Sigrid Undset – „Pani Marta Oulie”

Książka na ekranie komputera, szklana kula

Pani Marta Oulie, główna bohaterka debiutanckiej powieści Sigrid Undset z 1907 roku, to kobieta niewierna. Dowiadujemy się o tym już z pierwszego zdania książki: „Byłam niewierna mężowi”[1].  

Tą zwartą deklaracją, która nie pozostawia miejsca na wątpliwości, rozpoczynają się wyznania tytułowej postaci. Powieść ma bowiem formę pamiętnika, a pani Marta Oulie pełni zarazem funkcję narratora (to z jej  i tylko jej  perspektywy oglądamy wypadki).

„Zdradziłam męża — młodego, pięknego, miłego, wiernego, dobrego i szlachetnego — z jego najlepszym przyjacielem i wspólnikiem, a moim kuzynem, którego znam od dziecka i przez którego zbliżyliśmy się do siebie” (s. 3) – brzmi akt samooskarżenia, tym szczerszy, że zawarty w osobistych zapiskach, a więc w tekście, który z założenia nie miał trafić w ręce osób trzecich.

Zapiski prowadzone są przez ponad dwa lata – od marca 1902 do lipca 1904 roku – ale dotyczą również wydarzeń z przeszłości. Dowiadujemy się z nich, kim tytułowa bohaterka była przed zamążpójściem, w jakich okolicznościach poślubiła Ottona Ouliego, jak układało się jej życie małżeńskie i co skłoniło ją do zdrady.

Marta pochodziła z rodziny urzędniczej (a więc posiadającej określony status społeczny). Mieszkała w Oslo i była bardzo pilną, oczytaną i pracowitą osobą, mającą własne poglądy i ambicje. Mimo młodego wieku zdążyła już zdobyć wykształcenie, zaangażować się w walkę o prawa kobiet i podjąć pracę w charakterze nauczycielki. Jedynym, na co nie starczyło jej czasu, była miłość. „Miałam wtedy dwadzieścia dwa lata i nigdy wcześniej w nikim się nie kochałam” (s. 6).

Otto zwrócił na siebie jej uwagę swoimi ognistorudymi włosami, dostojną postacią, a także tym, że nie krył zainteresowania jej osobą. Na drabinie społecznej stał niżej niż ona, był też gorzej wykształcony i mniej oczytany. Miał za to smykałkę do interesów i sprawnie rozwijał swoją firmę, dzięki czemu w miarę trwania małżeństwa status państwa Oulie ustawicznie się podnosił – przeprowadzili się do większego domu w dobrej dzielnicy, mogli podróżować i pozwalać sobie na rozmaite przyjemności… Rodzina rozrosła się – na świat przyszło dwóch synów i córka. Marta jednak nie była szczęśliwa i kiedy odkryła, że Henrik, który w międzyczasie został wspólnikiem jej męża, od dawna darzy ją żarliwym uczuciem, wdała się z nim w romans.

Kiedy Sigrid Undset opublikowała swoją debiutancką powieść, perypetie Marty Oulie wywołały skandal. Dzisiaj nic takiego raczej by się nie wydarzyło, ale nietrudno jest uwierzyć, że przed prawie stu dwudziestu laty tego rodzaju historia musiała budzić oburzenie. I to bynajmniej nie ze względu na śmiałe sceny – tych w powieści nie ma, podobnie jak nie ma tam żadnych odważnych opisów. „Gorszące” może wydać się natomiast zachowanie Marty, która w wielu sytuacjach jawi się jako osoba cyniczna, skoncentrowana na sobie i pozbawiona cieplejszych uczuć. „Nigdy, przenigdy się nim nie przejmowałam”, pisze o Ottonie, cofając się pamięcią do czasów narzeczeństwa. „Chciałam jedynie, by mnie miał za uroczą, by mnie całował i pieścił, chciałam kłaść dłonie na jego szerokich, mocnych barkach – nigdy jednak nie poszukiwałam jego duszy, aby być dla niej dobrą, aby ją kochać” (s. 13). Niemal równie chłodna jest Marta w uczuciach macierzyńskich. Czułość męża wobec pierwszego dziecka przyprawia ją o zniecierpliwienie, wobec kolejnych – o złość. A kochanek? „Z mojej strony historia ta w zasadzie nigdy nie miała związku z erotyką albo miłością”, przyznaje bohaterka. „Nasze spotkania, wspólne spacery o zmroku, moje odwiedziny u niego (…) – żadnej z tych rzeczy nie pożądałam z jego powodu, tylko dla siebie samej. (…) O Henriku myślałam najmniej; w zasadzie nie przejmowałam się nim bardziej niż lustrem na toaletce” (s. 26).

Niemniej jednak, trudno jednoznacznie potępić Martę. Powieść, jak napisałam, rozpoczyna się od aktu samooskarżenia i bohaterka do końca pozostaje boleśnie świadoma swoich przewin, ale im bardziej zagłębiamy się w jej historię, tym więcej skaz pojawia się na portrecie jej „młodego, pięknego, miłego, wiernego, dobrego i szlachetnego” męża, który w istocie jest konserwatywny i dość ograniczony. Kiedy jego przedsiębiorstwo zaczyna prosperować i przynosić zyski, Otto naciska na Martę, aby rzuciła pracę w szkole. Próbuje zamknąć żonę w kręgu towarzyskim, który składa się niemal wyłącznie z jego wspólników, i odciągnąć ją tym samym od jej własnych przyjaciół i zainteresowań. Marta nie bez powodu obawia się, że pewnego dnia zostanie „zredukowana do punktu w długim katalogu błogosławieństw Ottona Ouliego” (s. 18). Kochający mąż nie rozumie ambicji Marty, nie pochwala jej zaangażowania w walkę o prawa kobiet, irytuje się, kiedy jego żona czyta, słucha wykładów, chadza na spotkania klubów i stowarzyszeń. Nie ma nawet oporów przed poniżeniem jej w oczach przyjaciółek (poniżeniem tym bardziej przykrym, że dochodzi do niego przy współudziale dzieci). Gdyby to od niego zależało, Marta poświęcałaby cały swój czas opiece nad potomstwem i domem.

