„Piękni i przeklęci” to druga powieść Francisa Scotta Fitzgeralda, następczyni „Po tej stronie raju”.
Książki dzielił niewielki odstęp czasowy („Po tej stronie raju” ukazało się w 1920, a „Piękni i przeklęci” – w 1922 roku), ale pod wieloma innymi względami dzieliło je naprawdę sporo.
Przede wszystkim ogólna wymowa. O ile ostatnie zdanie „Po tej stronie raju” można przy odrobinie dobrej woli zinterpretować jako niosące nadzieję, o tyle „Piękni i przeklęci” to książka, w której zza każdego niemal akapitu wyzierają dogłębny pesymizm i przejmujące poczucie bezsensu.
Głównym bohaterem tej smutnej historii jest przystojny i inteligentny młody człowiek, absolwent Harvardu, Anthony Patch, którego poznajemy w chwili, gdy powróciwszy z dłuższego pobytu w Rzymie, osiada w Nowym Jorku. Anthony wywodzi się z dobrej rodziny. Jego dziadek i jedyny bliski krewny, Adam Patch, uczestniczył niegdyś w randze majora w wojnie secesyjnej, aby w późniejszym wieku przedzierzgnąć się w zagorzałego moralizatora, stróża przyzwoitości i żarliwego zwolennika prohibicji. Anthony ma nadzieję, że pewnego dnia odziedziczy po nim fortunę. Tymczasem jednak używa życia i zastanawia się, co właściwie mógłby robić. Pewnego dnia przyjaciel, Richard Caramel, marzący o karierze pisarza, przedstawia mu swoją piękną kuzynkę, Glorię Gilbert. Anthony i Gloria zakochują się w sobie i po krótkich perypetiach biorą ślub. Młodzi, piękni, dobrze sytuowani, zdają się być skazani na szczęście. Jednak do ich związku rychło wkrada się nuda, a wspólne życie stopniowo zamienia się w koszmar…
Mówi się, że pisząc powieść, autor czerpał inspirację z własnych doświadczeń. Anthony Patch i Gloria Gilbert byliby więc literackimi odpowiednikami Francisa S. Fitzgeralda i Zeldy Fitzgerald. Jeżeli tak rzeczywiście było, to i on, i ona zostali odmalowani w ponurych barwach. Gloria jest kapryśną i niedojrzałą dziewczyną, która pędzi życie na balach i pod wpływem prawionych jej bezustannie komplementów szybko wbija się w pychę. Własna uroda jest jej największym powodem do dumy, jedyną rzeczą, do której naprawdę przywiązuje wagę. Jej podejście do życiowych spraw może dzisiaj budzić zdumienie:
„Kiedy myślę o ludziach, to tylko o tym, czy są w porządku, czy ich lubię. Nie przeszkadza mi, jeśli nic nie robią. Po co? Prawdę mówiąc, dziwię się, że ktoś w ogóle coś robi. (…) Chcę, żeby inni też nic nie robili, bo dzięki temu mogą być przyjemni i towarzyscy”[1].
Anthony idealnie wpisuje się w ten schemat, gdyż w istocie nie wie, co
miałby ze sobą począć. Uważa, że nic z tego, co mógłby robić, nie jest warte
jego zachodu. Czeka więc spokojnie na spadek po dziadku, tkwiąc w bezczynności
i zażywając życiowych uciech. Potem, gdy jemu i Glorii zaczyna brakować
pieniędzy, ima się różnych zajęć, ale w żadnej pracy nie jest w stanie zaczepić
się na dłużej. I właśnie to niezdecydowanie i brak jasno wytyczonego celu
okazują się dla niego fatalne.
Jedną z rzeczy, które ujęły mnie w tej powieści, jest sposób, w jaki Fitzgerald kreśli portrety bohaterów – niby konsekwentny, a jednak nieoczywisty. Gloria, która irytuje, bo ma pstro w głowie, ostatecznie okazuje się tą wierną i lojalną. Anthony, wprost przeciwnie, coraz bardziej pogrąża się w marazmie, dekadencji i nałogu. Szczęście jest dla niego, jak sam mówi, tylko chwilą ulgi po dojmującym cierpieniu.
W pewnym sensie Anthony jest podobny do Dicka Divera z „Czuła jest noc” – obaj są inteligentnymi, wręcz błyskotliwymi ludźmi, którzy jednak z tych czy innych powodów doprowadzają się do ruiny.
