„«Do wynajęcia» – i wiek Forsyte’ów, i ten styl życia, w którym człowiek wolny od wszelkich trudności i problemów jest panem swej duszy, swego kapitału i swej kobiety. Teraz zaś państwo zagarnęło lub zagarnie jego kapitał, kobieta jest panią samej siebie, a do kogo należy jego dusza – wiadomo jedynie Bogu”[1].
„Do wynajęcia” to trzecia i ostatnia część słynnego cyklu Johna Galsworthy’ego, zatytułowanego „Saga rodu Forsyte’ów”.
Ponad trzy dekady minęły od chwili, gdy w 1886 roku cała rodzina zebrała się w posiadłości starego Jolyona, aby świętować zaręczyny June z Filipem Bosinneyem, a dwie – odkąd Irena i Soames, tytułowy posiadacz z pierwszej powieści z cyklu, uzyskali rozwód.
Jest wiosna 1920 roku. Pierwsza wojna światowa dobiegła końca, nie dając się zbytnio we znaki finansom zaradnego Soamesa. Ba!, w pewnym sensie wyszła Forsyte’owi na korzyść – „naloty (…) oddziałały dobroczynnie na [jego] ostrożny od urodzenia umysł i wzmogły wrodzony hart ducha” (s. 27). Soames mieszka z drugą żoną, krząta się wokół interesów, nadal kolekcjonuje dzieła sztuki, ale przede wszystkim – troszczy się o przyszłość jedynej córki, Fleur. Tej ślicznej, zalotnej dziewczynie, przyzwyczajonej do tego, że dogadza się jej pod każdym względem, udało się okręcić sobie ojca wokół palca. I oto Soames, który dotąd kochał głównie dobra materialne, traci głowę dla jedynaczki.
Gdy pewnego dnia wyznacza jej spotkanie w jednej z londyńskich galerii, nie przypuszcza, że po dwudziestu latach od rozwodu ponownie natknie się na byłą żonę. Jednakże los okazuje się przewrotny i Soames spotyka nie tylko Irenę, lecz także syna, którego ta dała znienawidzonemu rywalowi posiadacza. Co więcej, epizod w galerii jest zaledwie pierwszym z serii niefortunnych zdarzeń, bo oto młody Jon Forsyte i Fleur zakochują się w sobie. Młodzi nie mają pojęcia, że pomiędzy ich rodzinami od dawna panuje wrogość, a kiedy zdają sobie z tego sprawę i zaczynają dociekać przyczyn tej wrogości, przekonują się, że przeszłość spowija gruba zasłona milczenia.
Trzecią część „Sagi” poprzedza motto z „Romea i Julii” Szekspira: „Z nieszczęsnych lędźwi tych dwu nieprzyjaciół dwoje kochanków jasny wzięło żywot” (s. 25). Zabieg to nieprzypadkowy, bo właśnie wokół perypetii Jona i Fleur osnuta jest fabuła „Do wynajęcia”. Galsworthy wprawną ręką kreśli portrety obojga młodych bohaterów, choć obraz Fleur jest (w mojej opinii) znacznie bardziej żywy i przekonujący niż portret Jona. Córka Soamesa i Anetki to rezolutna, przedsiębiorcza dziewczyna, która poza urodą posiada również spryt i determinację. Nie boi się zabiegać o to, na czym naprawdę jej zależy, a kiedy wyznaczy sobie jakiś cel, nie ustaje w wysiłkach, żeby go osiągnąć – nawet jeśli przeprowadzenie własnej woli wymaga od niej kilku mniej lub bardziej niewinnych kłamstewek… Fleur, jak na Forsyte’ównę z krwi i kości przystało, trzeźwo patrzy na rzeczywistość. „Młodzieńcze marzenia o miłości są już przeżytkiem”, mówi w pewnym momencie do Jona. „Poza tym to straszne marnotrawstwo”. Uważa, że – zamiast rozpaczać z powodu przejściowych kłopotów – należy raczej myśleć „o całej sumie przyjemności, jaką [można] mieć w życiu” (s. 101).