Historia Marty Oulie jest więc historią kobiety, która męczy się w gorsecie konwenansów i ugina pod ciężarem ograniczeń, jakie narzuca jej środowisko. W tym znaczeniu powieść Undset jest powieścią o głęboko feministycznej wymowie. Nie oznacza to, że autorka usprawiedliwia swoją bohaterkę. W gruncie rzeczy ani jej nie usprawiedliwia, ani nie potępia. Nie musi tego robić – Marta sama wydaje na siebie wyrok. „Czystość kobiety to żaden frazes, to nieskończenie cenny skarb – dziś to wiem” (s. 10), pisze. Jest zbyt rozsądna, aby się łudzić, że kiedykolwiek wyzbędzie się poczucia winy i oszuka własne sumienie. „To jak z tą koszulą z baśni, którą dziewczyna oblała łojem, by potem próbować sprać. Im bardziej prała i szorowała, tym czarniejsza stawała się koszula” (s. 25).       

Moralne dylematy i wewnętrzne zmagania, tak sugestywnie przedstawione w zapiskach pani Marty Oulie, nadają powieści znamiona ponadczasowości. Norweska noblistka z wielką psychologiczną wnikliwością maluje portret kobiety nieszczęśliwej, tłamszonej, przywiązanej małżeńską przysięgą i poczuciem winy do człowieka, który nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł. Jest w tym portrecie coś bardzo poruszającego, coś, co budzi niepokój i skłania do przemyśleń. Można lubić panią Martę Oulię, można ją też krytykować i gromić, ale bardzo trudno jest przejść obok niej obojętnie.    

 

Na koniec mała ciekawostka. Sigrid Undset chciała debiutować powieścią historyczną, ale gdy przesłała tekst do wydawcy w Kopenhadze, ten orzekł, że nie potrafi pisać takich książek, i doradził jej skupienie się na tematyce współczesnej. Ciekawe, co sobie pomyślał, jeżeli dożył chwili, kiedy ukazała się genialna saga „Krystyna, córka Lavransa”, a jej autorka kilka lat później została uhonorowana Nagrodą Nobla za „niezapomniany opis skandynawskiego średniowiecza”…   

Undset w każdym razie podchwyciła (na pewien czas) sugestię wydawcy. Napisała „Panią Martę Oulie” i… świetnie się stało, bo to naprawdę bardzo dobra powieść, którą gorąco polecam.

 

Książka – podobnie jak inna znakomita powieść, „Legenda starego dworu” Selmy Lagerlöf, którą recenzowałam niedawno – znajduje się w bibliotece Wolnych Lektur. Dobrze, że w 2024 roku ukazało się polskie tłumaczenie. I chwała Wolnym Lekturom za to, że udostępniają takie perełki!

 

 

 

Fundacja Wolne Lektury

Warszawa 2024

Tłumaczyła Katarzyna Tunkiel

7,5/10

 

 

Sigrid Undset - "Krystyna, córka Lavransa", t. 1 - "Wianek" 

Sigrid Undset - "Krystyna, córka Lavransa", t. 2 - "Żona" 



[1] Sigrid Undset, Pani Marta Oulie, tłum. Katarzyna Tunkiel. Fundacja Wolne Lektury, Warszawa 2024, s. 2.

Komentarze

  1. Lubię i ja zaglądać do Wolnych Lektur, można znaleźć tam ciekawe utwory, często mało znane, lecz wartościowe. Przeczytam sobie ,, Panią Martę...", zaciekawiłaś mnie recenzją. Świetny portret psychologiczny głównej bohaterki. Jak widać ludzie nie zmieniają się tak szybko jak czasy i miejsca w których żyją. Duży plus dla autorki za ponadczasowość problematyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, portret psychologiczny bohaterki rzeczywiście jest znakomity. Bardzo niejednoznaczny i złożony, i przez to przekonujący.
      Kiedy przeczytałam, o czym jest ta książka, przez chwilę zastanawiałam się, czy znajdę w Marcie analogie z Emmą Bovary. Nie znalazłam.
      Znalazłam za to w tej powieści zalążki zalet, które tak bardzo urzekły mnie w "Krystynie, córce Lavransa".
      Dziękuję za komentarz, Małgosiu. Ogromnie się cieszę, że przeczytałaś "Panią Martę". I że nie byłaś rozczarowana!

      Usuń
  2. I chwała Tobie za odnajdywanie tych perełek i ich piękną (jak widać po mojej poprzedniczce również skuteczną) promocję. :) Zainteresowałaś mnie "Panią Martą". Może niebawem również po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowo! Powieść Undset gorąco polecam. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Jeżeli jeszcze nie czytałaś, zachęcam też do sięgnięcia po "Krystynę". Jestem wielką miłośniczką tej sagi. To dzieło naprawdę rzadkiej urody.
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń

Prześlij komentarz