„Piękni i przeklęci” to ogromnie smutna powieść, a źródłem tego smutku jest przede wszystkim świadomość, że nic nie trwa wiecznie i że nawet największe szczęście może z czasem zamienić się w znużenie, a znużenie – w rozpacz. Wydaje się, że sens tej pięknej książki można zawrzeć w słowach, które w pewnym momencie padają z ust głównego bohatera:
„To, co utracone, staje się jeszcze droższe. Wiem o tym, bo kiedyś bardzo pragnąłem zdobyć coś i zdobyłem. Niczego innego nie pragnąłem, ale gdy już to miałem, w moich dłoniach obróciło się w proch. (…) To właśnie nauczyło mnie, że nie można mieć wszystkiego, że nie należy mieć niczego, bo chęć posiadania to najgorszy z oszustów, to jak promień słońca, co skacze tu i tam po całym pokoju. Czasem zatrzymuje się i pozłaca jakiś banalny przedmiot, a my, biedni głupcy, usiłujemy go schwycić – ale wtedy promień przenosi się na coś innego, więc choć chwytamy to, na czym przed chwilą się zatrzymał, tracimy to, o co nam chodziło”[2].
Spoza głównej intrygi wyłania się, jak to zwykle u Fitzgeralda, barwny portret Stanów Zjednoczonych początku XX wieku. Obraz jest szeroko zakrojony, bo choć akcja w większości toczy się w Nowym Jorku, to Anthony i Gloria często się przemieszczają, a my poznajemy wraz nimi również inne światy. Dowiadujemy się, czym w istocie była epoka prohibicji, jak od kulis wyglądał przemysł filmowy, jak rozwój kina dopomógł w karierze autorom, których książkami interesowali się reżyserzy (Fitzgerald podaje nawet stawki), i kim byli bilfiści. Wszystko to - podobnie jak nietuzinkowe sylwetki postaci drugoplanowych - niejako dopełnia całości i dodaje uroku lekturze.
„Piękni i przeklęci” to z pewnością nie jest książka, która porywałaby wartką akcją. Nie ma w niej także tej swady, którą wyczuwa się w „Po tej stronie raju” i „Wielkim Gatsbym”. Jest za to niebywała maestria Fitzgeralda i jego wspaniały język, pełen znakomitych porównań i wysmakowanych metafor.
Główni bohaterowie są wykreowani w taki sposób, że trudno się na nich nie zżymać, a jednak mam poczucie, że gdyby autor przedstawił ich inaczej, ogólna wymowa byłaby mniej dobitna.
Piękno bywa złudne, przestrzega Fitzgerald, a szczęście – bardzo kruche. I właśnie o tej kruchości, o ulotności pięknych chwil i o rozczarowaniu, które kryje się pod cienką warstewką blichtru, traktuje ta mocno osadzona w świecie sprzed stu lat, a jednak zdumiewająco aktualna powieść.
Polecam!
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2011
Tłumaczył Jan Rybicki
7,5/10
Francis Scott Fitzgerald - "Ciekawy przypadek Beniamina Buttona i inne opowiadania"
Francis Scott Fitzgerald - „Czuła jest noc”
Francis Scott Fitzgerald - "Listy do córki"
Francis Scott Fitzgerald - "Ostrożnie, proszę!"
To musi być piękna i niebanalna powieść!, niezwykle zachęcająco i wybornie przez Panią zrecenzowana. Zainteresowali mnie bohaterowie, ludzie z krwi i kości, dawni, a jakby współcześni, ze swoimi ludzkimi przywarami, znużeni i rozczarowani spełnionym życiem. Do tego bogaty język autora, którym oddaje również tło społeczne Ameryki sprzed stu laty...z pewnością skuszę się na ,,Pięknych i przeklętych". Bardzo dziękuję za rekomendację, książka z pewnością warta jest przeczytania.
OdpowiedzUsuńTo ja bardzo dziękuję! Gorąco zachęcam do lektury.
UsuńNie wiem, czy Pani ma podobnie, ale u mnie to jest tak, że kiedy bardzo polubię jakiegoś pisarza, to później czytam go seryjnie. Tak właśnie dzieje się z Fitzgeraldem. Odkryłam po latach jego wielki talent, który coś we mnie poruszył, i teraz rozczytuję się w kolejnych tytułach. I chciałabym wszystkich wokół zarazić tą pasją. ;)
I ja mam podobnie Pani Aniu!:), jeśli autor mnie zafascynuje to odkładam inne książki i czytam najpierw jego, jak najwięcej pozycji. Tak już mamy i to jest nasza pasja:), czerpiemy z tego przyjemność i dzielimy się naszymi wrażeniami z innymi. Miłego wieczoru Pani życzę.
OdpowiedzUsuńWzajemnie. Miłego wieczoru!
Usuń