Luty 1863 roku, Małogoszcz, Góry Świętokrzyskie.
Trwa powstanie styczniowe. Na pobojowisku, pośród setek martwych ciał, spoczywa ciężko ranny Józef Odrowąż. Kiedy zimno wyrywa go z odrętwienia, zbiera się w sobie, zdziera odzież z leżącego obok zabitego człowieka i, przyodziawszy się jako tako, rusza w stronę lasu. Wędruje długo, przemierza las, pole, rzekę. Wreszcie, uszedłszy urągającym mu chłopom, dociera do dworu w Niezdołach. Tam nie czeka go serdeczne przyjęcie – stary kucharz, Szczepan, daje mu miskę kaszy, ale potem przepędza. Dobrze wie, że ukrywanie powstańca może okazać się tragiczne w skutkach. Kiedy jednak Odrowąż przechodzi obok ganku, córka zarządcy dworu, panna Salomea Brynicka, spotyka go i wielkodusznie oferuje swoją pomoc.
Tak zawiązuje się akcja „Wiernej rzeki”. Stefan Żeromski napisał tę powieść w 1912 roku, dla uczczenia zbliżającej się pięćdziesiątej rocznicy powstania styczniowego. I w rzeczy samej, wątek powstańczy jest wyraźnie obecny, choć tylko pierwsza scena rozgrywa się na polu bitwy, a cała reszta – w usytuowanym z dala od miasta dworze, do którego nawet chłopi obawiają się zaglądać.
Straszny jest to dwór. Jego właściciel, pan Rudecki, od tygodni siedzi w więzieniu. Jego żona wyjechała, żeby szukać trzech synów, którzy zaciągnęli się w powstańcze szeregi. Dwaj z nich polegli, o trzecim wszelki słuch zaginął. Rządca majątku, ojciec Salomei, także wstąpił do oddziału. Od tamtej pory aż do pojawienia się Odrowąża Salomea ma w dworze tylko dwóch towarzyszy – przygłuchego kucharza Szczepana i kanarka o imieniu Pupinetti. Od czasu do czasu Niezdoły nawiedzają powstańcy, mniej lub bardziej natarczywie domagający się jedzenia, albo wojska. Te ostatnie spaliły już znaczną część dworskich zabudowań. Oszczędziły tylko stodołę, która mogła się przydać jako schronienie na noc. Te wizyty męczą i przerażają młodą gospodynię, lecz jeszcze bardziej przeraża ją duch dawnego właściciela dworu, pana Dominika, który przed laty odebrał sobie życie i od czasu do czasu nawiedza znienawidzone domostwo. Gdy w Niezdołach zatrzymuje się powstaniec, Salomea i Szczepan muszą jeszcze bardziej wzmóc czujność. Wizyty gości, zwłaszcza tych nieproszonych, wymagają wynoszenia chorego i zacierania śladów jego obecności. Panna Brynicka wykazuje się jednak niebywałym hartem ducha i skłonnością do poświęceń. Zwłaszcza że w jej sercu rodzi się miłość do powstańca...
Świetnie wyszła Żeromskiemu ta bohaterka. Salomea jest nadzwyczaj piękna – i pod tym względem nie różni się zbytnio od innych stworzonych przez pisarza postaci kobiecych (Laura z „Przedwiośnia”, Tatiana z „Urody życia”, Helena z „Popiołów”, nawet Zinaida z „Pavoncella” – wszystkie one są urzekająco urodziwe) – lecz pod powabną powierzchownością skrywa żywy, autentyczny charakter. Jest szlachetna i uparta, wesoła i roztropna, odważna, ale i lękliwa. Potrafi mężnie stawiać czoła rewidującym dwór Rosjanom, żeby potem drżeć w obawie przed duchem Dominika. Żeromski odmalowuje ją tak plastycznie, że podczas lektury ma się ochotę jej współczuć, podzielać jej wątpliwości i rozterki, kibicować jej zmaganiom ze sprawami, które są znacznie większe od niej.
