Komedii ludzkiej problemy.  

„Pani Hańska” to uroczy i bardzo zajmujący literacki drobiazg. Miłośnicy Balzaka, którzy sięgną po ten esej, z pewnością nie będą zawiedzeni. W tym tekście jest wszystko – i wielka miłość, i wielki skandal, i wielka literatura. Przede wszystkim jednak – jest w nim wielki Boy: wnikliwy obserwator, mistrz puenty, wyborny gawędziarz.    

Polecam!

 

Tekst znajduje się w bibliotece Wolnych Lektur.

 

 

 

Fundacja Wolne Lektury

8/10



[1] Tadeusz Boy-Żeleński, Pani Hańska. Fundacja Wolne Lektury.

Komentarze

  1. Nie miałam pojęcia, że nasz rodak tak ciekawie bronił pani Hańskiej! Piszesz, że „biografowie francuskiego mistrza pióra postawili jej ciężkie zarzuty”. To prawda. Kiedyś przeglądałam biografię napisaną przez Stefana Zweiga i pamiętam, że Zweig dość ostro krytykował panią Hańską. Zarzucił jej m.in., że była egoistką, że kiedy Balzac leżał umierający, ona okazywała mu obojętność, że w jej listach z tamtego okresu nie widać troski o umierającego. Że kiedy tuż po ślubie z Hańską Balzac pisał list do matki, żona nie chciała dopisać ani słowa. Już nie pamiętam wszystkich zarzutów, w każdym razie było ich dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zarzutów było dużo. Żeleński wylicza je i kolejno odpiera. Tylko wobec jednego jest bezradny - że mianowicie po śmierci Balzaka pani Hańska szybko znalazła pocieszenie w ramionach kochanka. Nie mogąc dyskutować z oczywistym faktem, wyrozumiały Boy kwituje tę sprawę odniesieniem do Szekspira: "Słabości, nazwisko twoje: kobieta... powiada Hamlet"...
      Książki Zweiga nie znam, ale zaciekawiła mnie wzmianka o niej. Dziękuję za trop! :)

      Usuń
    2. Ładne zdjęcie. :) A ta Komedia Ludzka to Twoja własność?

      Usuń
    3. Dziękuję. :) Tak, z radością przygarnęłam ją z zaprzyjaźnionej biblioteki, gdzie musiała ustąpić miejsca nowszym i bardziej poczytnym książkom...

      Usuń
  2. Widzę, że humor Boya nie wyczerpał się na Zielonym Baloniku, ale zostało go i dla "Pani Hańskiej". 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zostało! Humor to jedna z zalet tekstu. Wspaniale się czyta ten esej. :)
      Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. To na pewno wspaniały, tak jak piszesz, literacki drobiazg dla miłośników Balzaka. :) A jeśli ktoś nie czytał w ogóle Balzaka, to od czego można zacząć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, to nie jest łatwe pytanie. Chyba radziłabym zacząć od czegoś krótkiego, żebyś w miarę bezboleśnie mogła się przekonać, czy specyficzna proza Balzaka w ogóle Ci odpowiada. Polecałabym na przykład opowiadanie pt. "Sakiewka", wchodzące w skład Komedii ludzkiej. Do moich ulubionych powieści Balzaka należą "Gobseck" (bardzo ciekawa, niezbyt obszerna książka, której głównym bohaterem jest... lichwiarz), "Pułkownik Chabert" (tutaj trzeba być przygotowanym na piękną, ale bardzo przygnębiającą opowieść) i "Mistrz Korneliusz". Z bardziej znanych powieści na pewno polecałabym "Eugenię Grandet". Natomiast odradzałabym rozpoczynanie przygody z twórczością autora od "Straconych złudzeń" - tytuł jest bardzo popularny, ale chyba niezbyt wskazany na początek. ;)
      Mam nadzieję, że zdecydujesz się na Balzaka (warto) i że nie będziesz rozczarowana. Tego szczerze życzę! :)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję! :) Sprawdzę, które z tytułów polecanych przez Ciebie są dostępne w bibliotece i na "Wolnych Lekturach".

      Usuń

Prześlij komentarz