Jon to, w porównaniu z Fleur, mdła postać. Dobry, poczciwy i szczerze oddany swojej matce, jest równie jak ona pozbawiony koloru. Przy tym brak mu jedynej cechy, która wyróżnia Irenę – nie posiada owej uderzającej piękności, która wywiera magnetyczny wpływ na całe otoczenie i urzeka nawet największych mizoginów i sceptyków. To, jak kończy się historia Fleur i Jona – łatwe do przewidzenia w świetle poprzedzającego trzecią część „Sagi” interludium, w którym Galsworthy dość rozlegle opisuje dziecięce lata chłopca, a zwłaszcza rozwijanie się i zacieśnianie jego więzi z matką – nie pogłębia sympatii do najmłodszego z Forsyte’ów. Mam wrażenie, że z „pojedynku” tych dwojga, który w istocie jest ścieraniem się idealizmu z pragmatyzmem, to Fleur wychodzi zwycięsko.
Bardzo interesującymi postaciami są natomiast starsza siostra Jona, Holly, jej mąż, Val Dartie, a także najstarsza córka Jolyona. June, którą narzeczony porzucił niegdyś dla Ireny, prowadzi galerię i poświęca całą swoją energię roztaczaniu opieki nad ubogimi ludźmi i niedocenianymi artystami, którzy bez jej pomocy byliby zapewne skazani na klepanie biedy. To nietuzinkowa, zapadająca w pamięć bohaterka, jedna z barwniejszych w stworzonej przez Galsworthy’ego plejadzie postaci.
W ciekawy sposób ewoluuje obraz Soamesa. Galsworthy pisał w liście do przyjaciela, krytyka literackiego Edwarda Garnetta, o swojej głębokiej niechęci do Soamesa i o pragnieniu ukarania go. Mam jednakowoż wrażenie, że im bardziej rozwijał tę historię, tym wydatniej ocieplał wizerunek „posiadacza”. I wreszcie, pod koniec trzeciego tomu „Sagi”, Soames niebezpiecznie zbliża się „do zrozumienia tej prawdy – niezrozumiałej dla Forsyte’a czystej krwi – że Piękno poza ciałem ma w sobie treść duchową, osiągalną jedynie przez miłość pozbawioną wszelkiego samolubstwa” (s. 243).
„Do wynajęcia” to godne ukoronowanie wspaniałego dzieła, jakim jest cykl o Forsyte’ach. Ukazując perypetie kolejnych pokoleń rodu, Galsworthy pokazuje zarazem przemiany dokonujące się w angielskim społeczeństwie przełomu XIX i XX wieku. Fleur i Jon wyznają zupełnie inne ideały niż ich dziadkowie i przywiązują wagę do zupełnie innych wartości. Epoka wiktoriańska dobiega końca, a wraz z nią kończy się pewien sposób myślenia. Wiktorianizm to pieśń przeszłości, relikt – scena licytacji z końcowych rozdziałów „Do wynajęcia” bardzo wymownie to pokazuje.
„Nadpływały spienione fale przemian, niosąc zapowiedź nowych form, które nadejdą, skoro ta niszcząca powódź przesili się i zacznie opadać” (s. 247).
Myślę, że dla osób, które lubią sagi rodzinne i nie boją się dużych form, spotkanie z Forsyte’ami będzie literacką ucztą. Galsworthy to wybitny pisarz, posługujący się przepięknym językiem i zdolny do tworzenia wyrazistych, żywych, przekonujących portretów bohaterów. Stary Jolyon, James, Soames, June, Fleur – te postacie zapadają w pamięć i pozostają z czytelnikiem na dłużej. Bo ostatecznie, jak zapewniał autor w przedmowie do pierwszego tomu „Sagi”, „natura ludzka pod postacią zmiennych uproszczeń i strojów ma i zawsze będzie miała w sobie bardzo wiele z Forsyte’a”.
Klasyczna, wysmakowana, znakomita proza. Gorąco polecam!
Książka i Wiedza
Warszawa 1988
Tłumaczył Józef Birkenmajer
9/10
John Galsworthy - "Saga rodu Forsyte'ów" (tom 1 - "Posiadacz")
John Galsworthy - "Saga rodu Forsyte'ów" (tom 2 - "W matni")
[1] John Galsworthy, Saga rodu Forsyte’ów, t. 3 – Do wynajęcia, tłum. Józef Birkenmajer. Książka i Wiedza, Warszawa 1988, s. 246.
Komentarze
Prześlij komentarz