„Nie rozumiała ani kolei zdarzeń, ani zależności wypadków od głębokich przyczyn, ani tego straszliwego chaosu, który ją w sobie obracał jak młyńskie koło kropelkę wody. Nie wiedziała, że i ona sama jest maleńką przyczyną obrotu wielkiego koła. Nie mógł jej tego wszystkiego wytłumaczyć ojciec, prosty, wierny żołnierz – ani ranny powstaniec, prosty entuzjasta – ani nikt z ludzi przeciągających przez ten dom, który się stał jak sień publiczna”[1].
Odrowąż, bogaty książę, który bywał w południowych krajach, a potem uciekł z domu, żeby przyłączyć się do powstańców, bo oczyma wyobraźni widział „wojnę scytyjską, nieznaną światu walkę na śmierć, która się z polskiej wywinęła nędzy” (s. 193–194), nie budzi już takiej sympatii. Przeciwnie…
Powieść jest stosunkowo krótka, a jednak skupia się w niej jak w soczewce wiele właściwych prozie Żeromskiego cech – akcenty narodowe, liryczne opisy, symbole (na czele z tytułową wierną rzeką, której motyw powraca w książce trzy razy, w kluczowych momentach)… Pojawiają się nawet nawiązania do innego dzieła autora – w postaci Huberta Olbromskiego, komisarza powstańczego Rządu Narodowego. Hubert, dawny przyjaciel ojca Salomei, jest synem Rafała Olbromskiego. Ci, którzy kojarzą Rafała jako głównego bohatera monumentalnych „Popiołów”, dowiedzą się z „Wiernej rzeki”, jakie były jego dalsze losy...
Żeromski przedstawia powstanie niejako „od kuchni”. Daleki od wystawiania powstańcom pomników ze spiżu, opisuje ten narodowy zryw z perspektywy prostych ludzi – chłopów, którzy z obawy przed represjami oddawali powstańców w ręce Rosjan, i nieszczęśliwej dziewczyny, zaszczutej, żyjącej w nieustannym strachu zarówno przed powstańcami, jak i przed wojskiem.
„Któż z was ośmieli się mówić, że pobije tych, co tu nocami przychodzą szarpać nas, ludzi bezbronnych?”, pyta Salomea Huberta Olbromskiego. „A jeżeli ich nie możecie pobić, to kto z was ośmielił się rozpętać w nich dzicz, co ją ze sobą z okrutnych śniegów w duszach przynieśli? Czy macie w sobie siłę równą ich dziczy i taką, żeby tamto złe zgniotła?” (s. 117–118).
W „Wiernej rzece” wyraźniej niż w innych książkach wykłada Żeromski swoją historiozofię. Jej sens streszcza się w słynnych słowach, które Hubert Olbromski wypowiada w odpowiedzi na cytowane pytania:
„Polskie plemię popadło między dwa młyńskie koła zagłady – między Niemców i Moskwę. Musi się stać samo młyńskim kamieniem albo będzie zmielone na pokarm Niemcom i Moskwie. Nie ma wyboru” (s. 118).
Bardzo lubię „Wierną rzekę”. Czytałam tę książkę wiele razy, jest bliska mojemu sercu i nie sądzę, żeby można było oddać słowami piękno zawartych w niej opisów. I nie, nie chodzi o opisy przyrody, ale o opisy najgłębszych, najbardziej autentycznych ludzkich uczuć – miłości, rozpaczy, strachu, poczucia klęski i beznadziei, buntu, niezgody na zastaną rzeczywistość… Żeromski odmalowuje je przepięknym, bogatym językiem, nieco już archaicznym, ale jasnym i zrozumiałym.
Ta książka ma wiele walorów i naprawdę warto po nią sięgnąć. Szczerze polecam!
