Ernest Hemingway – „Pożegnanie z bronią”

Książka i akcesoria militarne


Tak właśnie się dzieje. Umiera się. I nigdy się nie wie, o co właściwie idzie. Nigdy nie ma dość czasu, żeby się dowiedzieć. Ktoś rzuca cię na świat, uczy jakichś prawideł i jak tylko przyłapuje cię na błędzie, zabija. Albo zabija za nic, tak jak Ayma. Albo daje ci syfilis, jak Rinaldiemu. Ale w końcu zabija. Na to można liczyć. Poczekaj tylko, a zobaczysz, że cię zabije”[1]


„Pożegnanie z bronią” Ernesta Hemingwaya to książka równie piękna co smutna.

Piękna, bo Hemingway na swój oszczędny, bez mała surowy sposób potrafi przemawiać do serca.

Smutna, bo to powieść o wojnie.

Na tle I wojny światowej rozgrywa się historia miłości Fredericka Henry’ego i Catherine Barkley.

Frederick jest amerykańskim ochotnikiem, który służy we włoskiej armii. Catherine pochodzi z Anglii i jest wolontariuszką Czerwonego Krzyża. Jasnowłosa i piękna, podoba się Frederickowi, ale dopiero kiedy po rozpoczęciu włoskiej ofensywy Frederick zostaje poważnie ranny i, trafiwszy do szpitala w Mediolanie, powtórnie spotyka Catherine, jego uczucie pogłębia się. Między tą dwójką nawiązuje się żarliwy romans. Doszedłszy do siebie, Frederick musi jednak powrócić na front, aby objąć dowództwo niewielkiego oddziału ciężarówek sanitarnych…

Uwielbiam Hemingwaya za jego niesamowitą umiejętność powiedzenia bardzo wielu rzeczy w bardzo niewielu słowach. W „Pożegnaniu z bronią” ta umiejętność przejawia się niemal jaskrawo.

Mamy tam i opisy przyrody (rzecz dzieje się na malowniczych terenach północnych Włoch, a potem, pod koniec książki, w Szwajcarii), i ciekawe portrety postaci, i znakomite monologi wewnętrzne, wszystko to jednak cechuje oszczędność i precyzja w doborze słów.

Hemingway w sposób surowy, ale pozbawiony patosu kreśli obraz wojny jako piekielnej machiny, która miażdży wszystko, co dostanie się w jej tryby, i której nikt nie jest w stanie zatrzymać. Niewinni ludzie giną w kwiecie wieku, oddając życie w imię ideałów, które nie są ich ideałami, za sprawę, której nie są w stanie objąć rozumem i w którą nie wierzą. Potworna jest śmierć Passiniego, który traci obie nogi, a bezsensowna – śmierć Ayma, który umiera od niemieckiej kuli na okrytym błotem zboczu nasypu kolejowego.

Pytanie o to, jaki jest sens wojny i kiedy ta wojna się skończy, powraca w rozmowach bohaterów jak swoisty leitmotiv. I, co wymowne, nikomu nie udaje się znaleźć na nie odpowiedzi.

„Co pan naprawdę myśli o wojnie?”, pyta Frederick hrabiego Greffi, starca, który niejedno już widział i z niejednego pieca jadł chleb.

„Myślę, że jest głupia”, odpowiada ów starzec.

Hemingway, co warto zaznaczyć, nie krytykuje jednak żadnej ze stron. Wie, że ci, którzy walczą, w większości nie robią tego dobrowolnie, ale dlatego, że nie mają innego wyboru. Po obu stronach są poczciwi ludzie, wciągnięci w wir zawieruchy, która ich przerasta. Jeżeli ktoś jest winien, to przede wszystkim możni tego świata, którzy doprowadzili do wybuchu konfliktu.

„Pożegnanie z bronią” – podobnie jak wydana wcześniej znakomita powieść „Zaś słońce wschodzi” (nawiasem mówiąc, moja ulubiona, jak dotąd, powieść Hemingwaya) – odmalowuje tragiczne losy tak zwanego straconego pokolenia. Jest to pokolenie młodych ludzi, na których życiu położyła się cieniem wielka wojna. Frederick Henry nie wierzy w etykę heroizmu, stracił też wiarę w tradycyjne wartości, takie jak praca, patriotyzm, nawet moralność. Pierwowzorem dla tej postaci był sam autor. Hemingway rzeczywiście był w czasie I wojny światowej we Włoszech i służył jako kierowca karetki Amerykańskiego Czerwonego Krzyża. I być może właśnie to, że kanwą dla nich były osobiste doświadczenia, czyni opisane w powieści przeżycia tak wymownymi i poruszającymi.

„Pożegnanie z bronią” to z jednej strony historia miłości, a z drugiej, przerażający obraz spustoszenia, jakie sieje każda wojna. Jak mówi jeden z bohaterów, w wojnie nie ma wygranych, wszyscy są zwyciężeni.

Dzisiaj, gdy w różnych częściach świata toczą się krwawe konflikty, te ponure słowa brzmią szczególnie złowieszczo. A zarazem bardzo aktualnie.

Polecam!

 

 

Wydawnictwo Elipsa

Warszawa 1991

Tłumaczył Bronisław Zieliński

7/10

 

 

Ernest Hemingway - "Słońce też wschodzi" 

Ernest Hemingway - "Wiosenne wody" 

Bronisław Zieliński - "Dziennik z pobytu u Ernesta Hemingwaya"




[1] Ernest Hemingway, Pożegnanie z bronią, tłum. Bronisław Zieliński. Wydawnictwo Elipsa, Warszawa 1991, s. 262.



Komentarze

  1. Cieszę się, że Pani przypomniała mi o tej pięknej opowieści, którą czytałam tak dawno!, były to czasy liceum....Jakże aktualna w swej wymowie pozostaje dzisiaj, można powiedzieć, że nic się nie zmienia w mentalności ludzkiej, a wojny i wszelkie konflikty zbrojne są tego niezbitym dowodem. Dawno nie sięgałam po Hemingwaya, ale jego pióro mnie również poruszało. To wielki Mistrz, dziękuję więc Pani Aniu za ten wybór lektury. Zaakcentowala Pani ważne wątki tej pozycji, jak również podkreśliła walory językowe oraz osobisty stosunek do twórczości Hemingwaya, co z pewnością stanowi wielką zachętę do sięgnięcia po jego twórczość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję, Pani Małgorzato.
    Rzeczywiście, mam słabość do Hemingwaya. To musiała być niezwykła postać i w książkach to się wyczuwa.
    Jeżeli nie czytała Pani jeszcze "Zaś słońce wschodzi", to gorąco zachęcam do lektury. Ja z kolei korzystam z podpowiedzi i zabieram się za "Grona gniewu". :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Pani Aniu, i wzajemnie, udanej niedzieli. A ,, Zaś słońce wschodzi" z ochotą przeczytam, już mam to w planach czytelniczych:). Dziś skończyłam czytać ,, Świat zabawy" Edith Wharton i właśnie na gorąco zabieram się za recenzję:), która z pewnością trafi na bloga bibliotecznego:).Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała wiadomość! :)
    Z wielką radością przeczytam recenzję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz