Knut Hamsun – „Pan”

 Książka pośród kwiatów kasztanowca


Czasami patrzę na trawę, możliwe, że trawa patrzy też na mnie, kto to może wiedzieć? Patrzę na jedno sterczące źdźbło trawy i widzę, że leciutko drży; to również, jak sądzę, nie jest bez znaczenia. I myślę wtedy: stoi tu sobie oto źdźbło trawy i drży! A kiedy patrzę na sosnę, to myślę, że może i ona ma jakąś gałąź, nad którą warto by się zastanowić”[1].

 

W książce o jakże wymownym tytule „Pan” Knuta Hamsuna żadna sosna, żadna gałąź, ba!, żadne źdźbło trawy nie jest bez znaczenia, ponieważ każdy, bodaj najmniejszy, fragment mikrokosmosu składa się na makrokosmos natury, która jest nieodłącznym elementem (życia) człowieka.

Thomas Glahn, główny bohater, a zarazem narrator tej niezwykłej powieści, wie o tym doskonale. Thomas jest porucznikiem, byłym żołnierzem, który zaszywa się na dłuższy czas na odludziu gdzieś na północy Norwegii. Mieszka sam, a jego jedynym towarzyszem jest pies o imieniu Ezop. Nie uskarża się jednak na samotność, wprost przeciwnie. Z okien niewielkiej chaty, w której mieszka, widzi liczne wysepki, skały i szkiery, morze i majaczące w oddali górskie szczyty. Z drugiej strony rozciąga się rozległy bór. Glahn wędruje po pobliskich wzgórzach, czerpiąc radość z kontaktu z dziką przyrodą, a kiedy zaczyna mu doskwierać głód, wyprawia się na polowanie, bo strzelcem jest wybornym. Naturę zna, zdawałoby się, na wylot – nie potrzebuje kompasu, żeby odnaleźć właściwy kierunek, zegarka, żeby sprawdzić godzinę, ani prognozy pogody, żeby się dowiedzieć, czy zanosi się na słoneczny, czy może na deszczowy dzień. Rzekłbyś, prawdziwy Pan, starożytny bóg grecki, mityczny opiekun lasów.

Niestety, z życiem społecznym radzi sobie znacznie gorzej. Otoczony innymi ludźmi, wtłoczony w ramy konwenansów, ów samotnik nie potrafi się odnaleźć i często ulega najdziwniejszym impulsom. Zdarza mu się wyrzucić z łodzi do wody pantofelek siedzącej obok damy albo ni stąd, ni zowąd napluć rozmówcy do ucha.

Pewnego dnia Glahn zakochuje się w córce kupca. Edvarda jest panną lat około dwudziestu, choć czasem zachowuje się dziecinnie, jak grymaśny podlotek. Nie jest ładna, ale ma urocze brwi i długie ręce, i smukłą talię, którą podkreśla nisko zawiązanym fartuszkiem.

Miłość tych dwojga, przeżywana gwałtownie, ale ukradkiem, z dala od oczu świata, jest zasadniczym wątkiem powieści. Hamsun – co jest bardzo ciekawym zabiegiem – każe jej płynąć z nurtem zmieniających się pór roku. Uczucie kiełkuje wiosną, budzi się do życia na równi z przyrodą, i na równi z przyrodą rozkwita w środku lata, jak kwiat.      

„Teraz, w tych nocnych godzinach, w lesie rozwinęły się nagle wielkie białe kwiaty, ich kielichy są rozwarte, oddychają. Kosmate ćmy wciskają się pomiędzy płatki i wywołują drżenie całej rośliny. Idę od kwiatu do kwiatu, są upajające, są to kwiaty miłośnie oszołomione, a ja widzę, jak osiągają ten stan” (s. 46).

Potem – tak w przyrodzie, jak w uczuciu nastaje jesień z jej szarugą i zima, która wszystko skuwa mrozem…

Dramat Thomasa i Edvardy polega na nieumiejętności porozumienia się, wyjawienia własnych głębszych potrzeb. Uzależnieniu od drugiej osoby…

„Gdybym mógł mieć Edvardę, stałbym się dobrym człowiekiem.”

… przeciwstawia się tragiczna – i po trosze fatalistyczna – niemożność jej posiadania:

„Mieć nadzieję to coś cudownego, tak, to coś wyjątkowego”, mówi Glahn w jednym z kluczowych fragmentów, może lepiej niż inne oddającym ogólny sens tej powieści. „Można pewnego ranka iść drogą i mieć nadzieję, że właśnie na tej drodze spotka się kogoś, kogo się kocha. I spotyka się tego człowieka? Nie. Dlaczego nie? Ponieważ jest tego ranka zajęty i przebywa w zupełnie innym miejscu…” (s. 116).   

Edvarda nie jest jedyną kobietą w życiu Glahna. Ważną rolę odgrywa w tej historii łagodna i uległa Eva, córka (ale czy na pewno?) kowala, a przede wszystkim zagadkowa Iselin, przyjaciółka myśliwych, kochanka Diderika i Dundasa, nawiedzająca głównego bohatera w gorączkowych snach. Jej postać wnosi do powieści pierwiastek oniryzmu i sprawia, że granica pomiędzy jawą a snem, pomiędzy tym, co realne, a tym, co urojone, niekiedy się zaciera.  

Osobna wzmianka należy się przyrodzie. Hamsun w przepiękny, poetycki sposób oddaje surowość skandynawskiego krajobrazu, z jego śniegami, lasami, skałami i morzem. Towarzysząc Glahnowi w jego samotnych wędrówkach, wraz z nim zachwycamy się kwiatami, drzewami, śpiewem ptaków i burzą. Niemal czujemy „słodki dreszcz”, o który przyprawia bohatera wschód słońca, i mimowolnie ulegamy fascynacji sztormem, który Glahn określa jako igraszki dziesięciu tysięcy wyjących diabłów, tłukących skrzydłami powierzchnię spienionego morza. Obserwujemy naturę w wersji makro – sztorm, słońce, księżyc, niebo – ale również mikro. Urzeka nas nawet pył kwiatowy, przenoszony przez lekki wietrzyk z gałązki na gałązkę i wypełniający najmniejsze szczelinki.

Natura jest sferą sacrum. Nie jest mieszkaniem Boga, lecz samym Bogiem…

„Nasłuchuję ku wschodowi i nasłuchuję na zachód, tak, nasłuchuję! To wiekuisty Bóg! Ta cisza, która dzwoni mi w uszach, to pulsująca krew natury, to Bóg, który przesyca i ziemię, i mnie” (s. 114).

… i może dlatego budzi nabożną cześć i wdzięczność, i lęk, i zachwyt.  

„Pan” nie jest obszerną powieścią, nie osiąga dwustu stron. Nie znaczy to jednak, że czyta się ją szybko. Wprost przeciwnie, lektura wymaga skupienia i zaangażowania. Nie tylko dlatego, że – utkana z przemyśleń bohatera – pobudza do refleksji, lecz także przez wzgląd na niewysłowione piękno języka, znakomicie oddane przez tłumaczkę i warte tego, żeby delektować się nim powoli, zdanie po zdaniu.

Mając za sobą lekturę „Głodu”, wiedziałam, że znajdę u Hamsuna wyśmienity warsztat, nie spodziewałam się jednak, że „Pan” zachwyci mnie do tego stopnia. To literatura z najwyższej półki.

Gorąco polecam!

 

 

 

Czuły Barbarzyńca Press  

Warszawa 2023

Tłumaczyła Anna Marciniakówna

9/10

 

 

Knut Hamsun - „Głód” 



[1] Knut Hamus, Pan. Z papierów porucznika Thomasa Glahna, tłum. Anna Marciniakówna. Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2023, s. 35. 

Komentarze

  1. Pani Aniu, gorący komentarz teraz, a drugi będzie po przeczytaniu książki ( właśnie wybieram się do biblioteki:-). Jakże piękne zdjęcie, przykuwające wzrok! i radość moja tym większa, gdyż czekałam na tę książkę:-). Czytam Pani doskonałą recenzję i poznaję pisarza z zupełnie innej strony. Dostrzegam ogromną wrażliwość, bo pisać o najmniejszych nawet elementach świata przyrody w tak subtelny sposób nie każdy autor potrafi. Rozpoznaję także pochwałę filozofii panteizmu( widzę tutaj podobieństwa do twórczości Olgi Tokarczuk), jest i człowiek w swej samotności i nieumiejętności porozumienia się z drugim człowiekiem, to chyba częsty motyw poruszany przez Hamsuna. Z przyjemnością przeczytam tę książkę, dziękuję za rekomendację i życzę Pani pięknego dnia. Cieszmy się dziś słońcem i przyrodą!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Małgorzato, serdecznie dziękuję za tak miłe słowa. :)
      Rzeczywiście, "Pan" ukazuje innego Hamsuna niż ten, który objawił się w "Głodzie", choć nieprzystosowanie do świata i trudności w porozumiewaniu się z innymi ludźmi są pomostem pomiędzy tymi dwiema powieściami. Byłam pod wrażeniem "Głodu", ale "Pan" ujął mnie czymś szczególnym (myślę, że Pani bez trudu to "coś" wyczuje). Jest mniej przytłaczający, a za to bardziej refleksyjny niż "Głód".
      Będę czekała na Pani wrażenia, nie kryję, że jestem ich ogromnie ciekawa. :)
      Ja tymczasem przymierzam się do lektury "Pod jesienną gwiazdą". :)

      Dobrego, słonecznego, zielonego dnia, Pani Małgorzato!

      Usuń
  2. Piękna i zachęcająca do lektury recenzja. Knut Hamsun jest dla mnie autorem nieznanym i o tej jego książce nawet nie słyszałam. Widzę, że warto sięgnąć po nią sięgnąć, choćby tylko ze względu na opisy skandynawskiej przyrody.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Wydaje mi się, że doceniłabyś tę książkę. Tym bardziej zachęcam! :)
      Z radością odwzajemniam pozdrowienia. :)

      Usuń
  3. Przeczytane!, chciałoby się nawet dalszego ciagu:-), tak ładna, niespieszna, napisana ujmującym językiem to opowieść. Wątek niepelnionej miłości i samotności ekscentycznego głównego bohatera sprawia, iż jest to wciągająca lektura, w przeciwieństwie do ,,Pod jesienną gwiazdą" tegoż autora, czytaną przeze mnie wcześniej. Z pewnością powracać będę do ,, Pana", ale też sięgać po dalszą twórczość Knuta Hamsuna, warto jak najbardziej. Dziękuję raz jeszcze Pani Aniu za tę wartościową książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, Pani Małgorzato. I bardzo się cieszę, że książka się podobała. :)
      Ja właśnie czytam "Pod jesienną gwiazdą". Po lekturze na pewno podzielę się wrażeniami. :)

      Usuń
  4. O dziełach Knuta Hamsuna jak na razie czytam na blogach innych, ale za każdym razem czuję się mocno zachęcony, by po prozę owego jegomościa w końcu sięgnąć. Na pewno, prędzej bądź później, to uczynię ;) A póki co, cieszę się ogromnie, że utwory pisarza wciąż są wznawiane i dzięki temu odświeżane, przypominane - bo przecież literatura to nie tylko nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę tylko gorąco zachęcić do lektury "Pana" (a także "Głodu", który odebrałam jako bardziej wymagający emocjonalnie). Zdecydowanie warto!
      Gdybyś jednak sięgnął po Hamsuna, bardzo chętnie przeczytam recenzję.
      Mnie też cieszy, że autor jest wznawiany. I żałuję, że z innymi klasykami różnie bywa...

      Usuń

Prześlij komentarz