Louisa May Alcott – „Tajemniczy klucz”

Książka i świecznik

 

Trevlyna złota, Trevlyna ziemi

Nie dotknie dziedzic rękami swemi,

Póki spod warstwy rdzy i paprochów

Prawda nie wyjrzy z Trevlyna prochów…”[1]

 

Alice i Richard Trevlynowie wiodą szczęśliwe życie. Ona ma osiemnaście lat, kocha swojego świeżo poślubionego męża i jest mu wdzięczna za to, że „wziął ją z bardzo prostego domu”. On, wszedłszy już w wiek średni, cieszy się z posiadania młodziutkiej żony – owego „krzepkiego kwiatu”, który niebawem da mu dziedzica. Jego spokój mąci jedynie zapisana w starej księdze przepowiednia: nad rodem Trevlynów, którego przeszłość kryje niejeden mroczny sekret, ciąży klątwa.

Pewnego dnia małżonków odwiedza tajemniczy gość. Widząc wzburzenie, z jakim Richard przyjmuje z rąk lokaja jego wizytówkę, Alice postanawia śledzić męża i przez dziurkę od klucza podsłuchuje jego rozmowę z przybyłym. To, czego się dowiaduje, porusza ją do tego stopnia, że traci przytomność. Wkrótce potem Trevlyn umiera, a jego żona jeszcze tej samej nocy wydaje na świat małą Lillian. Niestety, wstrząs, jaki przeżyła, trwale odbija się na jej zdrowiu.

Dwanaście lat później, gdy Lillian jest już rezolutną i rozdokazywaną panienką, do rezydencji Trevlynów przybywa młody Paul. Chłopiec przynosi ze sobą list polecający i pani Trevlyn postanawia zatrudnić go w charakterze ogrodnika, a potem również masztalerza. Ona, mała Lillian, a nawet ich wierna służąca, Hester, przywiązują się do Paula. Nie przypuszczają, że chłopiec zjawił się w ich domu, aby odkryć mroczny sekret sprzed lat, i że w rozwiązaniu zagadki dopomoże mu tytułowy tajemniczy klucz…

Louisa May Alcott napisała „Tajemniczy klucz” w 1867 roku. Niełatwo jest jednoznacznie sklasyfikować tę powieść, bo chociaż jest bardzo krótka (liczy nieco ponad sto stron), łączy w sobie różne gatunki. Jest to po trosze romans, po trosze horror, po trosze powieść z – nomen omen – kluczem. Opisując dzieje Lillian i Paula, Alcott czerpie pełnymi garściami z literatury gotyckiej. Złowieszcza przepowiednia, tajemnicze listy, rodzinny grobowiec, dawne przewiny, motyw zemsty… wszystko to miało budzić – i swego czasu pewnie budziło – grozę. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby tak było i dzisiaj, wzdragałabym się jednak przed uznaniem flirtu Alcott z literaturą gotycką za nieudany. Wprost przeciwnie, wynikła z niego całkiem zgrabna powieść, którą czyta się szybko i z zaciekawieniem.

Postacie nakreślone są z dużą wprawą. Lillian, którą okoliczności mogły predysponować do roli strachliwej, mdlejącej co i rusz panienki, bynajmniej nie jest mdłą osobą, wprost przeciwnie, ma własny rozum i zdolność do podejmowania decyzji. Kiedy po latach spotyka się z Paulem, nie traci rezonu i sprytnie próbuje zmusić go do ujawnienia swojej prawdziwej tożsamości. Jest dobroduszna, ale nie tą naiwną dobrodusznością, która czyniłaby z niej ucieleśnienie wszelkich cnót.

Paul to postać niejednoznaczna, z jednej strony szlachetna, z drugiej – owładnięta żądzą zemsty. Kiedy przybywa do posiadłości pani Trevlyn w Anglii, jego zachowanie może wydawać się egzaltowane, a chwilami nawet przerysowane, ale wiek ma w tym przypadku kluczowe znaczenie: szesnastoletniemu chłopcu można wybaczyć egzaltację, na którą u dorosłego mężczyzny trudniej byłoby przymknąć oko. Lady Trevlyn jest wcieloną dobrocią i łagodnością, a wierna służąca Hester, roztropna, ale zarazem naiwna w swojej wielkoduszności, od początku budzi sympatię. Pewne wątpliwości budzi jedynie postać tajemniczej Heleny, której nagła przemiana w ostatnich akapitach książki niekoniecznie mnie przekonała. Zakończenie jest zresztą w moim mniemaniu najsłabszą stroną dzieła Alcott.

Powieść, opublikowana w tym roku przez wydawnictwo MG, jest efektownie wydana. Twarda okładka, miła dla oka czcionka, przejrzysty układ akapitów, ilustracje – wszystko to sprawia, że z tekstem przyjemnie się obcuje.

„Tajemniczy klucz” jest powieścią, która nie być może nie urzeknie fanów ambitniejszej literatury, ale z pewnością usatysfakcjonuje miłośniczki prozy Alcott. Amerykańska pisarka zawarła w niej kilka elementów, które wyróżniają jej twórczość – a więc zgrabnie zarysowaną fabułę, wyraziste portrety postaci, przede wszystkim zaś ciepło, które da się wyczuć we wszystkich książkach, jakie wyszły spod jej pióra – dowodząc przy tym, że dobrze czuje się również w konwencji powieści grozy.

Dydaktyzm, tak typowy dla dzieł autorki „Małych kobietek”, schodzi tutaj na drugi plan i właściwie ujawnia się jedynie w zakończeniu.

„Tajemniczy klucz” to krótka i zgrabnie napisana opowiastka o miłości, zemście, samotności i przebaczeniu. Zajmująca, ale nie nazbyt wymagająca, świetnie nada się na długie, chłodne, jesienne wieczory.

Polecam!   

 

 

Wydawnictwo MG

Kraków 2025

Tłumaczyła Dorota Tukaj

6,5/10

   

 

Louisa May Alcott - "Małe kobietki" 

Louisa May Alcott - "Nastroje" 

Louisa May Alcott - "Życiowe eksperymenty"     


[1] Louisa May Alcott, Tajemniczy klucz, tłum. Dorota Tukaj. Wydawnictwo MG, Kraków 2025, s. 7.

Komentarze

  1. Nie kojarzyłam tej autorki z sięganiem po elementy literatury gotyckiej. Tajemniczy klucz, klątwa, zemsta, mroczny sekret sprzed lat... Jak to ciekawie brzmi! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie. Okazuje się jednak, że Alcott lubiła eksperymenty. I całkiem dobrze jej one wychodziły! :)

      Usuń
  2. Myślę, że takie właśnie powieści - ciepłe, zajmujące, z odrobiną staroświeckiej grozy dobrze się czyta o tej porze roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! To wyborna lektura na październikowe wieczory. :)

      Usuń

Prześlij komentarz