* * *
Na zdjęciu powyżej powieść w wydaniu okolicznościowym, przygotowanym w ramach obchodów 150. rocznicy powstania styczniowego przez Muzeum Narodowe w Kielcach, w którego zbiorach znajduje się jedyny zachowany fragment rękopisu „Wiernej rzeki”.
Muzeum Narodowe w Kielcach
Kielce 2013
8/10
[1] Stefan Żeromski, Wierna rzeka. Muzeum Narodowe w Kielcach, Kielce 2013, s. 133.
Ja również bardzo lubię tę powieść. Lubię za opisy przyrody, ukazanie uczuć. Żeromskiego polubiłam jeszcze w czasach szkolnych. Już nie pamiętam, który jego utwór poznałam jako pierwszy, w każdym razie przeczytałam nie tylko szkolne lektury, ale i m.in. „Dzieje grzechu”. Bardzo trafnie zauważyłaś, że bohaterki książek Żeromskiego są nadzwyczaj piękne. Ewa z „Dziejów grzechu” też odznacza się niezwykłą urodą.
OdpowiedzUsuńHubert i Rafał Olbromscy pojawiają się chyba jeszcze w opowiadaniu „Wszystko i nic”. :)
Czy ta rzeka na zdjęciu u góry to Łośna?
Nie, niestety nie byłam nad Łośną. To Wisła. ;)
UsuńCieszę się, że mamy podobne odczucia. Że są ludzie, którzy nadal cenią Żeromskiego.
Moja przygoda z nim rozpoczęła się niefortunnie, od "Syzyfowych prac", które dopiero po latach nauczyłam się doceniać jako świetną (i pełną humoru, którego przy pierwszej lekturze nie widziałam) powieść. Potem było "Rozdziobią nas kruki, wrony"... Kunszt autora doceniłam po latach. Chyba po prostu musiałam do tego dojrzeć, jak do wszystkiego w życiu. :)
Co się tyczy urody, to mam wrażenie, że Żeromski, jako człowiek kochliwy, po prostu lubił opisywać kobiety, które jemu samemu mogłyby się podobać. Stąd te cudne brunetki i anielskie blondyny... ;)
Chętnie powrócę do "Dziejów grzechu", ta powieść zapisała się w mojej pamięci jako bardzo dobra książka.
A o "Wszystko i nic" już nie pamiętałam. Dziękuję za przypomnienie!
Pozdrawiam serdecznie. :)
Wielki Żeromski i jego wspaniała powieść! Bohaterowie jak żywi, doskonale odmalowani plastycznym językiem pisarza. W zasadzie nie muszę ponownie sięgnać po tę lekturę:), Twoja recenzja Aniu przeniosła mnie w tamte czasy i historię. Przepięknie napisana! Co do rękopisu...Wedle mojej wiedzy istnieje pewien zeszyt w kratkę, w jasnozielonej okładce, ze złotymi literami na grzbiecie. Został on zakupiony kilka lat temu przez Bibliotekę Narodową, a jego wartość to 240 tysiące złotych! Za taką sumę bowiem został wylicytowany na aukcji cały rękopis,,Wiernej Rzeki", od prywatnego kolekcjonera rękopisów- ks. Niedzieli ( więźnia obozu w Dachau). Tak więc dwustronna kartka z rękopisu będąca w posiadaniu Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego w Kielcach to już nie jedyny unikat, jak do niedawna uważano. Mamy cały czystopis!, w Warszawie. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńNie znałam losów czystopisu. Dziękuję za poszerzenie mojej wiedzy. To bardzo ciekawe.
UsuńLubię wracać co jakiś czas do tej powieści. Chociaż czasy się zmieniły, to pod wieloma względami pozostaje zadziwiająco aktualna. Kiedyś długo zastanawiałam się, jak należałoby interpretować zakończenie. Później przestałam o tym myśleć, doszedłszy do wniosku, że Żeromski celowo pozostawił je otwartym...
Pozdrawiam, Małgosiu, i raz jeszcze dziękuję za zdjęcie rękopisu. :)
Dobrego wieczoru!